... i rzeczywiście słaby ten film. Anglina Jolie wypada średnio, natomiast Collin Farrell... Płaczliwy, wręcz groteskowy, śmieszny i żałosny. Gorszej interpretacji roli Aleksandra nie mogę sobie wyobrazić. Całość ocenię po obejrzeniu, ale nota wysoka nie będzie, to wiem już teraz...
Wstęp jest słaby...dobry film zaczyna się robić ok. Gaugameli. Jolie na początku nijaka. Kilmera nie za dużo. Za to moim zdaniem Farrell bardzo dobry :)
No tak...choć jak już pisałam, pierwsze kilkadziesiąt minut mogli sobie darować. Trudno było mi uwierzyć, że Stone to nakręcił, bo i sztampowe i bez polotu. Ale poza tym w sumie postać Aleksandra ukazana ciekawie - nie był człowiekiem bez wad, a jego wybuchy wściekłości i ciągotki do mężczyzn są w historii opisywane w sposób dość oczywisty...
W sumie to ciesze sie że obejrzałąm ten film, bo z histori to wiedziaąłm tylko o jego wielkich podbojach i władzy....ale to,że kochał inaczej...szczerze mnie zaskoczyło :)
Pod względem autentyczności historycznej nie brałabym epickich filmów, szczególnie tych hollywoodzkich, zbyt serio. ;)
nieeee.... myślę że nie masz racji.
Początek filmu - jakieś pierwsze 50 minut do momentu podbicia Persji nudne i nijakie ale później sie rozkręca. Niektóre z akcji mogą być dość niezrozumiałe dla osób nieznających historii, choćby nawet jej zarysu.
Uważam jednak że sama postać Aleksandra jest ukazana dośc ciekawie, bez typowej hollywoodzkiej maniery - cieszy mnie tez ze Stone nie uciekał od tematu ciągotek wodza w kierunku chłopców. Chciałabym dodać dla wszystkich, którzy uważają że jest to wysoce niesmaczne ze takie były standardy, nikt nie obruszał sie kiedyś na widok"miziających" sie panów czy pań. Jeśli lubił chłopców to nie było to nic nadzwyczajnego.
Poza tym uważam że Farrel zagłał całkiem nieźle, lekkim zgrzytem była dla mnie wiecznie młoda Angie - chciałabym mając prawie 30 letniego syna wygladac wciąż jak w dniu jego narodzin...:)
Grzybolcu! Ten film, to jeden wielki stek bzdur! Począwszy od nieszczęsnych małp, skończywszy na bitwie pod Issos, ktorą tu ominięto! Poucz się historii, bo raczej ten film, tylko Ci zrobił wodę z mózgu! A Aleksander NIE BYŁ homoseksualistą! TO TYLKO HOLLYWOOD'zki WYMYSŁ!!!
masz racej to był ich wymysł bo Aleksander nie był homoseksualistą! Moim zdaniem to nie było na miejscu.Dla ciebie to wielki stek bzdur komentarze zachowaj dla siebie! Bo może innym ten film sie podobał
A niektóre źródła historyczne (niezależne od Hollywood) podają, że był homoseksualistą. Zresztą w starożytności była to zachowanie w pełni akceptowane, właściwie nie było postrzegane jako coś nienaturalnego czy nienormalnego.
Mnie wkurza przede wszystkim to, że przez klapę filmu Stone'a, Baz Luhrmann zrezygnował z nakręcenia swojego "Aleksandra". Mogło być ciekawie zwłaszcza, że tytułową rolę miał grać Di Caprio, który ostatnimi czasy pokazuje klasę, a do tej roli nadawałby się znakomicie.
Co do filmu Stone'a, szkoda gadać... Po tym filmie, i po "Troi" Petersena jeszcze bardziej doceniam dwa filmy Scotta: "Gladiatora" i "Królestwo Niebieskie". W tych pierwszych mamy ruchome posągi - napuszonych facetów, którzy co 5 sekund rzucają nawiedzonymi tekścikami. U Scotta mamy ludzi z krwi i kości, którzy oczywiście jak trzeba są poważni, ale przez większość czasu zachowują się naturalnie.
Nie podobaly mi sie sceny walki byly stanowczo za dlugie nie moglam dojrzec kto jest kto. wiem ze trudno jest "wyraznie" zrobic sceny walki ale w wiekszosci filmow o takiej tematyce sie to udawalo tu natomiast porazka
Przeczytałam wszystko co napisaliscie i nie zgadzam sie w całości z wasza opinia... Jak dla mnie ten film jest bardzo dobry.
A "Królestwo niebieskie jest tak przerysowane, że na powtórne obejrzenie go napewno bym się nie zdecydowała.
No ale wiadomo każdy ma prawo do własnego zdania.
1. "No ale wiadomo każdy ma prawo do własnego zdania."
2. "Jak dla mnie ten film jest bardzo dobry."
Ludzie, którzy uważają 2, najczęściej (podkreślam NAJCZĘŚCIEJ) nie mają własnego zdania ;) Mają tylko zdanie, które wpajają im dziennikarze ;) Tzn. Z reguły nie myślą samodzielnie...;)
A to ciekawe, bo jak sobie przypomnę atmosferę naokoło premiery, to pamiętam narzekania jaka to wielka klapa, bo nie zrobiła kasiory, której się spodziewano. Za tym poszły zaraz nominacje do Malinek, bo panowie od tej nagrody od razu wychwycili koniunkturę. No i w zasadzie żadna późniejsza recenzja filmu nie była już pozytywna...to tak na marginesie uwagi na temat samodzielnego myślenia. Bo przysięgłabym, że Ci którzy uważają "Aleksandra" za komplenty gniot dość się podpierają tymi sarkaniami...jak sztuczną nogą.
Ten film jest za długi, słaby i po prostu nudny. Nie spodziewałam się aż takiej klapy (w moim mniemaniu bowiem jest to klapa prawie całkowita). Aczkolwiek akurat to Farrella nic nie mam ;) Moim zdaniem zagrał nieźle, a nawet dobrze.
"Płaczliwy, wręcz groteskowy, śmieszny i żałosny."
On właśnie taki miał być, chociaż ja ujęłabym to trochę inaczej. Moim zdaniem Farrell świetnie poradził sobie z tą rolą.
Jak oglądałem ten film, to mało się nie rozpłakałem...
...nad reżyserem... :D
...i całą ekipą, która go kręciła... ;)
Warto przypomnieć, że to był FILM, a nie ekranizacja historii, więc przekłamania i pominięcie istotnych wydarzeń, a rozciągnięcie pierdół pomijam.
Jeśli oceniać film sam w sobie - nie był najgorszy. Porównywalny z Troją.
Chwalicie Farrella - dla mnie natomiast był szczytem bezpłciowej i drewnianej gry. Z satysfakcjonującego przedstawienia homowątku wywiązał się niestety tylko pan Leto (który natomiast na dowódcę pasował, jak kwiatek do kożucha).
Może i zrobili z Aleksandra człowieka i pokazali, jakim był przyjacielem, kochankiem, mężem, bógwiekimjeszcze, ale dowódca i król z niego żaden, jak wynika z filmu.
Mając w obsadzie Hopkinsa jako narratora, Farrella, który podobno jest dobrym aktorem, Leto, na którego polecą nastolatki (nie, żebym ja nie oglądała tylko na wzgląd na niego XDD) i Kilmera, który ma tak zwane uznanie i do tego Stone - można było zrobić coś o wiele lepszego i lżejszego w odbiorze, ale nie popadajmy w przesadyzm - nie było wcale tak źle.
To się rozpisałam (:
Trochę późno odpowiadam, ale dopiero wczoraj obejrzałam film, a bez sensu zakładać nowy temat, bo zgadzam się z niektórymi powyższymi wypowiedziami.
Najważniejsze jest podejście "na luzie" do tego typu produkcji - gwiazdorska obsada, nazwisko reżysera i mioliony dolarów. I na tym zawsze się kończy, bo jak przeciętny widz/konsument popcornu otrzyma taki zestaw, więcej do szczęścia mu nie trzeba. I to widać w tym filmie, bo aktorzy, nie dość, że źle dobrani, to na dodatek nie zagrali rewelacyjnie.
Angelina zagrała po prostu siebie: seksualne i niebezpieczne obsesje (kolekcjonerka węży). Farrell i Leto mieli chyba po prostu ładnie wyglądać (gdzie ten Farrell z "Telefonu"...?). Rola narratora jest ważna, jednak nie musiał to byc koniecznie Hopkins (niektórzy widzowie byli pewnie zawiedzeni, że nieczęsto mogli go oglądać, a przecież wymieniony jest w czołówce).
I ten wizerunek Aleksandra, czyli dowódcy-stroskanego ojca, opłakującego każdego ze swoich żołnierzy...
Wymęczyłam się przez niemalże całe trzy godziny, a tak nie musiało być. Ode mnie film otrzymuje tylko 4 punkty.