Ci, co skarżą się na kiczowatosć "Alice..." powinni chyba oglądać filmy obyczajowe, a nie Burtona. Podobnie jest z twórczością Tarantino. Dzieci, jeżeli nie jesteście chore na głowę, nie jesteście zbzikowane, nie macie fioła, NIE JESTEŚCIE WARIATAMI, nie oglądajcie "Alice...". Dlaczego? Bo ten film to sen szaleńca. Podobnie jak książka. To nie jest literatura dla dzieci, mimo że jest tam na siłę upychana (może przez Królika?).
Moja opinia o filmie jest taka - Burton wykonał kawał dobrej roboty. Nie popisał się tylko przy obsadzeniu Hathaway, której ogólnie nie lubię, bo jest bezpłciowa i Heleny, która po raz pierwszy w życiu mi się nie podobała w psychodelii.
Film ma sporo odniesień do seksualności (wzrost i kurczenie się Alicji - wrażenie, że jest bez ubrań) oraz uczuć głębszych od wszystkiego - widoczne zakochanie się Szalonego Kapelusznika w dziewczynie. Nie jest to powiedziane, ale spostrzegawczy widz to zauważy.
Tylko wariaci są coś warci, bo tylko oni mają chorą wyobraźnię, nieskażoną lękiem o to, co inni powiedzą.
Najbardziej w pamięć zapada Kot z Chesire. Daleko mu do Kota w Butach ze Shreka, ma psychodeliczny uśmiech i niepokojące zachowanie. Szalenie spodobała mi się kontynuacja podwieczorku z herbatką w atmosferze choroby umysłowej. Dziurawe filiżanki, obłąkanie - to JEST Burton. Sceneria dymiących ruin, na tym tle zrujnowany stół, a przy nim od lat czekający biesiadnicy, którzy zdążyli zdziczeć, zdziwaczeć. Zając jest genialny.
Nie polubiłam tylko aktorki grającej Alice, ale może to przez wzgląd na to, że moje wyobrażenie o bohaterce nie pokryło się z wyobraźnią autora. Plus tylko za to, że nie jest to zbyt znana aktorka.
Na pewno jeszcze wrócę do tego filmu, bo on dał mi do zrozumienia, że jestem tak samo nienormalna jak Carroll, kiedy to pisał. Daję filmowi 9/10.
PS: Nie szukajcie logiki w moim komentarzu. Nie ma jej tam. Nie ma, ponieważ jestem nienormalna. Proszę o wypowiadanie się pod tym tematem osoby, które patrzą dalej niż na Oscara i trzeźwe spojrzenie na sytuację.
"Kicz" nie ma tu nic do rzeczy. Głównym problemem tego filmu był beznadziejny scenariusz, nudne dialogi i marne rozpisanie postaci.
Hmm, ja pisałam odnośnie komentarzy, w których ludzie skarżą się na kicz. Co do scenariusza - cóż, błyskotliwy i pełen polotu to on nie jest i tu się z tobą zgadzam, a rozpisanie postaci... wszak nie można mieć wszystkiego naraz. Już to wypróbowałam na kilku filmach. Jak scenariusz i postacie zajeje, to gra aktorska pada na pysk. Jak gra aktorska świetna, to scenografia leży... No niestety. :)
Ja się logiki w filmie nie spodziewałem, bo nie po to generalnie sięgam po kino fantasy tudzież książki fantasy, sam mam opinię wariata czy osoby lekko niepoczytalnej tudzież bujającej wysoko w chmurach. Moim głównym zarzutem wobec Burtona jest to, że w zasadzie poza świetną oprawą wizualną nie udało mu sie wciągnąć mnie do tej magicznej krainy bez reszty. No i niestety los Alicji był mi raczej obojętny, choc nie wątpię, że z Wasikowskiej może byc jeszcze dobra kiedyś aktorka. Ale nie sądzę, by pasowała do tej roli.