Jak człowiek może być tak okrutną bestią by skrzywdzić innego człowieka i to w dodatku dziecko, niewinne dziecko które nie potrafi się bronić?
Ojciec, który na poczatku filmu nazywał Aurore słoneczkiem, staje się obojetny na jej cierpienie i co lepsze później sam ją krzywdzi.
Gdyby ludzie w porę zareagowali, nie bali by się tego co powie ksiądz, tylko działali skoro wiedzieli, że coś jest nie tak.. uratowali by Aurore i być może dwójkę jej rodzeństwa.
Zresztą już matka Aurory mogła zadziałać widząc jak kuzynka jej męża traktuje dzieci. Zamykanie w szopie? Nie sądzę by było to normalne. Ja wiem, że tamte czasy były inne, ale ludzie .. każdy ma swój rozum. Wie co jest dobre a co staje się okrucieństwem. Nie można przyzwalać na to tłumacząc "to nie moja sprawa".