Oba filmy przełomowe i świetne. Który według was jest lepszy? Są jakieś porównania???
ŻADNYCH ! W ogóle bzdetne porównanie, Matrix to Akcja SF, avatar Baśń romansidło, zresztą Avatar nei dorasta do pięt Matrix, oraz całej fascynacji związanej z tym filmem
Jak dla mnie to "Matrix" jest górą*. "Avatar" też jest zachwycający, ale nie aż w takim stopniu. Ten pierwszy ma rewelacyjną fabułę (czego "Avatar" może pozazdrościć) oraz niezwykły pomysł. Film Camerona i występująca w nim fauna i flora również robią wrażenie, ale "Matrix" to jest arcydzieło kina science-fiction, a "Avatar" - nie. Przy okazji zapraszam do obejrzenia mojego rankingu "Top Filmy" na moim profilu.
*mowa tu tylko o pierwszej części z 1999 r.
a niby pod jakim względem Avatar jrst przełomowy? Sprali wam mózgi i powtarzacie jak małpki po specach od markietingu.
Matrix!!!
Zresztą nie da rady ich porównać bo to dwa różne filmy. Matrix to film akcji , Sci-Fi a Avatar to (ponoć) tylko Sci-Fi a więc co wy tu chcecie porównywać ??
Ale jak już chcecie tak bezsensownego porównania to ja bym to dodał jeszcze jeden film a jest nim Dystrykt 9.
Dla mnie Matrix na początku był "wciągający", ciekawy, ale potem całkowicie nudny.
Jeśli chodzi o Avatar, to gów**...
Mnie Matrix nie przekonuje, Avatar zdecydowanie tak. Żaden z tych filmów nie jest filmem wybitnym, jeśli jednak miałbym do wyboru ponowne obejrzenie któregoś z nich wybrałbym zdecydowanie Avatara. U nie ze względu na to, że był w 3D, ale ze względu na to, że film mnie wciągnął na tyle, abym zainteresował się przedstawioną w nim historią - a to bardzo dużo.
Nie ma żadnego porównania. Można sobie podywagować na temat efektów specjalnych, jednak Matrix to klasa, dwie klasy wyższa zabawa. Avatar może wciągać bez większego angażowania umysłu i to nawet fajne jest, taka uczta dla oczu. Fajerwerki przy fabule Matrixa to tylko mało istotny dodatek do konkretnej wizji nie opierającej się na tworzeniu dziwacznych stworzonek, ale na pewnej zaskakującej rzeczywistości, ciekawej tezie, a w Avatarze stanowią o jego sile przebicia przykrywając wielokrotnie maglowany banał. Nie ta oryginalność.
fajnie że wszystkie trolle w tym temacie pokazują swoją głupotę, czy nigdy nie pomyśleliście nad tym że matrix jest za prosty wymagającego dla widza?
ten film podaje wszystko na tacy, Proste przesłanie + Mesjanizm, a wy się nim zachwycacie, oczywiście na pewno ta fabuła jest dla was strasznie przełomowa, w dodatku tłumaczy podwójny bezsens waszego istnienia, prawda jest taka że oba te filmy zasługują na najwyższą notę i nic tego nie zmieni, ani fani ani trolle
trochę się zgubiłem w tym komentarzu no ale co tam. Matrix podaje wszystko na tacy ?? rozwiń to , wytłumacz bardziej bo piszesz zbyt ogólnikowo.
Avatara porównujesz z Matrixem? "Avatar przełomowy"?? Raczysz żartować... Oczywiście, że Matrix lepszy, i to pod każdym względem. To tak jakbyś porównał Lexusa do Poloneza... to po prostu nie ta klasa ;)
Poza tym tacy ludzie, jak np. gość o nicku "Best_Avatar" nie powinni tu dyskutować, bo nie są obiektywni. Jego nick i zdjęcie mowią wszystko ;)
''Avatara porównujesz z Matrixem? "Avatar przełomowy"?? Raczysz żartować... ''
Nie wolno mieć własnego zdania? Matrix przełomowy? Raczysz żartować? No widzisz. można powiedzieć odwrotnie.
gdybyś wiedział o technikach powstawania Avatara wiedziałbyś w czym jest przełomowy.
...ale jeśli miał bym wybierać miedzy Matrixem, a Avatarem to biorąc pod uwagę to jakie każdy z filmów wywarł na mnie wrażenie na miarę swoich czasów to MArtix wygrywa... przede wszystkim jeśli chodzi o fabułę... Matrixa nie mogłem porównać do niczego co widziałem przedtem...
No właśnie! Avatara można fabularnie porównywać do wielu wcześniejszych produkcji ;). A piękna strona wizualna filmu nie czyni go przełomowym...
Avatar
W Avatarze jest fabuła, choć nieco prosta, to jak powtarzam któryś tam raz to całe piękno.
W jego prostej fabule jest nie tak oczywista opowieść, tyle że niektórzy tego przełomu nie widzą (no przynajmniej Polacy).
Co do obrazy jak wszyscy się zgadzają to duży +, i tu niema co tłumaczyć.
Poza tym (Zara mnie pmp ukrzyżuje) przesłanie zawarte w filmie mówiące o tym że świat dąży ku zagładzie przez to co ludzkie czyli złość, podłość, okrucieństwo, oraz inne równie ważne, w matrixie nie było takiego przesłania które tak pasuje do reali dzisiejszego świata.
Ostatnim wątkiem przeze mnie poruszonym jest to że człowiek ma wolne prawo do wyboru ulubionego filmu.:P
"w matrixie nie było takiego przesłania które tak pasuje do reali dzisiejszego świata."
chyba raczej walka ludzi z maszynami jest bardziej aktualna niż walka ludzi z kosmitami??????????
Pewien profesor, informatyk zajmujący się robotyką stwierdził, że maszyny
nigdy nie będą bardziej inteligentne od ludzi, bo człowiek nie jest w stanie
stworzyć czegoś mądrzejszego od siebie. Jestem programistą i wiem, jak
działają programy. Nie można stworzyć algorytmu, który miałby własną
świadomość. Algorytm zawsze będzie algorytmem i jego działanie zawsze jest
przewidywalne. Tak jak działania wszystkich zwierząt.
Tylko człowiek ma zdolność wybierania. Zabawne, że właśnie takie przesłanie
płynie z 3-ej części Matrixa, gdzie Smith doszukuje się przyczyn, a Neo
pokazuje mu, że nie wszystko musi mieć swoją przyczynę. Istnieje coś takiego
ja wolna wola. I mają ją tylko ludzie. Paradoks polega na tym, że opanowanie
świata przez maszyny to właśnie przejawienie jakiejś woli, co w algorytmach
nie występuje. :P Program nie może chcieć. Zwierzę też nie może chcieć (może
mieć tylko potrzebę). Tylko człowiek. Bo ma wolną wolę, duszę.
Świat Matrixa jest nierealny i maszyny nigdy nie zawładną światem.
Co do AVATARA. Układ Alfa Centauri istnieje. Gwiazda wokół której krąży
Polifem - Alfa Centauri A - istnieje. Możliwe jest istnienie Poflifema i
krążącej wokół niego Pandory. Cały artykuł o możliwości istnienia Pandory
zamieściłem tutaj: http://avatar-forum.pl
;)
a czytałeś artykuł w "polityce" pt "oszukany avatar"? jak nie to przeczytaj, tam masz dużo w temacie realizmu ;)
bujacie w chmurach
Świat matrixa jest równie nierealny co świat Avatara. Cameron wykorzystał tylko kilka astrologicznych faktów do stworzenia od podstaw całkowicie wymyślonego świata, który zresztą, jeżeli mielibyśmy trzymać się praw fizyki i astronomii, nie prawa w ogóle istnieć.
"Świat Matrixa jest nierealny i maszyny nigdy nie zawładną światem. "
Niezłe, szkoda, że nie doszukujesz się głębszego sensu w tym filmie. Na prawdę myślisz, że musisz być podpięty kablem do głowy, żeby żyć w wirtualnym świecie? ;)
W obu filmach widać podobieństwa. Osobiście jednak doświadczyłem dosyć
mocnej różnicy w odbiorze. Matrix jest dobrym filmem, jednak nie od
początku go lubiłem. Pierwszy raz, gdy go oglądałem, nie wszystko
rozumiałem, a pewne elementy wzbudzały moje obrzydzenie. :P Pierwszej
połowy filmu po prostu nie lubię. Później jest już całkiem fajnie. Ale ta
wizja wirtualnego świata... jest taka przygnębiająca... Efekty podnoszą
na duchu, ale później, gdy zastanawiam się nad filozofią tego filmu to
cieszę się, że nie żyję w tamtym świecie...
A w AVATARZE jest zupełnie odwrotnie. Zakochałem się w nim od pierwszego
seansu. Z pozoru niezbyt skomplikowana historia pozwala szybko oswoić się
z tym filmem. Jednak wszelkie przemyślenia, i rozważania nad filozofią i
przesłaniem płynącym z tego filmu budzą się dopiero później. Najpierw
AVATAR urzeka pięknym światem, którego dzięki wzorowemu 3D można niemal
doświadczyć na własnej skórze. Zachwyca też wzruszającą i niezbyt
skomplikowaną historią. Nie trzeba się zastanawiać "o co chodzi?", bo
każdy to wie i czuje. I to jest piękne. :) Potem, po seansie, człowiek
zaczyna się zastanawiać nad przesłaniem płynącym z filmu, nad jego
filozofią, nad istotą Eywy, nad możliwością przyjmowania obcego ciała...
To są bardzo ciekawe sprawy, o których podczas oglądania filmu się prawie
nie myśli, a które fascynują dopiero potem i dają do myślenia.
Matrixa oglądałem kilka razy ze względu na kilka genialnych scen. Na
AVATARA poszedłem łącznie 3 razy ze względu na każdą sekundę filmu. :) W
tym porównaniu AVATAR jest dla mnie o wiele wspanialszym dziełem, choć
Matrixa też sobie wysoko cenię. ;) Tyle, że w Matrix'ie podobają mi się
przede wszystkim efekty specjalne, sceny wali. Jego przesłanie do mnie
nie trafia, nie podoba mi się. Z kolei AVATAR ujął mnie praktycznie
wszystkim co ma do zaoferowania. :P
no,fakt avatar ujmuje wszystkim co ma do zaoferowania czyli przesłaniem niekoniecznie.
Zdecydowanie "Matrix". Klimatyczny i wciągający film z ciekawym pomysłem na fabułę.
"Avatar" przegrywa pod tym względem. Takie tam widowisko bez tego czegoś co przykuwa do ekranu. Oklepana fabuła i kupa efektów bez klimatu... Zresztą na ten defekt cierpi prawie cała współczesna filmowa fantastyka. No ale cóż... widzowie są coraz mniej wymagający... a film to biznes i należy podać to czego sobie współczesna widownia życzy...
Moim skromnym zdaniem porównanie tych filmów jest całkowicie nietrafne i bezsensowne. To całkowicie
odmienne filmy i mimo wszystko inne gatunki. "Matrix" to kino akcji z elementami sf a "Avatarowi"
bliżej raczej w stylistyce do "Star Wars" które to jest fantastyczną baśnią.
Ale mimo wszystko, jeśli miałbym już porównywać, to zdecydowanie jestem zwolennikiem "Matrixa".
Pamiętam jaką dyskusję wywołał po swojej premierze. To jeszcze nie były czasy wszechobecnego internetu
w znanym nam teraz wydaniu /szczególnie w naszym kraju/ więc nie można było obrzucać sie "mięsem" na
forach:). Zostawały artykuły w filmowych magazynach. Każdy odnajdywał w tym filmie inne przesłania i
zapożyczenia. Sam dałem się wciągnąć temu klimatowi.
"Avatar" to produkt na miarę naszych skomercjalizowanych czasów. Perfekcyjnie wykonany, wciągający ale
naprawdę pusty i plastikowy. Gdzieś już pisałem że świetnie się bawiłem w czasie seansu ale na drugi
dzień już o nim praktycznie nie pamiętałem.
Moim zdaniem współczesne kino cierpi ze względu na zbyt wysokie budżety. Szczególnie jeśli chodzi o
ogólnopojęte kino sf. Niskie budżety wymagają od twórców pomysłowości i dopieszczania każdego
szczegółu. Dlatego zachwyciły mnie "District 9" i "The Moon" które to uważam już za klasykę gatunku.
Btw Wachowscy też nie mieli jakiegoś nieograniczonego budżetu kręcąc "Matrix".
No właśnie... "Moon"... oczywiście nikt nie raczył wypuścić tego filmu do polskich kin, bo kto niby chciałby oglądać to nudziarstwo?! Teraz to tylko Avatary się ogląda przecież!
Aż dziw bierze, że parę latek wcześniej np. taki "Sunshine" trafił do repertuaru.
Jacy widzowie, takie filmy... Byle było buuummmm!!!! trrrraaaach!!!! łubuduuuuuuu!!!! i wszyscy szczęśliwi.... :/
Co tam polscy dystrybutorzy. To pikuś. Duncan Jones zadecydował że nie wyłoży dodatkowej kasy na
przedoskarową kampanię promocyjną /czyt: nie posmaruje członkom Najwyższej i Nieomylnej Akademii/ i
"Moon" został całkowicie pominięty w nominacjach do Oskarów. A miałby szanse na nominację za
najlepszy film, scenariusz, reżyserię i pierwszoplanową rolę męską.
Zdecydowanie Matrix. Film Wachowskich ma zdecydowanie lepszy scenariusz, w Avatarze rzadko możemy uświadczyć jakieś inteligentne, rozbudowane dialogi pomiędzy głównymi bohaterami. Scenarzyści Avatara nie wysilili się zbytnio w tym względzie, fabuła tego filmu jest bardzo prosta. Oglądając go zresztą na myśl przychodziły mi skojarzenia z Misją, Ostatnim samurajem i właśnie filmem Wachowskich. Mamy Pandorę zamieszkaną przez ludność stojąca na zdecydowane niższym poziomie niż koloniści, którym zależy głównie na zysku, nie przejmują się losem mieszkańców planety. Chcą jednakże w jakiś sposób porozumieć się z tubylczą ludnością i w tym celu wysyłają do nich Jake sully który ma poznać tajemnicę ludu zamieszkującego Pandorę, a przede wszystkim zbadać dokładną strukturę drzewa w którym zamieszkują aby ułatwić atak na nie. Jake sully realizując swoją misję coraz bardziej zaczyna fascynować się światem ludu Na'vi wolnym od zła i pogoni za dobrami materialnymi charakteryzującymi świat kolonistów, ludzi. W decydującym momencie staje po stronie ludu Na'vi. I tu pojawiają się analogie z postaciami filmu Misja Mendozą i Gabrielem, którzy stanęli po stronie przedstawicieli ludu Guarani. Podobnie jak lud Guarani także lud Na'vi cechuje prostota życia, brak pogoni za bogactwem i chciwości która charakteryzuje zepsutą cywilizację ludzką. Przedstawiciele ludów Na'vi i guarani żyją w zgodzie z otaczającą ich naturą, oraz w zgodzie z samymi sobą ich świat wolny jest od konfliktów. Wiodą spokojne życie w które zamęt wkrada się wraz z pojawieniem się wrogiej, chciwej ludzkiej cywilizacji. Jeśli idzie o przemianę bohatera to obserwujemy jak staję się on wojownikiem ludu Na'vi, co budzi skojarzenia z postacią kapitana Kapitan Nathan Algrena który z żołnierza armii amerykańskiej, przemienił się we władającego mieczem samuraja. Podobnie jak Jake sully ulega fascynacji światem ludu Na'vi tak Nathan Algren zakochuje się w świecie samurajów. Z Ostatnim samurajem kojarzy mi się tez ostatnia bitwa rozgrywająca się w filmie avatar gdzie uzbrojeni w łuki przedstawiciele ludu Na'vi ruszają na uzbrojonych w zaawansowaną broń kolonistów. Ogólnie motyw nierównej walki Ludu Na'vi z kolonistami od razu przywodzi na myśl ,, Misję '' i ,,Ostatniego Samuraja'' właśnie. Za skopiowany z Matrixa można z kolei uznać wątek głównego bohatera który jest w stanie żyć niejako równolegle w dwóch światach : ludzi oraz ludu Na'vi. Matrix był zdecydowanie filmem oryginalniejszym, szczególnie wizja świata matrixa w którym miliony ludzi żyją w błogiej nieświadomości tego że tak naprawdę są niewolnikami dzięki którym możliwe jest przeżycie maszyn. Jak zauważyłem na wstępie Matrix miał o wiele lepszy scenariusz, dialogi były o wiele ciekawsze kryło się w nich mnóstwo metafor. Nie był filmem przesłodzonym, tak jak to ma miejsce w sytuacji Avatara. Klimat Matrixa, jego świat nie był bajkowy jak ma to miejsce w Avatarze, był o wiele brutalniejszy niż w filmie camerona.