7,4 824 tys. ocen
7,4 10 1 824125
6,8 70 krytyków
Avatar
powrót do forum filmu Avatar

http://www.stopklatka.pl/artykuly/artykul.asp?wi=56290



Autor: Sławomir Wasiński, 29 czerwca 2009
"Avatar" zmieni kino. Trzeci wymiar w natarciu

Jednym z paradoksów dotyczących technologii 3D jest to, że miłośnicy kina nie zwracają na nią uwagi, chociaż z założenia ma być czymś "lepszym" od tradycyjnego filmu. Przez lata swojego istnienia trójwymiarowe produkcje były traktowane jako ciekawostki i nic więcej. Stoimy właśnie przed szansą totalnej rewolucji kina. A rewolucja ta miałaby się dokonać przez realizowany obecnie w pełni trójwymiarowy film Jamesa Camerona pt. "Avatar".


Kilka słów wstępu

"Kino trójwymiarowe przestaje być ekstrawagancją i ciekawym eksperymentem. Coraz więcej twórców, producentów i wytwórni decyduje się na to, żeby swoje filmy realizować właśnie w tym formacie."

Cytat ten pochodzi z wiadomości zamieszczonej na jednym z portali internetowych. Jest to wstęp do informacji o wydaniu "Nocy żywych trupów" w 3D (lipiec 2006 roku). Piszę o tym nie bez kozery ponieważ tak kuriozalny wstęp zasługuje na chwilę uwagi a równocześnie jest dobrym punktem wyjścia do dalszych rozważań.

Najmocniej uderza pierwsze zdanie. Kino trójwymiarowe od początku swojego istnienia aż do tej pory jest ekstrawagancją! Niestety. Można śmiało zapytać: skąd bierze się taki stan rzeczy? Dlaczego nie dzieje się nic znaczącego na tej płaszczyźnie? Kiedy kino trójwymiarowe będzie postrzegane na równi z obrazami, które wszyscy znamy? Czy jest w ogóle taka szansa?

Jednym z paradoksów dotyczących technologii 3D jest to, że miłośnicy kina nie zwracają na nią uwagi, chociaż z założenia ma być czymś "lepszym" od tradycyjnego filmu. Przez lata swojego istnienia trójwymiarowe produkcje były traktowane jako ciekawostki i nic więcej. Miło pójść do kina, popatrzeć na film przez czerwono-niebieskie okulary, wyjść i zapomnieć o widowisku. Tak też się działo. Technologia 3D umierała i odradzała się. W obecnym czasie trzeci wymiar przeżywa drugą młodość, chociaż również jest traktowany jako boczny tor kinematografii. Według wielu nadaje się lepiej do wesołego miasteczka, różnego rodzaju wystaw i pokazów czy muzeów niż do kin. W tym ciemnym tunelu, gdzieś daleko, pojawił się jednak promyczek nadziei. Stoimy właśnie przed szansą totalnej rewolucji kina. A rewolucja ta miałaby się dokonać przez realizowany obecnie w pełni trójwymiarowy film Jamesa Camerona pt. "Avatar". Wiemy już, że będzie to najdroższy film w historii kina. Można prorokować scenariusz, iż jeśli ta produkcja okaże się sukcesem a jej warstwa wizualna będzie porywająca, to czekają nas zmiany. Ale jakie zmiany? Uważam, że będą one porównywalne z przejściem kina niemego na dźwiękowe. Tym razem jednak czynniki poboczne, takie jak bariery językowe, nie będą stanowiły problemu. Głównym zmartwieniem tak jak poprzednio może stać się modernizacja produkcji oraz samych kin. Jednak wszystko po kolei, do tego wątku jeszcze wrócimy.



James Cameron na planie Avatara

Co ty wiesz o 3D?

Pisząc o technologii trójwymiarowej najpierw trzeba zrozumieć jej działanie. W jaki sposób jesteśmy w stanie dostrzec głębię obrazu? Otóż, chodzi tutaj o wykorzystywanie faktu iż każde oko widzi przedmioty pod innym kątem. Wystarczy przeprowadzić prosty eksperyment: spójrzmy na obraz bądź przedmiot jednym okiem, a potem drugim okiem - rezultat jest taki, że przedmiot zmienia swoje położenia, a raczej, tak nam się wydaje. Przy otwartych obu oczach obrazy z każdego z nich zlewają się w mózgu. Połączenie tych dwóch obrazów sprawia, że widzimy stereoskopowo, co umożliwia naszemu mózgowi rozpoznanie głębi i odległości. Aby przenieść to zjawisko do filmu, wykorzystywane są dwa obiektywy. W kamerze 3D obiektywy te umieszczone są w odległości ludzkich oczu. Odległość ta zwana jest międzysoczewkową; międzyosiową lub ogniskową i przeważnie waha się w granicach od 6 do 7 cm.

Podczas projekcji filmu 3D, na ekranie wyświetlane są jednocześnie dwa odrębne obrazy, odpowiadające perspektywie lewego i prawego oka. Jeśli nie włożymy specjalnych okularów z filtrami widzimy podwójnie. Soczewki w okularach korygują nam efekt dzięki wspomnianym filtrom, które przysłaniają drugi widok, pozwalając każdemu oku widzieć tylko jeden obraz. I po raz kolejny mózg okazuje się pomocnym narzędziem. To właśnie on łączy widziane obrazy przez co jesteśmy w stanie zobaczyć ich głębię. Dodatkowo trzeba podkreślić fakt istnienia kilku technik wykorzystywanych do projekcji podwójnych obrazów przy wyświetlaniu filmu 3D.

Myślę, że aby w pełni uzmysłowić każdemu szansę zmian, przed którymi znajduje się obecna kinematografia trzeba przedstawić, chociaż w telegraficznym skrócie, historię kina trójwymiarowego. Niemożliwe jest zrozumienie w pełni tego zjawiska, jeśli nie będą znane pewne fakty, walka dawnych twórców o widza i o coraz to lepsze technologie ukazywania iluzji trójwymiarowości.



Avatar

Historia trzeciego wymiaru

Tak naprawdę filmy trójwymiarowe istnieją wokół nas dużo dłużej niż szerokoekranowe. Przenieśmy się na chwilę do roku 1838, kiedy to Charles Wheatsone, w oparciu o pochodzące z epoki renesansu teorie perspektywy, skonstruował pierwszą przeglądarkę stereoskopową. Urządzenie to było złożone z wielu ustawionych pod kątem luster, i zawierało dwa odrębne rysunki: jeden dla prawego i jeden dla lewego oka. Gdy oglądało się oba rysunki w tym samym czasie wynalazek Wheatstona dawał trójwymiarowy obraz. Był to pierwszy krok do narodzenia się nowe ery w fotografii ruchomej i tradycyjnej. Już wtedy zdawano sobie sprawę, że aparaty fotograficzne można w łatwy sposób przystosować do wytwarzania stereoskopowego obrazu. Wkrótce świadomość została przekłuta w kolejne osiągnięcia.

Po okresie bardzo małego postępu w projekcji 3D, rok 1890 przyniósł nagłe ożywienie w tej materii. Wyobraźmy sobie, że właśnie wtedy pionierską technikę z tej dziedziny opatentował Brytyjczyk William Frise-Greene. W tym samym roku Ducos du Hauron stworzył i opatentował udoskonaloną wersję dwukolorowego (anaglifowego) systemu poprzez nałożenie na siebie pary przezroczystych obrazów stereoskopowych (jeden czerwony, drugi niebieski) jeden na drugim. Podczas projekcji widz mógł obejrzeć trójwymiarową scenę przez okulary o szkłach czerwonym i niebieskim.

Do końca wieku pojawiły się ruchome obrazy a technika 3D nie była daleko w tyle. W 1897 pan C. Grivolas przystosował technikę anaglifu do filmów dzięki użyciu specjalnie zbudowanej kamery naświetlającej dwie rolki filmu jednocześnie, poprzez dwa obiektywy umieszczone od siebie w odległości ludzkich oczu. Powstałe kopie były następnie wyświetlane jednocześnie na tym samym ekranie przez dwa połączone projektory, jeden z czerwonym filtrem, drugi z niebieskim. Ponownie, publiczność przywdziała okulary o szkłach czerwonym i niebieskim, tyle że tym razem zobaczyła trójwymiarowy obraz ruchomy. Sądzę, że, efekt musiał zrobić piorunujące wrażenie na "wiktoriańskich oczach". W przyszłości filmy 3D będą wyświetlane niemal w identyczny sposób.

Przez cały XX wiek twórcy z największych wytwórni oraz ludzie zupełnie z nimi niezwiązani eksperymentowali z techniką 3D. Kiedy tylko udało im się pokonać jakąś przeszkodę, jej miejsce zajmowały inne problemy (np. synchronizacja dwóch taśm, zbyt mała jasność i ostrość obrazu, montaż filtrów). W latach 40 powstało urządzenie, które było niezmiernie interesującym i wartym wspomnienia wynalazkiem w technologii obrazu trójwymiarowego, nawet jeśli nigdy nie było dostępne w użyciu komercyjnym. Mowa o wektografie firmy Polaroid opracowanym przez Edwin Landa z Polaroid Corporation. Zdawałoby się, że technologia wektografu rozwiązałaby każdy problem związany z projekcją trójwymiarową. Wykorzystano tylko pojedynczy obraz na taśmie; użyta została cała powierzchnia klatki filmowej poprawiając jasność i wyrazistość obrazu, przy czym nie trzeba było montować filtrów polaryzacyjnych, luster czy pryzmatów na projektorze. Dodatkowo film był praktycznie pozbawiony "ziarnistości". W przeciętnym filmie obraz złożony jest z różnych gęstości substancji chemicznej zwanej halogenkiem srebra, podczas gdy obraz powstający przy udziale wektografu składa się ze zmieniających się stopni polaryzacji. Film jest pokryty podwójną warstwą tak że obraz z lewej strony może być umieszczony na jednej stronie filmu, a prawy obraz na odwrocie co oznacza koniec problemów z synchronizacją, których nie można było usunąć podczas projekcji filmów trójwymiarowych w formacie podwójnego obrazu. Sam film stanowił filtr polaryzacyjny więc tylko publiczność musiała zakładać szkła polaryzacyjne żeby oglądać obraz trójwymiarowy na ekranie. Te obrazy były poukładane w filmie na zasadzie wykorzystania systemu przepływu barwnika, podobnie jak w technologii technikoloru. Wersja jednokolorowa została opracowana dla Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych podczas II Wojny światowej, a Land na prośbę Warner Brothers ostatecznie opracował w pełni kolorową wersję. Niefortunnie był to czas końca ery filmów trójwymiarowych i Warners stracili zainteresowanie produkcją obrazów w tym formacie, a sfrustrowany Dr Land został pozbawiony rynku zbytu swojego wynalazku.

Trudno nie zastanawiać się jak potoczyłyby się losy wektografu gdyby nie znudzenie widzów tą techniką a co za tym idzie strata zainteresowania przez wytwórnie. Wyobraźmy sobie, że Warner Brothers przyjęli wynalazek Landa. Zdecydowanie uważam, że gdyby tak się stało nasza dzisiejsza technika 3D z pewnością byłaby o wiele bardziej rozwinięta. Sądzę, że to największa strata jaka miała miejsce w historii filmu trójwymiarowego. Można szczerze żałować, że wektograf nie powstał w bardziej przychylnym czasie...

Mimo ogromnego rozwoju tej technologii w latach 50 droga ku upadkowi była nieunikniona. Złożyły się na to dwa główne czynniki. Dystrybutorzy żądali podwójnej opłaty od właścicieli kin za filmy (dwie roli) a co za tym idzie bilety na te seanse były droższe, publiczność nie zawsze chciała płacić więcej. Drugim problemem była kondycja widzów po seansie. Jeśli jeden z projektorów nie trzymał ostrości po pewnym czasie oczy widzów były podrażnione. Widzowie zaczęli unikać seansów 3D tym samym wbili ostatni gwóźdź do trumny trzeciego wymiaru.

Na tym historia trzeciego wymiaru mogłaby się zakończyć a twórcy przestaliby zawracać nim sobie głowę. Na szczęście tak się nie stało. Zaczęto eksperymentować z tym formatem na ekranie szerokokątnym. Efekty były bardzo średnie, jednak walka o wskrzeszenie 3D trwała nadal.

Spoglądając wstecz, można zaryzykować stwierdzenie, że lata 1973-1985 można nazwać odrodzeniem. Chociaż nie było to odrodzenie satysfakcjonujące. Próbowano wtedy w mniejszych bądź większych wytwórniach kręcić film najprostszą techniką 3D. Efektem tego były takie produkcja jak chociażby: "Comin' at Ya!" (1981); "Piątek trzynastego III" (1982) czy w końcu "Szczęki 3" (1983) - jeden z najsłabszych filmów 3D jakie powstały w tamtym okresie. Nie najlepsze scenariusze filmów kręconych w trójwymiarze oraz ułomność tej technologii mogły zagwarantować tylko krótkotrwały sukces i... kolejną śmierć...

I tu całkiem niespodziewanie nastaje zmartwychwstanie, rewolucja i drugi złoty wiek (nieprzychylni mówią, że to raczej "wiek pozłacany", czas pokaże). Otóż w 1986 roku powstaje format IMAX 3D. Publiczność ma okazję przeżyć nowe doznania podczas pierwszego pokazu filmu "Transitions" w Vancouver. Od tamtego czasu twórcy i producenci ani na moment nie zapomnieli o tej technologii a rokowania na przyszłość są bardzo obiecujące.

Warto w kilku słowa wspomnieć o tym jak działa IMAX. Taśma filmowa w tym formacie posiada dwa razy większą rozdzielczość niż standardowa, czyli wynosi 70 mm, kadr jest ustawiony poziomo a ekran ma wymiary 22 x 16 metrów (różnią się one nieznacznie w zależności od specyfiki danego kina - proporcje wynoszą 1,43:1. W tych kinach mamy do czynienia z dwoma projektorami, a co za tym idzie na ekranie wyświetlane są dwa filmy (dla lewego i prawego oka). Fale świetlne są względem siebie spolaryzowane. Po nałożeniu okularów z filtrami polaryzacyjnymi widz jest w stanie zobaczyć głębię.

Trzeba jednak uczciwie powiedzieć, że IMAX nie tylko stwarza wielkie możliwości ale tworzy wiele problemów, na które twórcy muszą zwrócić szczególną uwagę. Pierwszym z nich mogą być trudności z percepcją spowodowane tym, że widz musi ogarnąć wzrokiem nazbyt duże pole (nawet jeśli usiądzie w najlepszym miejscu). W tej sprawie wypowiedział się kiedyś Bill Lawrence (brytyjskie Muzeum Narodowe Fotografii, Filmu i Telewizji):

Kiedy się ogląda telewizję, widzi się od razu cały ekran i na pierwszy rzut oka wiadomo co się dzieje. W kinie - w zależności od tego gdzie się usiądzie - też nie powinno być kłopotu ze śledzeniem akcji. Ale w kinie IMAX jedną z komplikacji jest ogromna skala ekranu. Zaabsorbowanie obrazu, zrozumienie co do nas dociera trwa dłuższy czas. Zostaje się w tyle za akcją. Filmowcy musieliby poeksperymentować z tym nowym medium, ale mało kto ma czas, żeby się nim bawić i zrozumieć jak działa.

Lawrence poczynił jeszcze jedno słuszne spostrzeżenie - brak czas (również pieniędzy i chęci) nie pozwala na poznanie i zmierzenie się z tym formatem.

Drugim problemem jest fakt stosowania tych samych technicznych "trików" do filmów 3D jak i 2D. Ze względu na to, że jako widzowie, czujemy się niemal tak jakbyśmy zostali przeniesieni w sam środek akcji, nasz sposób postrzegania zmienia się diametralnie. Tutaj trzeba postępować z widzem bardzo delikatnie. Należy zmienić sposób robienia ujęć i narracji, kamera musi być bardziej statyczna, dynamika panoram jest do poprawienia jak również zbliżenia twarzy i najważniejsze: nagłe zmiany ogniskowej nie wchodzą w grę (operatorzy z pewnością mogą czuć się niepocieszeni, ponieważ zabieg ten jest bardzo chętnie przez nich stosowany). Dorzućmy do tego nagłe zbliżenia i oddalenia, krótkie ujęcia, kamerę z ręki oraz jej (nie)kontrolowane drżenie.

Skutkiem problemu drugiego i zarazem trzecią niedogodnością jest to, że niektórzy widzowie mogą poczuć się niedobrze oglądając takie filmy. Mogą wystąpić zawroty i ból głowy, ból oczu oraz ogólnie złe samopoczucie. Technologia ta ma za zadanie budzić zachwyt i rozbawiać ludzi a nie fundować im migrenę. Jest nad czym pracować.



Avatar

Zdaje się, że właśnie stoimy u progu nowe ery kina 3D a może nawet kina w ogóle. Prawdopodobne jest, że osobą która zapoczątkuje całą tę burzę będzie nie kto inny jak sam James "Król świata" Cameron, który jest wielkim zwolennikiem formatu IMAX. Jak do tej pory reżyser nakręcił kilka filmów dokumentalnych w tej technologii (zarówno krótki jak i pełny metraż). Jakiś czas temu wyznał:

Dałem sobie słowo, że swój następny film fabularny nakręcę w wersji trójwymiarowej. Część reżyserów to zaciekawi, innych nie. Dla widza to na pewno wrażenie nowej jakości. Widownia ma naprawdę wrażenie, że jest fizycznie obecna na miejscu akcji.

I jak się okazało słowa dotrzymał. Właśnie trwają prace nad jego najnowszym obrazem zatytułowanym "Avatar". To właśnie z tym filmem bardzo wiele osób wiąże ogromne nadzieje. Jak już wspominałem na początku będzie to najdroższy film w historii, w pełni trójwymiarowy. Będą występować w nim zarówno prawdziwi jak i wirtualni aktorzy. Na potrzeby filmu powstały nowe technologie i programy komputerowe przydatne do grafiki. Jedną z takich nowości jest system "Performance Capture" - ma on zapewnić niespotykaną dotąd realność obiektów (między innymi aktorów) wykreowanych komputerowo. Stworzono nawet nowe kamery noszące nazwę Cameron/Pace 3-D HD. Ci którzy choć w pewnym stopniu śledzą co dzieje się w kinie 3D, wiedzą że "Avatar" był zapowiadany już na rok 2005. Opóźnienia wydają się być rzeczą oczywistą, biorąc pod uwagę to, że np. kamery modyfikowano około sześciu lat a sam test programów do grafiki komputerowej trwał półtora roku. Po długiej ciszy ogłoszono oficjalnie, że początek zdjęć przypada na kwiecień 2007 roku. Warto wiedzieć, że Cameron wymyślił projekt już w 1997 roku, jednak uważał, że technologia jest jeszcze zbyt mało rozwinięta. Jako sojuszników zyskał Petera Jacksona i jego firmę WETA - zajmującą się efektami specjalnymi. Premiera została ustalona na 22 maja 2009 roku. W połowie grudnia 2007 do widzów dotarła wiadomość o zmianie daty. Studio 20th Century Fox wyznaczyło kolejny termin na 18 grudnia 2009 roku. Swoją decyzję uzasadniło potrzebą czasu na "post-produkcję i dopracowanie do perfekcji efektów specjalnych realizowanych w pionierskiej technologii opracowanej przez Camerona i WETA".



Avatar

Ci, którzy zagłębili się w tę krótką historię kina trójwymiarowego na pewno rozumieją, że to co dzieje się dzisiaj na trwałe może zmienić kształt przyszłej kinematografii. Możliwości techniczne do jakich dzisiaj mamy dostęp sprawiają, że to o czym śniliśmy wczoraj, dzisiaj staje się realne. Jedno jest pewne - trud, który przez lata ludzie wkładali żeby ulepszać tę technologię na pewno nie zostanie zmarnowany w naszych czasach, ponieważ są tacy którzy próbują wciąż coś ulepszać i stale podnosić poprzeczkę. A co jeśli wynik będzie pośredni? Jeśli zamiast rozwoju kina 3D będzie potrzeba konwertowania filmów 2D na 3D? Czy na dłuższą metę takie eksperymenty mają sens? Jak będzie wyglądało kino, kiedy "Avatar" odniesie sukces? Czy publiczność będzie umiała zaakceptować ogromne zmiany czy może nadejdzie kryzys? To już problemy na osobne rozważania.