Nie jest to dzieło na miarę "Terminatora" czy "Titanic'a". Świetny i nowatorski technicznie, ale historia bez szału. Obejrzeć można, może się podobać i na pewno nie jest to czas zmarnowany, ale nie jest to z całą pewnością arcydzieło. Chciałem poruszyć sprawę, która już nie raz na forum wałkowano.
1. Jake Sully jest zdrajcą i nic tego nie zmieni. Zawarł na Ziemi umowę i powinien był się z niej wywiązać - jako żołnierz powinien wiedzieć co to honor. Pułkownik słowa dotrzymał i ani razu nie zagrał z Sully'm nieczysto. Nasz bohater zdradził w perfidny sposób i dla swojej korzyści. GDYBY NAVI WYGLĄDALI JAK KREWETKI Z "DISTRICT 9" JAKE ZA CHOLERĘ NIE PRZESZEDŁBY NA ICH STRONĘ. MIAŁ BY W DUPIE ICH WSPÓŁŻYCIE Z NATURĄ, IDEAŁY I CAŁY TEN ZASMARKANY LAS. POLECIAŁ TYLKO I WYŁĄCZNIE NA NEYTIRI, A KONKRETNIE NA DRUGORZĘDNE CECHY PŁCIOWE I NIC WIĘCEJ. GDYBY NEYTIRI BYŁA KREWETKA SPLUNĄŁBY NA NIĄ I ROZDEPTAŁ JAK KARALUCHA. Zrobił to dla swoich własnych snobistycznych powodów czyli dla TYŁKA i UST Neytiri. To najniższa i najpodlejsza forma (motyw) zdrady.
2. Popełnił błąd nie tyle taktyczny, co wręcz strategiczny - wypuścił jeńców, pozwolił wrócić im na Ziemię, zamiast (jak to robi z powodów politycznych prawdziwy przywódca) ich wyrżnąć. Ci mając wiedzę o przebiegu bitwy z Navi, przekażą ją na Ziemi siłom inwazyjnym, które w perspektywie lat niechybnie uderzą na Pandorę. Jeśli w sprawę Pandory i unobtanuim wpakowano setki miliardów dolarów (a raczej bilionów), to Ziemianie w dobie kryzysu energetycznego nie odpuszczą ot tak. A mając doświadczenie klęski pułkownika Quaritch'a nie popełnią tych samych błędów - na starcie rozniosą czymś naprawdę mocnym drzewo dusz, a potem spacyfikują resztę bronią konwencjonalną. Słowem - z Jake (który zna ludzi na wylot) marny strateg
No nie zgodzę się z tezą zdrady, główne dlatego, że ani nikomu nic nie przysięgał, ani nie była to operacja wojskowa - co jasno na początku zostało określone. Sprawa następna, to jeżeli nazwiemy takiego człowieka zdrajcą to trzeb by większość honorowych obrońców uciśnionych spalić na stosie, no bo przecież to są zdrajcy, działali przeciw despocie, mimo wcześniejszej przynależności do agresora. Dlaczego żołnierzy węgierskich nikt nie nazywa zdrajcami, skoro powinni tępić AK, a mimo wszystko nawet wspierali ich? Bo mieli własnie honor. Tutaj mówisz, że Jake nie miał honoru - co jest chyba bardzo niesłusznym stwierdzeniem, skoro stanął do walki po stronie pokrzywdzonych, a z kolei pułkownika według obecnych standardów moralnych i nawet prawnych skazano by z miejsca na dożywocie za coś takiego. Tutaj można nawiązać do bardzo pięknej refleksji jednego z oskarżonych w "Ludzie honoru" - "(...)mieliśmy bronić słabszych(...)". Co do prywatnych pobudek Jake, to każdy widzi to jak chce, na pewno pociąg do Neytiri odgrywa swoją rolę, ale tak naprawdę jakiekolwiek skrajne sugestie w tym kierunku będą czystą spekulacją - jak to się mówi, prawda zawsze leży gdzieś po środku. Poza tym nadmieniam, że jego przemówienie było zaraz po stracie Grace, więc w tym momencie raczej nie w głowie mu były amory.
Zabijając jeńców stałby się czymś na wzór mordercy z Katynia, więc jego postępowanie dowodzi właśnie honorowego postępowania. Co do ponownej agresji z ziemi, to właśnie zrobił doskonały ruch polityczny i strategiczny zarazem - w ten sposób zdobywa się przychylność opinii publicznej, która już nie raz zmieniała oblicza konfliktów. Gdyby ich wymordowano, to władze miałyby piękny argument za inwazją, a w taki układzie dokonując ponownego najazdu wyjdą w oczach ludzi na morderców i złodziej. Trzecia sprawa, to władze odetną się od prywatnej korporacji, bo to przecież ona narobiła takiego bydła - w oczach wyborców od razu zyskuje się wiele. Życie to nie gra Civilization - tutaj wywołanie wojny jest bardzo trudne, żeby nie zeżreć własnego ogona. Nawet tragedia WTC nie była tak silnym bodźcem, żeby na długo starczyła jako argument do kampanii zbrojnej, ciągle narasta niechęć do całej operacji.
No ale to jest moje zdanie, kieruje się tylko tym - co obecnie widzę i co nam historia podaje, może się mylę, czas pokaże.
Był na kontrakcie firmy, która reprezentowała rząd. Umowa to umowa.
A co do zdrady "na pewno pociąg do Neytiri odgrywa swoją rolę" - powtarzam to co napisałem powyżej - CZY JAKE WALCZYŁBY ZA SPRAWĘ NAVI O WYGLĄDZIE KREWETEK (albo jakimś innym niehumaonidalnym) ? - bo mi wydaje się że nie
Nazwij to "porzucenie pracy" - poza tym, weźmy taką sytuację, firma wylewa ściek do rzeki i zaczynają ginąc ludzie w pobliskiej wiosce - jeden z pracowników wyłamuje się i zaczyna z tym walczyć. Gdzie tu widzisz zdradę? Mamy obowiązek przeciwdziałać łamaniu zasad moralnych i prawa, tak więc pojęcie zdrady odnosi się raczej do pułkownika, który nie dość że rozpętał wojnę, to jeszcze jeszcze nie krył swoich intencji - terrorem będzie zwalczał broniących swej planety i życia. To, że firma miała zlecenie rządowe, nie usprawiedliwiaj jej działania, tym bardziej, że doprowadziło to do śmierci wielu istnień - tak więc takie poczynania to także skrajna głupota.
Neytiri nie wygląda jak krewetka, nie zachowuje się jak krewetka więc nie będę tego w ten sposób rozważał - bo to jest gdybanie. Pierwsza sprawa, to na planecie owych krewetek ludzie mogliby robić co najwyżej za sprzątaczki, druga sprawa - odnośmy się do stanu faktycznego. To czy uczucie Jake'a do Neytiri było jedynym bodźcem do działania - nie sądzę, widział śmierć Na'Vi, ból po stracie Grace, to chyba jednak silniejsze emocje i to one grają tutaj pierwsze skrzypce.
Witam. ja myślę, że to całkiem możliwe, że jakby Nevi wyglądali jak krewetki to też mógłby się zakochcać.
Dlaczego? Proszte- zakochał się będąc w ciele avatara- to było połączenie DNA tubylców z DNA ludzkim. Jakby połączyć DNA krewetek z ludzkim to pewnie byłby bardzo podobny do tych krewetek i podobałaby mu się przedstawicielka tej rasy ( byłby przeciez w co najmniej w połowie krewetką). POzdrawiam
Ja po czesci musze przyznac racje ale nie do konca. Nie sadze ze zdrada Jake'a byla motywowana uroda Neytiri lub po prostu brakiem honoru. Zauwaz pierwsza reakcje Jake'a po wcieleniu sie w cialo jego avatara. Euforia wziela gore kiedy zdal sobie sprawe ze znow ma sprawne nogi. W pierwszej kolejnosci wybiegl z sali biegnac bez celowo przed siebie. Pozniej jest ujecie na jego nogi w ziemi. Cos mi sie wydaje iz to zdecydowalo o jego decyzji po jakiej stronie sie ulozyc.
Weteran wojenny ze sparalizowanymi nogami w wieku kolo 30 (na tyle mi wygladal) ktorego zdecydowanie nie stac na operacje kregoslupa aby odzyskac wlad w nogach ( sam o tym mowi na samym poczatku). Avatar zapewnil mu ze tak powiem bezplatna szanse na nowe zycie. Reszta to byla juz tylko kwestia moralnosci. Poniewaz nawet jakby sie ustawil po stronie pulkownika kiedys by tam odzyskal nogi no i zycie by sie toczylo dalej ale czy moglby zyc z ta swiadomoscia - co zrobil - zdradzil gatunek Na'vi aby rzad na tym zrobil fortune tylko dlatego aby odzyskac nogi - i koniec. Podejrzewam iz psychicznie by z tym nie wytrzymal - nie byl takim typem czlowieka.
Z drugiej strony stajac po stronie ludu Na'vi mial juz praktycznie ulozona przyszlosc gdyz zostal przyjety do ludu Omaticaya, ma kobiete, ma dom, jest akceptowany. Niczego wiecej mu nie brakowalo gdyz powiedzmy sobie szczerze takie zycie by spokojnie wystarczylo. Zero zobowiazan. A co najwazniejsze stanal na nogi i nie jest wiecej uzalezniony od wozka. Niestety ta decyzja skazal lud Na'vi na pewna zaglade w przyszlosci. Bankowo gatunek ludzki wroci na Pandore z 5x wieksza sila i zrobi taka jesien sredniowiecza jaka sie w zyciu nie snila gatunkowi Na'vi. A wszystko to wylacznie dla kasy (tego mineralu tam). Zaloze sie o piwko ze Avatar 2 bedzie wlasnie o powrocie ludzi na Pandore i kolejnej wojnie gatunkow. W miedzy czasie Jake pewnie zalozyl sobie juz rodzinke itd.
Ja nadal działanie Jake'a nie nazwałbym zdradą - są pewne priorytety i według kryteriów, o wyższej wartości powinno wyznaczać się kierunek czynów.
Co do kontr-inwazji - może w fikcyjnym świecie kina jest to możliwe, natomiast jeżeli oprzemy się o realizm, to nikt nie będzie prowadził wojny, gdzie wszyscy widzą, że chodzi o kradzież i zabijanie. To polityczne samobójstwo, wysyłanie tam wojska - raczej będzie próba porozumienia w jakimś stopniu. Jak znowu wytłumaczyć eskalację śmierci, zarówno rdzennych przedstawicieli, jak też żołnierzy - bo to z obroną nie ma nic wspólnego.
Poczekamy, zobaczymy.
"jeżeli oprzemy się o realizm, to nikt nie będzie prowadził wojny, gdzie wszyscy widzą, że chodzi o kradzież i zabijanie" - a co powiesz o Iraku ?
Powiem tylko tyle, że w w tym kraju ludzi ginęli z głodu, żyli w skrajnym ubóstwie, a przywódca był zwykłym tyranem. Tak więc nie jest to dobry przykład, bo nikt nie bronił nikomu handlu zagranicznego, tylko że kupowanie od kogoś, kto za te pieniądze wybuduje jakąś broń, no raczej nie jest to dobry pomysł.