"A mi się tam Avatar podobał..."- Właśnie to zdanie chciałbym przytoczyć. Usłyszałem je podczas kłótni dwóch gości wychodzących właśnie z sensu. (Dodam że wtedy właśnie czekałem na mój pierwszy seans Avatar 3d). Jeden z tych gości wytykał filmowi: słabą fabułę, sztampowe dialogi, odczucie deja vu przy oglądaniu i wiele innych rzeczy których już nawet nie pamiętam. Jego kolega odparł na jego narzekanie powyższym zdaniem. Zastanowiłem się wtedy czy faktycznie warto obejrzeć tą kiepską fabułę, sztampowe dialogi, itd itp... Dodam, że nie czytałem wcześniej recenzji, opinii, nie oglądałem trailerów na tyle na ile było to możliwe aby nie popsuć sobie wrażenia.
No i jest... stało się... Jestem w kinie:
Pierwsze 15 minut: (Beautifull)
WOW! Faktycznie efekty niezłe! zresztą jakie efekty! To po prostu CUUUDOOO graficzne Piękny obraz głębi...
30 minut później: (No fajnie ale kiedy startujemy z fabułą???)
Jeszcze lepiej graficznie ale kiedy to się wszystko rozkręci? Ale na szczęście nie odczuwam uczucia nudy ani znużenia obrazem na razie jest git!
Połowa filmu: (Neytiri I love you!!!)
Wątek miłosny świetnie poprowadzony, urzeka na swój oryginalny sposób rodzenia się miłości między kosmitką która nie wiem jak to zrobił Cameron ale jest pociągająca tak samo pod względem charakteru jak i wyglądu, nieźle. W dodatku sam zauważyłem (tak jak nie czytałem wcześniej recenzji) pewną analogię do wojny w Iraku, ekologii i wysiedleń Indian. Zaczynam czuć że fabuła nie jest najmocniejszą stroną tego filmu ale do cholery?? Ja się nie nudzę wręcz czekam na następne obrazy co się dzieje? Przecież fabularnie Avatar to przecież przerobiona kopia innych filmów dlaczego się więc nie nudzę? Może urzekła mnie ta prostota sam nie wiem
3/4 (Rozkręcamy się)
No i się zaczęło rozkręcać, coraz bardziej mi się to podoba, i co ztego że zerżnięte z Pocahontaz? Tutaj to wygląda lepiej!
4/4 (I niebieskie kocury żyły długo i szczęśliwie)
I koniec typowo happy endowy taki "hollyłódzki" Dlaczego nie mam uczucia nie smaku bo przecież fabuła była trochę tandetna? Nie o tym teraz myślę... Myślę o całym filmie i biorę głęboki oddech ogarniając ostatnie sceny filmu.
OCENA:
Na film poszedłem z lekkim negatywnym nastawieniem wobec niego i to głównie za sprawą tego gościa co wymieniał same negatywne strony filmu. No i miał rację! Miałem odczucie deja-vu na tym filmie i co z tego? To wszystko co znałem zostało po prostu upiększone a nie tylko powielone. Sztampowe dialogi? Może i są ale gdy oglądasz film nie zwracasz na nie uwagi. Tandetna fabuła? - 100% racji! Tyle że ona odgrywa tutaj drugorzędną role! Ten film według mnie pierwszorzędnie pokazuje piękno animacji brawo nie widziałem jeszcze tak pięknego obrazu! Może to nawet lepiej że fabuła odgrywa tutaj drugorzędną rolę? Może przez to bardziej możemy się skupić na pięknie planety Pandora? Zresztą to jest tylko głupie gdybanie! Naprawdę pomimo wielu wad oceniam Avatara bardzo wysoko 8/10! Pozycja obowiązkowa! Jeśli będzie Avatar 2 (a podobno będzie) Chciałbym żeby tylko poprawili fabułę! (a tak swoją drogą to może przez przyszłą kontynuację są braki fabularne? Może w pierwszej części Avatara mamy się faktycznie skupic głównie na jego oprawie graficznej a druga będzie majstersztykiem fabularnym? ) Wtedy 10/10 murowane!
P.S.
Do wszystkich wielkich "e-krytyków":
Wiem, że panuje w Polsce moda na narzekanie i szydzenie ze wszystkiego co jest powyżej średniego pułapu i co choćby trochę jest inne. Ale ludzie! Film ma cieszyć dawać radość w pewnym stopniu odzwierciedlać marzenia. A wy z filmu robicie źródło problemów: To kiepsko fabularnie, to sztampowe dialogi, to statek nie naturalnie ląduje... Zamieniając się na siłę w krytyków wypatrujecie w filmie tylko minusów, wad i wpadek i to wam tak naprawdę odbiera przyjemność z oglądania!
P.S.
Wyprzedzam wasze opinie:
Nie mówcie mi tu o kwestii gustów bo nich powinno się rozmawiać! A tym bardziej o wolności słowa, skoro ona jest to wypowiadajmy się ja to już zrobiłem...