7,4 823 tys. ocen
7,4 10 1 823090
6,8 70 krytyków
Avatar
powrót do forum filmu Avatar

Najnowsze dzieło Jamesa Camerona bije wszelkie możliwe rekordy oglądalności. Z tygodnia na tydzień dowiadujemy się o kolejnych sukcesach ze sprzedaży biletów zarówno w Stanach jak i za granicą. Zaledwie po miesiącu emitowania w kinach na całym świecie zarobił prawie 1,5 mld. dolarów (by przebić triumfującego „Titanica” potrzebuje „tylko” 400 mln.). Na wczorajszej gali wręczania Złotych Globów zdobył dwie najważniejsze kinowe nagrody (za najlepszą reżyserię i dramat). Jeżeli zapowiadane kontynuacje będą równie trafne to film ma ogromne szanse dołączyć do klasyków takich jak „Indiana Jones”, „Star Wars” czy „Władca Pierścieni”. Ogromna rzesza fanów celebruje Avatara za zrewolucjonizowanie kina od strony technologicznej, która pomaga się przenieść do innego świata przygotowanego od podstaw. Jest to zarazem epicki film przygodowy (z dodatkiem „science fiction”) dla wszystkich.

Wyżej wymienione fakty i prognozy można bez problemu wyłapać i tak brzmi oficjalna „wersja wydarzeń”. Avatar wywarł wrażenie na ludziach, mało kto przechodzi obok niego obojętnie. Jedni popadają w zachwyt a inni mają mu wiele do zarzucenia. Na ten przykład ja.

To co skusiło mnie do obejrzenia filmu to ogromna promocja, ciekawość za czym idą miliony i, co najważniejsze, zapowiadana rewolucja porównywana z wprowadzeniem dźwięku. W skrócie: „W którą stronę zmierza kino”. Jak nie jestem fanem efekciarskiego kina tak dałem się przekonać informacjami napływającymi zewsząd (prasa, telewizja, Internet, znajomi). Nakręciłem znajomych, zarezerwowałem dobre miejsca, kupiłem mój najdroższy w życiu kinowy bilet, usiadłem wygodnie w fotelu i z przyjaznym nastawieniem poddałem się obiecywanej przygodzie. Z minuty na minutę pozytywna energia ulatywała ze mnie. Efekty przyznam niespotykane dotychczas, ale dla mnie powinny one stanowić tło dzieła a nie jego trzon. Przez cały seans miałem nieodparte wrażenie, że już to gdzieś widziałem. Fabuła rażąco przypomina „Pocahontas” – bajkę Disney’a skierowaną dla dzieci. Podobieństwo nie tylko merytoryczne… obie „bajki” są równie zawiłe. Ja potrzebuje w kinie choć trochę głębi przekazu. Tu wszystko podane jest na talerzu, co prawda w ładnej zastawie, ale już przed daniem głównym wiedziałem co będzie na deser. Przyznam szczerze, że nawet raz nie musiałem się skupić na tym filmie. Nad fabułą nawet nie było co bo „Pocahontas” widziałem, ale nie było postaci, z którą mógłbym się identyfikować, poczuć jej dramat moralny lub pasję. Ani jednego zwrotu akcji. Zwiastun bezczelnie odpowiedział na wszystkie potencjalne pytania dotyczące treści, które mógłbym zadać. Puenta filmu (szanuj środowisko, nie bądź chciwy – „aluzja” do amerykańskiej armii) była dla wyłapania dosłownie dla każdego. Gra aktorska nie zachwycała. Każda z postaci jest tak typowa, że można przewidzieć jej zachowanie, mimikę i nieraz odpowiedź. A może w dialogach pojawiło się coś błyskotliwego? Wręcz przeciwnie. W trzech słowach: pospolite, prostackie, typowe.

Cały film najchętniej bym w nich ujął. Może bym dodoał, że przereklamowany. Pierwsze pytanie, które rzucam w powietrze, to o to jaki jest sens robienia czegoś tak uniwersalnego? Ja w kinie szukam głębi, refleksji... A ten populizm (prosta, ładna bajka dla każdego - nie ukrywajmy) niczemu chyba dobremu nie służy. Robi koktajl ze wszystkich wartości jakie znamy... ujednolica, zlewa. Amerykański kicz pod amerykański móżdżek! Avatara postawić na półce obok Caca-coli i McDonalda - ogromna promocja za coś niezdrowego i dla wszystkich. Brzydzi mnie to i poniekąd przeraża. Jak mogłem się nabrać, że zobaczę przełom porównywalny do wprowadzenia dźwięku.

Taka tendencja (obrazki na korzyść myślenia), widoczna już z 50 lat, doczekała się swojego apogeum. Poprzednie podobne superprodukcje były albo bardziej złożone („Star Warts”), albo bardziej zawiłe („Piraci z Karaibów”), albo miały zwroty akcji („Mroczny rycerz”). Avatarowi bliżej do fajerwerków - można je oglądać, ale jakby się tak chwile zastanowić to poco? Reżyser zafundował mi 162 minuty na zastanowienia, dzięki którym rozwiałem wszelkie wątpliwości. Upokarzające jest zaproszenie tylu widzów na taki banał. Oczywiście mam świadomość, że to żaden przypadek i kwestia marketingu odgrywa tu główną rolę. Bardzo sprytnie rozegrana promocja (wprowadzenie zainteresowania przez pojęcie rewolucji, obietnice porażającego trójwymiaru – „Przyjdź do kina! Na DVD to nie to samo.”), pomnożyć to przez, nastawienie ludzi na to by zobaczyć a nie przemyśleć, daje nam, wypchany portfel producentów.

Kolejne pytanie w powietrze: czy kino musi być aż tak komercyjne? W kinie europejskim nie ma czegoś takiego a superprodukcje zdarzają się „od świąt” (Polska: „Quo Vadis”, ZSRR/Rosja - Wojna i pokój/9 kompania). Za to cała machina napędzana papką w kinach, które mają największy wpływ na opinie publiczną w 80-90% zawiera się w 3 głównych szablonach: komedia romantyczna, horror, efekty.

Kino europejskie, choć mniej produktywne, to pozwoliło na spłodzenie geniuszy takich jak Bergman (elitarne przemyślenia), Fellini (przyjemna groteska), przykładów mnóstwo. Przez nich kino w żaden sposób nie ucierpiało a jednak byli w stanie pokazać nowe możliwości. Im należy się szacunek bo postawili na ideologię a nie na populizm.

Populizm niestety wygrywa walkę na wielu płaszczyznach dlatego przykład Avatara jest tym bardziej znamienny. Kompot babuni przegrywa z Coca-colą, restauracja z klimatem i charakterem z McDonaldem. Rolls-Royce uległ Fordowi, warzywniak „U Jadzi” Wal-Martowi i wreszcie dobre kino Avatarowi. I mimo iż ten hit pozornie dał nam piękny, wyjątkowy i kolorowy świat to tak naprawdę go ujednolica…

ocenił(a) film na 9
yezy

Każdy ma prawo do własnej opinii - ale powiem krótko - wielbiam dobre wykwintne restauracje ale lubię też pójść do McDonalda - Avatar nie pretenduje do miana najambitniejszego dzieła wszechczasów - jest po prostu znakomitą czystą rozrywką na najwyższym poziomie dla szerokiej publiczności i co najważniejsze - przyciągnął znowu całe rodziny do kin.

ocenił(a) film na 1
piotrbimbasik

"czystą rozrywką na najwyższym poziomie dla szerokiej publiczności i co najważniejsze - przyciągnął znowu całe rodziny do kin." Czyli zgodzisz się, że McDonald 2:)
Zbieram więcej głosów:)

ocenił(a) film na 9
yezy

McDonald - zgoda - ale jako "posiłek z wysokiej jakości produktów, którym na pewno się nie struję, ani nie będzie mi niedibrze" - ta sama pólka co stare Gwiezdne wojny, seria Indiany Jonesa, ET - innymi słowy znakomita rozrywka, magia kina, ucieczka do innego świata od szarej rzeczywistości czyli esencja KINA.
PS. Ojca chrzestnego, filmy Lyncha, Cinema Paradiso - wolę obejrzeć w domu, w skupieniu, gdzie nikt nie siorbie coli i nie żre popcornu.

ocenił(a) film na 10
yezy

Nazywanie Avatara banałem świadczy jedynie o tym, że tak na prawdę go nie oglądałeś.
"Kolejne pytanie w powietrze: czy kino musi być aż tak komercyjne?"
A jakie ma być? Charytatywne? no żal.
"Upokarzające jest zaproszenie tylu widzów na taki banał."
Zapraszam do obejrzenia "Idealny Facet dla mojej dziewczyny". Zapewne to nie będzie dla Ciebie upokarzające a wręcz na twoim niskim poziomie. Ocenianie Avatara na 1 świadczy jedynie na twoją niekorzyść. Bo porównywanie go do np. "Gulczas[..]", którego również na 1 ocieniłeś, jest głupotą. Ale najwyraźniej bliżej Ci do głupoty, niż wrażliwości estetycznej.
Swoją drogą mógłbyś dać link do posta, z którego ten tekst skopiowałeś.
Bo sam go nie napisałeś.

ocenił(a) film na 1
xtomixx

"Nazywanie Avatara banałem świadczy jedynie o tym, że tak na prawdę go nie oglądałeś. " - widziałem, wszystkie wnioski moje

"A jakie ma być? Charytatywne? no żal. " - AŻ TAK!!!!! AŻ AŻ AŻ



"Zapraszam do obejrzenia "Idealny Facet dla mojej dziewczyny". Zapewne to nie będzie dla Ciebie upokarzające a wręcz na twoim niskim poziomie. Ocenianie Avatara na 1 świadczy jedynie na twoją niekorzyść. Bo porównywanie go do np. "Gulczas[..]", którego również na 1 ocieniłeś, jest głupotą. Ale najwyraźniej bliżej Ci do głupoty, niż wrażliwości estetycznej" - Tu sie nie popisałeś, nie skomentuje

"Swoją drogą mógłbyś dać link do posta, z którego ten tekst skopiowałeś.
Bo sam go nie napisałeś." - jak już prześledziłeś na co głosuje, to sprawdź jeszce co pisałem wcześniej o Avatarze, parę zdań się powtarza. A jeżeli byłby z neta to znalezienie go zajęło by Ci moment...

ocenił(a) film na 10
yezy

Wiesz co jest zalosne? Ze sam piszesz ze idziesz do kina zobaczyc rewolucje porownywalna do wprowadzenia dzwieku, wiec czego sie spodziewales? Ze rewolucja bedzie fabula? Chyba wiedziales skoro tyle o filmie slyszales wczesniej, ze rewolucja mialo byc 3d, emotion capture itp., wiec skad to rozczarowanie? Tak samo moge ja napisac o Twoim poscie - po pierwszych slowach myslalem ze facet wie o czym pisze, ale im dalej brnal w swoim bezsensownej argumentacji rozczarowania filmem, tym bardziej ja bylem rozczarowany tym co pisales.

ocenił(a) film na 10
yezy

Jeżeli nawet fabuła przypomina historię Pocahontas to co z tego??Pocahontas to postać historyczna i nie ma tu mowy o plagiacie!!
Kino to rozrywka przede wszystkim a porównywanie tego filmu do filmów Bergmana jest nieporozumieniem.Dziwne jak można nie rozróżniać gatunków??
Avatar jet filmem wybitny w swojej kategorii!!!!!!

ocenił(a) film na 1
lolekk

"Kino to rozrywka przede wszystkim" No właśnie nie do końca. Twoje słowa mogły by stanowić osobny temat. To już jest kwestia gustu. Na rozrywkę bardziej stawia amerykański styl. europejski z reguły niesie jakieś życiowe przesłanie. Ja popieram europejski... zabrakło rzeczy, która mogła by mi się spodobać.

Bergman jest wybitny w swojej dziedzinie.
Avatar jest wybitny w swojej dziedzinie.
(dwie różne dziedziny, których nie mylę...)

Bergman nie krzywdzi kinematografii.
Avatar krzywdzi kinematografie.

ocenił(a) film na 9
yezy

Idąc za Twoim tokiem myślenia: Gwiezdne wojny, Indiana Jones, ET, Bliskie spotkania trzeciego stopnia, Alien/Aliens, Star trek, i w ogóle wszystkie filmy czysto rozrywkowe krzywdzą kinematografię - gratuluję, przykro mi ale Bergman mnie usypia podobnie jak większość filmów Kurosawy - nie wstydzę się tego - nie będę chylił czoła w myśl Gombrowiczowskiego - zachwyca mnie no WIELKIM WIESZCZEM BYŁ!!!

ocenił(a) film na 9
piotrbimbasik

Święte słowa - Słowacki wielkim poetą był. Ferdydurke prócz Mistrza i Małgorzaty to najlepsze co mnie spotkało w liceum (z lektur rzecz jasna).

ocenił(a) film na 9
yezy

A czym krzywdzi ? Że go dużo osób obejrzało ?
Gwiezdne Wojny też to robią i jakoś nikt nie płacze. Zrobiły z kina papkę dla mas i nadal nikt nie płacze. WTF ?

ocenił(a) film na 10
yezy

Moim zdaniem Bergman krzywdzi kinematografie. Bergman usiluje z kina zrobic teatr. Kino od samego swojego poczatku mialo byc rozrywka dla mas a nie dla wysublimowanego towarzystwa i klasy wyzszej, ktora uczeszczala do teatru i opery. W zwiazku z tym Avatar spelnia w 100% cel powstania kina. Filmy Bergmana - fabularnie bardzo dobre, ale rownie dobrze moglbym to zobaczyc w teatrze, albo w teatrze telewizji, niewazne. Do teatru ide w innym celu niz do kina. Ksiazke czytam w jeszcze innym celu. Jak ktos nie potrafi tego rozroznic ze to sa rozne rzeczy i maja rozne zadania do realizacji to bedzie sie przez cale zycie denerwowal ze znowu obejrzal beznadziejny film (bo np. bez zaciecia teatralnego) albo beznadziejna sztuke obejrzal w teatrze (bo np. bez rozmachu i szybkosci akcji jak w kinie) i tak dalej i tak dalej.

ocenił(a) film na 1
frozzen

"Kino od samego swojego poczatku mialo byc rozrywka dla mas a nie dla wysublimowanego towarzystwa i klasy wyzszej, ktora uczeszczala do teatru i opery"
Widzę mało wiesz o powstaniu kina. W Twoim mniemamiu pewnie Charlie Chaplin zapoczątkował kino. I chodziło o to by rozbawić innych. Pewnie nie wiesz nawet w jakim kraju powstał kinematograf

ocenił(a) film na 10
yezy

Dzięki bogu, ze ta intelektualna elita jest tak elitarna, że normalni zdrowi ludzi mogli by was przykryć swoimi kinowymi biletami :)
A ja ze swojej strony takie elicie nie chciałbym nawet chu**m z okna pomachać.

ocenił(a) film na 10
yezy

Pewnie nawet nie wiesz kto wymyślił taśmę filmową zrobioną na bazie celulozy. Boże, widzisz i nie grzmisz.. Jak można używać takich argumentów?

Kinematograf jest urządzeniem wtórnym, wcześniej były wynalazki Edisona, a on raczej nie wymyślał rzeczy ku uciesze wyższych sfer, tylko aby poprawić byt ludzi.

A w ogóle to ta dyskusja jest nie na temat, więc proponuję wrócić do Avatara ;)

ocenił(a) film na 10
yezy

Twoja głupota krzywdzi kinematografie. Następny zbolały fan bergmana zawitał do kina na epicką baśn sci-fi, i jest zaskoczony, że bohaterowie nie pierdolą 3 godziny o przemijaniu. Ciekawe jak kretyn sobie wyobraża, żeby efekty były dodatkiem do filmu dziejącego się na obcej planecie? Chciałby, żeby w filmie obca planeta pojawiła się na 30 sekund? A najbardziej żałosna ze wszystkiego jest ta pseudotroska o kino i wieczne podpieranie się 20 letnimi klasykami. Gdybyś tępy trolu 30 lat temu obejrzał gwiezdne wojny zapodawał byś taką samą gadkę, że prosta, bez przesłania, same efekty, wysiada przy Orsonie Wellsie i olaboga co to teraz będzie.

ocenił(a) film na 1
Negative

Też za Tobą nie przepadam, ale za to jak mi bezpodstawnie ciśniesz to bym Ci najchętniej najebał.

Efekty mogą być dodatkiem. Avatar był skrajnie prosty. Był dodatkiem do niczego. I proszę mi nie snuś bzdur, że to piękna historia, bo uniwersalna i prosta etc.

"A najbardziej żałosna ze wszystkiego jest ta pseudotroska o kino i wieczne podpieranie się 20 letnimi klasykami. Gdybyś tępy trolu 30 lat temu obejrzał gwiezdne wojny zapodawał byś taką samą gadkę, że prosta, bez przesłania, same efekty, wysiada przy Orsonie Wellsie i olaboga co to teraz będzie."

Jeżeli ty myślisz, że w kinie jest coraz lepiej to na prosty dowód mogę Ci powiedzieć, żę 20 lat temu nie musiałeś omijac plagi komedii romantycztnych, horrorow i innych filmow "rozrywkowych" na jedno kopyto.

ocenił(a) film na 10
yezy

Bo 20 lat temu nie kręciło się tylu filmów co teraz, a kino nie było w każdej wsi jełopie. 20 lat temu nie było for internetowych bo nie było internetu i nie nikt nie musiał czytać wypowiedzi takich idiotów jak ty.

ocenił(a) film na 1
Negative

kozak mocny w gebie na forum... powiedz gdzie mieszkasz...

ocenił(a) film na 10
yezy

A co jak powiem to fani bergmana zrobią mi wjazd na chatę? Taaaa elita intelektualna jest znana z tego, że lubi bujać się fura po mieście i czasem komuś naklepać. Jeszcze dodaj coś w stylu: nie pokazuj się we wrocławiu, to dopiero miałoby swój intelektualny ciężar.

ocenił(a) film na 10
yezy

"Pierwsze pytanie, które rzucam w powietrze, to o to jaki jest sens robienia czegoś tak uniwersalnego? Ja w kinie szukam głębi, refleksji..."

Czyli chcesz żeby wszystkie filmy były robione pod Ciebie i tylko dla Ciebie? :) hmmm

"Jaki jest sens robienia czegoś tak uniwersalnego?" Litości, ludzie jesteście już tak zmanierowani, że nie wiecie co piszecie.

ocenił(a) film na 10
anniepat

Im chodzi o to ze im glebsza i bardziej oryginalna tresc niesie ze soba film tym wieksza szansa ze oni beda jedynymi ktorzy to zrozumieja ;) I wtedy beda mogli sie na forum filmwebu przechwalac jacy to oni sa madrzy a cala reszta glupia. A tu zonk, niestety tym razem sie nie udalo ;)

ocenił(a) film na 8
frozzen

Naprawdę, porównywanie Bergmana i "Avatara" to jakieś piramidalne nieporozumienie - osobiście preferuję ambitne, autorskie kino, ale i nowego Camerona obejrzałem z dużą frajdą. I spieranie się o to, co ważniejsze, przypomina swoją jałowością spór o wyższość Bożego Narodzenia nad Wielkanocą. Acz nie ukrywam, że twierdzenie, że kino u swych początków miało być tylko rozrywką, chyba się historycznie nie broni: pewnie, że na początku były to próby takie bardziej ludyczne, ale to w ogóle była faza na poły jeszcze eksperymentalna, więc się tak do końca nie liczy - a zaraz potem poszły takie rzeczy jak choćby "Metropolis" czy "Pies andaluzyjski"; i nikt mi nie powie, że to już była tylko rozrywka... Ale z drugiej strony, "Avatar" też ma przecież bardzo mocne przesłanie polityczno-społeczne, radykalne, tendencyjne i jednostronne jak, nie przymierzając, w dokumentach Moore'a. Wiecie, jak mu się oberwało od prawicowych czubków od Korwin-Mikke i s-ki z "Najwyższego Czasu"? Nie cytuję dokładnie, ale szło to jakoś tak: "Cameron zrobił film olśniewający technicznie, ale absolutnie lewacki i ekologiczny". Choć wszystko to jest oczywiście ubrane w kostium rozrywki i baśniowości (nie zapominajmy, że Pandora to jednak po części - metaforycznie - projekcja i ucieleśnienie marzeń kaleki; szkoda, że ten wątek jakoś niknie w dyskusjach o polityce i efektach, dla mnie był to może wątek najważniejszy). Ale Cameron zawsze był mistrzem w komercyjnym wyzyskiwaniu lęków przed globalnymi zagrożeniami - tak było choćby w pierwszych dwóch "Terminatorach". No i na szczęście pamięta, że bez rozmiękczenia baśniowością - jak właśnie w "Avatarze" - byłoby to wszystko dość niestrawialne.

ocenił(a) film na 1
frozzen

Błąd! Mi chodzi głównie o to, że populizm znów wygrał i że będzie znalezc cos wyjatkowego.

ocenił(a) film na 1
yezy

(...) trudniej będzie znalezc cos wyjatkowego.

ocenił(a) film na 10
yezy

i co z tego że populizm wygrał? taka tragedia się stała?
w kinie starczy miejsca dla wszystkich
zawsze znajdą się tacy, którzy będą kręcić filmy ambitne i tacy, którzy będą kręcić komercyjne - i uważam, że zarówno jedni i drudzy są potrzebni, a dzieje się tak właśnie dlatego, że i my widzowie jesteśmy różni i mamy różne gusta...
zawsze tak było, jest i będzie i nic tego nie zmieni
dlatego wolałabym, żebyśmy skupili się na ocenie samego filmu, a nie toczyli jałowe spory na temat wyższości jednego rodzaju kina nad drugim
jak i wszystko w życiu i tutaj nie ma podziału tylko na czarne i białe
jest sporo odcieni szarości pomiędzy

co do Avatara mnie się podobał bardzo, ale boję się argumenty wytaczać, bo zaraz mnie powali ogrom negatywnych odpowiedzi :D:D:D

sporo sobie poczytałam dzisiaj opinii o avatarze i na tym przykładzie mam wrażenie, że my Polacy umiemy się tylko kłócić, a nie dyskutować
i kiepsko u nas z tolerancją na cudze poglądy

ocenił(a) film na 10
yezy

'Kolejne pytanie w powietrze: czy kino musi być aż tak komercyjne? W kinie europejskim nie ma czegoś takiego a superprodukcje zdarzają się „od świąt” (Polska: „Quo Vadis”, ZSRR/Rosja - Wojna i pokój/9 kompania).'

Haha to mnie rozbawiles, a dlaczego niby filmy sie robi? Zeby wydac na niego iles tam dolarow i nie oczekiwac zadnego zysku? Czy moze wlasnie po to zeby na nich zarobic?
A w europie superprodukcji sie nie robi bo ich nie potrafimy robic. Polacy probowali kwowadis i wszyscy wiemy jak wyszlo.

ocenił(a) film na 9
frozzen

Nie mówiąc już o Wiedźminie - klasyczmy przykład jak nakręcić gniot/potworka - mając genialną, uniwersalną i ponadczasową powieść jako kanwę scenariusza. Może powinni kręcić masowo filmy o mniejszościach seksualnych - ptrząc na preferencje Akademii w ostatnich latach mieliby szansę na Oscara (Tajemnica Brokeback Mountain, Obywatel Milk) - to dopiero filmy z "głębią" (deep anal)

ocenił(a) film na 1
frozzen

Polska nie potrafii, ale inne kraje stac na ten rozmach i precyzje, ale rezyserka europejska widocznie na swoj styl...

ocenił(a) film na 10
yezy

Tak europa ma taki styl, ze jakby chciała to by kręciła takiego avatara co tydzień, co tydzień zarabiała dwa miliardy, ale tu mieszkają sami ideowcy żywiący się energią słoneczną i wolą kręcić tanie filmy dla elity intelektualnej, za pieniądze zarobione na sprzedaży skarpet na straganach. Gratuluje rozeznania w temacie i racjonalnych poglądów.

ocenił(a) film na 6
Negative

Jedni kręcą filmy za dużą kasę, drudzy filmy z treścią. ;) Dobrze, że jest jeszcze trochę tych drugich i błyskotki pokroju Avatara nie zdominowały kina do reszty.

ocenił(a) film na 9
yezy

No proszę następny myśliciel z gatunku "przerost formy nad treścią". Primo, po pierwsze w kinematografii mogą zaistnieć ambitne aż do bólu pozycje dla dość wąskiej publiki, bo taki "gniot" krzywdzący kinematografię utrzymuje ową napędzając całą machinę niewyobrażalną ilością gotówki. Powiedz mi mądralo dla kogo budują kinopleksy dla Bergmana czy Camerona ? Sam fakt wplątania do dyskusji o Awatarze nazwisk tak wielkch jak nadmieniony oraz Fellini stawia Twoją osobę w bardzo niepoważnym świetle. Jak już wspomniałem w innym wątku w sporcie mamy kategorie wagowe, a w kinie i literaturze GATUNKI. Proponuję zacząć się do tego stosować.


p.s 1 Moim osobistym, subiektywnym zdaniem osoba oceniająca Gulczasa i Avatara tą samą oceną ma poważny problem z samym sobą.

p.s 2 W zamyśle kino jest przedłużeniem jarmarku, fajerwerków i lokomotywy jadącej na widza. Ty szukasz w kinie tego czego ja szukam w książce, różnica polega na tym, że ja Ludluma nie będę oceniał z pryzmatu Eco czy Bratnego a Ty właśnie taką niedorzeczność popełniasz...

akula2

"p.s 2 W zamyśle kino jest przedłużeniem jarmarku, fajerwerków i lokomotywy jadącej na widza. Ty szukasz w kinie tego czego ja szukam w książce, różnica polega na tym, że ja Ludluma nie będę oceniał z pryzmatu Eco czy Bratnego a Ty właśnie taką niedorzeczność popełniasz..."

Polać temu panu! :D ;)

ocenił(a) film na 9
marstas09

:) Można mieć niskie mniemanie o Avatarze, ale notoryczne podpieranie się w krytyce powyższego twórczością mistrzów, a w szczególności kogoś pokroju Bergmana uważam za dalece idące nieporozumienie :).

marstas09

*pani!!!


za krótkiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii

akula2

Zgadzam się z wypowiedzią osoby powyżej. Tak ogólnie rzecz biorąc Avatar zapoczątkował w świecie kina niemałą rewolucję, nawet mamy przykład na forum. Dyskusje na temat owego filmu aż wrzą. I w sumie o to chodziło. Miał być szum, ludzie do kin mieli walić drzwiami i oknami, mało ambitne, ale działa. Poza tym dla mnie Avatar sam w sobie jest pewnego rodzaju arcydziełem, w końcu coś się zaczyna dziać...

ocenił(a) film na 1
akula2

p.s 1
Oba są wg mnie nieporozumieniem. Poza tym ja myślałem, że oceny to kwestia subiektywna i nijak nie masz na to wpływu i nie możesz mieć żadnych oczekiwań. Dla mnie to, że oceniasz mnie na podstawie ocen klikanych na FW jest nieporozumieniem.


p.s 2
Nie oceniam przez pryzmat tylko porownuje. I to nie wrzucajac do jednego kotla gatunkowego tylko jako osobne dziedziny, ktore wywarly spory wplyw na widza.

ocenił(a) film na 9
yezy

Ocena kwestią subiektywną jest :). Ty stawiasz Gulczasa i Avatara w jednym rzędzie a ja to oceniłem. Jeżeli podejdziemy do tej kwestii obiektywnie to w żaden normalny, logiczny, kierujący się zdrowym rozsądkiem sposób nie jesteśmy w stanie umieścić pod jednym dachem tych produkcji. Przypomnę, że 10 to arcydzieło a 1 nieporozumienie, niżje niż nisko. 1 to coś zjawiskowo beznadziejnego, czyli Gulczas i Avatar według Ciebie :). To ja mam większe prawo do użycia słowa nieporozumienie.

Jeżeli tak a nie inaczej konstruujesz wypowiedź, podpierając się w krytyce Avatara/Camerona osobami takimi jak Bergman nie pozostawiasz żądnych innych możliwości w interpretacji tego co napisałeś.

ocenił(a) film na 1
akula2

"Jeżeli podejdziemy do tej kwestii obiektywnie to w żaden normalny, logiczny, kierujący się zdrowym rozsądkiem" - ale ja nie mam zamiaru... czyste odczucie. Wychodze z kina i mysle "nieporozumienie"

"To ja mam większe prawo do użycia słowa nieporozumienie." - wyrocznia się znalazła...

"Jeżeli tak a nie inaczej konstruujesz wypowiedź, podpierając się w krytyce Avatara/Camerona osobami takimi jak Bergman nie pozostawiasz żądnych innych możliwości w interpretacji tego co napisałeś." - żałuje, że powołałem się na Bergmana, ale tylko dlatego, że mało kto wyłapał, że nie stawiam ich w jednej kategorii...

ocenił(a) film na 9
yezy

"Kino europejskie, choć mniej produktywne, to pozwoliło na spłodzenie geniuszy takich jak Bergman (elitarne przemyślenia), Fellini (przyjemna groteska), przykładów mnóstwo. Przez nich kino w żaden sposób nie ucierpiało a jednak byli w stanie pokazać nowe możliwości. Im należy się szacunek bo postawili na ideologię a nie na populizm." Kontekst przed owa sentencja jest prosty: Avatar reprezentuje to co najgorsze w kinie amerykanskim, ktore stacza sie w takim i takim kierunku ale kino europejskie choc... Konstrukcja logiczna jest jak dla mnie calkowinie jasna - Avatar w pelni reprezentuje kino made in USA ale za to kino made in UE pomimo i tak dalej... Zas do swojego wywodu o kinie UE wrzuciles nazwiska Bergman, Fellini. Dla mnie wszystko jest logiczne, a dla Ciebie?

""Jeżeli podejdziemy do tej kwestii obiektywnie to w żaden normalny, logiczny, kierujący się zdrowym rozsądkiem" - ale ja nie mam zamiaru... czyste odczucie. Wychodze z kina i mysle "nieporozumienie""

Sam wiec przyznajesz, ze Twoj osad jest pozbawiony, logiki, powagi, obiektywizmu i zdrowego rozsadku, przy zaistnialej sytuacji wypadkowa moze byc tylko jedna - "To ja mam większe prawo do użycia słowa nieporozumienie." I nie ma to nic wspolnego z wyrocznia tylko z logika.


"żałuje, że powołałem się na Bergmana, ale tylko dlatego, że mało kto wyłapał, że nie stawiam ich w jednej kategorii..." i prawidlowo to bylo na prawde glupie. Co do kategorii to sprawa jest jednak jasne. Moze mimowolnie ale jednak zmieszales te pojecia ze soba a to nie San Fransisco.

p.s za brak znakow przepraszam ale z pracy pisze a tu admin w wlada :)

yezy

Nastała choroba społeczna-Pandora (nie)pospolite. Niektórzy juz mają problem, aby z powrotem wdrożyc się do swojego szarawego życia. Żal mi takich. Kino nie kończy się na "Avatarze"! Wake up! =.=

ocenił(a) film na 9
marstas09

Nie nie choroba a fenomen społeczny i kulturalny - pokaż mi choć jeden film od czasów Bravehearta, Forresta Gumpa czy Gladiatora, który wywowałby zjawisko na podobną skalę. Pisałem już o tym wcześniej - dlatego właśnie dla mnie Cameron spowodował renesans kina!!!

piotrbimbasik

Może i jest fenomenem społecznym, ale w niektórych przypadkach zamienia się w chorobę! Znasz ludzi, którzy byli na tym w kinie po kilka/kilkanaście razy? Ja tak. I to właśnie jest chore.
Czasami wydaje mi się, że ludzie którzy tu piszą, nie maja tak naprawde co z sobą robić...

Sorry, ale jak słyszę irracjonalne wypowiedzi typu "jestem uzależniony i ciesze się z tego jak debil (to ja dodałam)" to zastanawiam się, co się z ludźmi porobiło w ciągu ostatnich paru tygodni.
Film wbił mnie w fotel na niecałe 3 godziny, ALE... potem film się skończył i nastałó życie. A ja tego nie przeżywam jak mrówka okres. Zajebisty i tyle. Wiele filmów mną wstrząsnęło. Ale żby sledzić każdy nowy temat i żrec się ze wszystkimi, to trzeba albo mieć mnóstwo czasu albo nie dość oleju w głowie. Nie mówię o osobach, które wypowiadaja się poraz pierwszy ale o tych nałogowcach uzależnionych od Avatara, którzy dzień rozpoczynają, czytając nowinki na jego temat i przewracając FW do góry nogami. Nie tędy droga.

ocenił(a) film na 9
marstas09

Odnośnie odchyłu "wielokrotnego chodzenia do kina" - pamiętam jak z kolegami prześcigiwaliśmy się "kto był więcej razy na Wejściu smoka", czy Gwiezdnych wojnach - wtedy nie nazywaliśmy tego odchyłem tylko miłościa do kina. Obecnie każdy film możesz oglądnąć dowolna ilość razy na nośniku DVD czy Blue ray, wtedy nie było nawet VHS-u. Osobiście mam sporo ulubionych filmów w tym UWAGA "OJCA CHESTNEGO" którego uwielbiam i oglądnąłem co najmniej 20 razy. Ale cieszę się z tego że Cameronowi udała się się sztuka spowodowania iż ludzie jak za dawnych lat wielokrotnie i masowo szturmują kina!!! Gdzie mogą wspólnie przeżywać emocje związane z filmem - a potem burzliwie dyskutować na różnych forach -w tym właśnie widzę WIELKOŚĆ AVATARA.

ocenił(a) film na 10
yezy

"Kolejne pytanie w powietrze: czy kino musi być aż tak komercyjne?"

Przecież nie całe kino jest komercyjne. Brakuje Ci ambitnych filmów? Ok jeśli wciąż ogladasz filmy to może i Ci brakuje, ale pretensji nie kieruj do Camerona.

"Kompot babuni przegrywa z Coca-colą, restauracja z klimatem i charakterem z McDonaldem..."

Wcale nie przegrywa, bo to przecież nie jest wojna. Każdy sięga po to czego potrzebuje. Zresztą jaki popyt taka podaż. Widocznie cola większości smakuje lepiej niż kompot. Ja np baaardzo uwielbiam cocacole. Nobla temu kto wynalazł cocacole, życie bez cocacoli było by dla mnie gorsze, serio.

użytkownik usunięty
yezy

Zgadzam się z autorem. Boli mnie bardzo to, że w końcu Cameron był jeszcze do niedawna jednym z tych nielicznych twórców, którzy przy zabawach techniką i efektami nie zapominali o istocie dobrego filmu, czyli o dobrym scenariuszu. Tym razem spod jego ręki wyszła niestety sterta ładnych i dopracowanych obrazków, ale nic poza tym. No, pomijając legendarne już na forum przesłanie "szanuj zieleń".
Postacie papierowe, schemat goni schemat... jeśli to jest przyszłość kina, to ja dziękuję bardzo.

ocenił(a) film na 10

No cóż, opinie są podzielone. Według mnie Avatar ma bardzo dobry scenariusz i James Cameron pokazał klasę. (z filmów Jamesa tylko Titanic mi się nie podobał bo to nie mój klimat)
Wg mnie do scenariusza i fabuły to się można czepiać w takich filmach jak 2012 np. gdzie w zasadzie fabuła jest tak banalna że praktycznie nie istnieje, a cały film polega na pokazaniu efektów specjalnych.
Ja w Avatarze widzę dużo więcej niz efekty. Piękna historia, wciagająca, co z tego że prosta i przejrzysta. Czy w Obcym 3 albo w Terminatorze jest coś bardziej skomplikowanego? Akcja toczy się płynnie i tworzy bardzo ładną zwięzłą całość. Nie ma w niej nic głupiego. Mimo, że było pare scen, którym groziło otarcie się o banał, zawsze było coś co to niwelowało. Nie pamiętam, zeby ktokolwiek się na jakieś scenie śmiał (nie mam na myśli scen humorystycznych rzecz jasna). Moim zdaniem zrobić takie coś to mistrzostwo świata, tylko Cameron tak potrafi. Jako jeden z nielicznych reżyserów potrafi z komercyjnego widowiska wycisnąć coś więcej niż tylko efekty i rozpierducha. Szacunek, wielki reżyser.
Ale co najważniejsze, Avatar ma poprostu to coś, magię, trudną do określenia jej słowami. Bohaterzy są z krwi i kosci mimo, ze składają sie z zer i jedynek. Powiedziałabym nawet że w filmie jest coś poetyckiego. Czy naprawde wielka sztuką może być tylko coś skomplikowanego i trudnego w odbiorze?

ocenił(a) film na 10
anniepat

Sorki
poprawka: Obcy 2 miało być
:)
....
....

użytkownik usunięty
anniepat

>Wg mnie do scenariusza i fabuły to się można czepiać w takich filmach >(...) gdzie w zasadzie fabuła jest tak banalna że praktycznie nie >istnieje, a cały film polega na pokazaniu efektów specjalnych

Masz ci los, ja dokładnie tak zacząłem uważać o Avatarze w połowie projekcji, gdy zacząłem mimowolnie ziewać (sala była niemal pusta, więc mogłem sobie pozwolić), pomimo fajerwerków na ekranie, i myśleć "kiedy coś się zacznie dziać". Postacie są tak rozkosznie stereotypowe, a zakończenie jest tak do bólu oczywiste, że nie ma mowy o żadnym zaskoczeniu widza. Piękna też się żadnego nie doszukiwałem, bo widziałem takie historie wiele razy, tyle że jakby lepiej podane.

A opierając się na subiektywnym odczuciu, to po tygodniu od obejrzenia zostało mi w pamięci tylko trochę obrazów - ostatnio coś takiego zdarzyło mi się po Terminatorze 4. No i jeszcze wrażenie, jakie na mnie zrobiło zbliżenie na rzęsy którejś postaci - tyle że strona wizualna to za mało...

Ale żeby nie było, nie skreślam filmu, wystawiłem mu mimo zarzutów 7/10 - ale jestem już niemal pewny, że Avatara więcej mi się nie będzie chciało oglądać, podczas gdy większość filmów pana Camerona mam w swojej kolekcji i często do nich wracam.

ocenił(a) film na 1
yezy

Co sie tak wszsyscy czepiliscie, ze podalem Bergmana, chwile potem napisalem, ze wiele innych (bo jest ich wielu). Nie maja reprezentowac jednego gatunku, lecz byc przedstawicielami dziel popnadczasowych do ktorych juz niestety mozna Avatara zaliczyc.