7,4 823 tys. ocen
7,4 10 1 823090
6,8 70 krytyków
Avatar
powrót do forum filmu Avatar

Najnowsze dzieło Jamesa Camerona bije wszelkie możliwe rekordy oglądalności. Z tygodnia na tydzień dowiadujemy się o kolejnych sukcesach ze sprzedaży biletów zarówno w Stanach jak i za granicą. Zaledwie po miesiącu emitowania w kinach na całym świecie zarobił prawie 1,5 mld. dolarów (by przebić triumfującego „Titanica” potrzebuje „tylko” 400 mln.). Na wczorajszej gali wręczania Złotych Globów zdobył dwie najważniejsze kinowe nagrody (za najlepszą reżyserię i dramat). Jeżeli zapowiadane kontynuacje będą równie trafne to film ma ogromne szanse dołączyć do klasyków takich jak „Indiana Jones”, „Star Wars” czy „Władca Pierścieni”. Ogromna rzesza fanów celebruje Avatara za zrewolucjonizowanie kina od strony technologicznej, która pomaga się przenieść do innego świata przygotowanego od podstaw. Jest to zarazem epicki film przygodowy (z dodatkiem „science fiction”) dla wszystkich.

Wyżej wymienione fakty i prognozy można bez problemu wyłapać i tak brzmi oficjalna „wersja wydarzeń”. Avatar wywarł wrażenie na ludziach, mało kto przechodzi obok niego obojętnie. Jedni popadają w zachwyt a inni mają mu wiele do zarzucenia. Na ten przykład ja.

To co skusiło mnie do obejrzenia filmu to ogromna promocja, ciekawość za czym idą miliony i, co najważniejsze, zapowiadana rewolucja porównywana z wprowadzeniem dźwięku. W skrócie: „W którą stronę zmierza kino”. Jak nie jestem fanem efekciarskiego kina tak dałem się przekonać informacjami napływającymi zewsząd (prasa, telewizja, Internet, znajomi). Nakręciłem znajomych, zarezerwowałem dobre miejsca, kupiłem mój najdroższy w życiu kinowy bilet, usiadłem wygodnie w fotelu i z przyjaznym nastawieniem poddałem się obiecywanej przygodzie. Z minuty na minutę pozytywna energia ulatywała ze mnie. Efekty przyznam niespotykane dotychczas, ale dla mnie powinny one stanowić tło dzieła a nie jego trzon. Przez cały seans miałem nieodparte wrażenie, że już to gdzieś widziałem. Fabuła rażąco przypomina „Pocahontas” – bajkę Disney’a skierowaną dla dzieci. Podobieństwo nie tylko merytoryczne… obie „bajki” są równie zawiłe. Ja potrzebuje w kinie choć trochę głębi przekazu. Tu wszystko podane jest na talerzu, co prawda w ładnej zastawie, ale już przed daniem głównym wiedziałem co będzie na deser. Przyznam szczerze, że nawet raz nie musiałem się skupić na tym filmie. Nad fabułą nawet nie było co bo „Pocahontas” widziałem, ale nie było postaci, z którą mógłbym się identyfikować, poczuć jej dramat moralny lub pasję. Ani jednego zwrotu akcji. Zwiastun bezczelnie odpowiedział na wszystkie potencjalne pytania dotyczące treści, które mógłbym zadać. Puenta filmu (szanuj środowisko, nie bądź chciwy – „aluzja” do amerykańskiej armii) była dla wyłapania dosłownie dla każdego. Gra aktorska nie zachwycała. Każda z postaci jest tak typowa, że można przewidzieć jej zachowanie, mimikę i nieraz odpowiedź. A może w dialogach pojawiło się coś błyskotliwego? Wręcz przeciwnie. W trzech słowach: pospolite, prostackie, typowe.

Cały film najchętniej bym w nich ujął. Może bym dodoał, że przereklamowany. Pierwsze pytanie, które rzucam w powietrze, to o to jaki jest sens robienia czegoś tak uniwersalnego? Ja w kinie szukam głębi, refleksji... A ten populizm (prosta, ładna bajka dla każdego - nie ukrywajmy) niczemu chyba dobremu nie służy. Robi koktajl ze wszystkich wartości jakie znamy... ujednolica, zlewa. Amerykański kicz pod amerykański móżdżek! Avatara postawić na półce obok Caca-coli i McDonalda - ogromna promocja za coś niezdrowego i dla wszystkich. Brzydzi mnie to i poniekąd przeraża. Jak mogłem się nabrać, że zobaczę przełom porównywalny do wprowadzenia dźwięku.

Taka tendencja (obrazki na korzyść myślenia), widoczna już z 50 lat, doczekała się swojego apogeum. Poprzednie podobne superprodukcje były albo bardziej złożone („Star Warts”), albo bardziej zawiłe („Piraci z Karaibów”), albo miały zwroty akcji („Mroczny rycerz”). Avatarowi bliżej do fajerwerków - można je oglądać, ale jakby się tak chwile zastanowić to poco? Reżyser zafundował mi 162 minuty na zastanowienia, dzięki którym rozwiałem wszelkie wątpliwości. Upokarzające jest zaproszenie tylu widzów na taki banał. Oczywiście mam świadomość, że to żaden przypadek i kwestia marketingu odgrywa tu główną rolę. Bardzo sprytnie rozegrana promocja (wprowadzenie zainteresowania przez pojęcie rewolucji, obietnice porażającego trójwymiaru – „Przyjdź do kina! Na DVD to nie to samo.”), pomnożyć to przez, nastawienie ludzi na to by zobaczyć a nie przemyśleć, daje nam, wypchany portfel producentów.

Kolejne pytanie w powietrze: czy kino musi być aż tak komercyjne? W kinie europejskim nie ma czegoś takiego a superprodukcje zdarzają się „od świąt” (Polska: „Quo Vadis”, ZSRR/Rosja - Wojna i pokój/9 kompania). Za to cała machina napędzana papką w kinach, które mają największy wpływ na opinie publiczną w 80-90% zawiera się w 3 głównych szablonach: komedia romantyczna, horror, efekty.

Kino europejskie, choć mniej produktywne, to pozwoliło na spłodzenie geniuszy takich jak Bergman (elitarne przemyślenia), Fellini (przyjemna groteska), przykładów mnóstwo. Przez nich kino w żaden sposób nie ucierpiało a jednak byli w stanie pokazać nowe możliwości. Im należy się szacunek bo postawili na ideologię a nie na populizm.

Populizm niestety wygrywa walkę na wielu płaszczyznach dlatego przykład Avatara jest tym bardziej znamienny. Kompot babuni przegrywa z Coca-colą, restauracja z klimatem i charakterem z McDonaldem. Rolls-Royce uległ Fordowi, warzywniak „U Jadzi” Wal-Martowi i wreszcie dobre kino Avatarowi. I mimo iż ten hit pozornie dał nam piękny, wyjątkowy i kolorowy świat to tak naprawdę go ujednolica…

yezy

Co do Bergmana. Nie podobał mi się "Fanny i Aleksander". Nie lubię starych filmów kostiumowych. Ożywiłam się tylko, kiedy Aleksander spotkał chorego chłopca. I nie jestem ignorantką już z góry tłumaczę. Nie lubię po prostu Bergmana.

ocenił(a) film na 7
marstas09

Od czasu do czasu wpadam na FW i spoglądam z ciekawością na te cyrki w top100. Na forum Avatara jest grupka ludzi, którzy chyba nie mają nic lepszego do roboty tylko użerać się z userami. W większości tematów widze jedne i te same nicki... Ileż to można się onanizować nad tym filmem.

Weak

Polać! Polać! :D:D
<chlust>
...
...
...
...
Kończcie tę kaskaradę. "Kończ, waść, wstydu oszczędź."

marstas09

maskaradę* nienawidze mojej klawiatury
...
...
...

ocenił(a) film na 8
yezy

Hmmm, użyłeś dość niebezpiecznej kategorii do oceny "Avatara" - i filmów w ogóle: ponadczasowy... Ponadczasowość można rozumieć tylko - chyba - na dwa sposoby. Pierwszy: taki, co oparł się próbie czasu. Cóż, z tego punktu widzenia debatowanie o ponadczasowości "Avatara" (albo jej braku) jest zwyczajnie bez sensu, można będzie o tym pogadać za pięć, dziesięć, piętnaście, pięćdziesiąt lat. I może być różnie, bo różnie się taką ponadczasowość da sprowokować - weź choćby takich "Ludzi bezdomnych" Żeromskiego: czy ta książki broni się dziś z punktu widzenia estetyki, jakiejś żywej propozycji światopoglądowej, rozrywkowości? Moim zdaniem - nie. Ale instytucjonalna przemoc kanonu lektur szkolnych utrzymuje ją sztucznie przy życiu i zapewnia ponadczasowość właśnie. A że jest to literacki zombie? Cóż... Sposób drugi: ponadczasowy, czyli zawierający uniwersalne przesłanie. I tu również jest kłopot - bo przesłaniu "Avatara", a raczej sposobowi prezentacji tegoż przesłania można zarzucić wszystko: naiwność, polityczną poprawność, tendencyjność, stronniczość, radykalizm, niesprawiedliwość, ba!, nawet - jak w tej przywoływanej przeze mnie wcześniej recenzji z "Najwyższego Czasu!" - lewackość i wpieranie ekoterroryzmu. Co niestety w niczym nie zmienia faktu, że ogólny sens filmu - szanuj zieleń, żeby sprowadzić wszystko do najbardziej karykaturalnego wymiaru - jest uniwersalny do bólu. Znacznie bardziej uniwersalny, niż - paradoksalnie - ten z "Osiem i pół" Felliniego czy z "Zabriskie Point" Antonioniego.

ocenił(a) film na 10
Ras_Democritus

Co to znaczy, że przesłanie jest naiwne? I co to znaczy, że w Avatarze przesłanie jest politycznie poprawne, możesz wytłumaczyć jak to rozumiesz? I na czym polega jego stronniczość? Na tym, że jest na świecie jakaś grupa ludzi, która się z nim zgadza? Bo jeśli tak to każde przesłanie byłoby stronnicze. Na czym polega radykalizm pokazania tego przesłania? Pooglądaj sobie relacje z wojen, które prowadzą USA wtedy porozmawiamy o radykaliźmie. I może kolejna sprawa - niesprawiedliwość?

I jeśli z tego filmu wyniosłeś tylko "szanuj zieleń" to mam dla Ciebie propozycję - szanuj zieleń. Bo mogę się założyć, że choć przesłanie jest jak na talerzu podane, żeby wszyscy je zrozumieli, to i tak nikt się do niego nie zastosuje. Bo jedyne co potrafimy, to stwierdzić, że przesłanie jest banalne.

ocenił(a) film na 8
frozzen

Od kiedy Avatar miał być kinem ambitnym, że porównuje się go do Bergmana i Felliniego? I od kiedy to miał być film, który cokolwiek zmieni w kinie?
Niektóre osoby powinny być bardziej rozgarnięte i wyrozumiałe.

ocenił(a) film na 10
tomekd

Przepraszam, ale Ty do mnie się zwracasz? ;)

ocenił(a) film na 8
frozzen

Bardziej do autora tego wątku :]

ocenił(a) film na 2
tomekd

Cześć, jestem znawcą kina...mam długie włosy i lekkie piczkodrapki, lubię grać w warhammera i znam na wylot świat dysku...sikam do zlewu i mam dziewczynę...nawet znam jej nick...lubię się udzielać na forach bo mam z tego frajdę, kiedy po 10 razy czytam swoją wypowiedź...waga mojego ciała waha się między 40 a 50 kg...ostatnio zjadłem suchara, czekając na odpowiedź na temat, który sam założyłem. Lubię ambitne kino, chociaż słucham metaliki to i tak uważam, że Bergman to był gość...a ten jego film z Bratem Pitem to klasyk...aha i jestem inteligenty, jakby co.

ocenił(a) film na 8
Lesny_dumacz

http://www.youtube.com/watch?v=bVL3b1wKZQU

tomekd

Ambitne kino to kwestia sporna. Ja wynudziłam się na "Fanny i Aleksander". ;\ T. Kantor też mnie nie przekonał, choć wpajano nam jego filmy na wiedzy o kulturze.
Dla mnie ambitnym kinem jest "Skazani na Shawshank", "Lot nad kukułczym gniazdem" i wiele innych, ale nie chce mi się ich wymieniać.

ocenił(a) film na 8
frozzen

Ależ służę uprzejmie.
Naiwność: ekologia tudzież kwestia konfliktu cywilizacji jest kwestią znacznie bardziej złożoną i skomplikowaną, wielokształtną, niż to zostało pokazane w filmie.
Polityczna poprawność: nawijanie o ekologii w miksie z postkolonializmem jest bardzo trendy.
Stronniczość: wszyscy, którzy w "Avatarze" nie są dobrzy, są źli - i to w sposób karykaturalny. Żadnych dylematów, żadnych skrupułów. Maszyny do zabijania albo do robienia pieniędzy.
Zgadzanie się z przesłaniem: ślicznie, ja też się z nim zgadzam. Poważnie.
Radykalizm: jak wyżej. Nie ma szarości, jest tylko czarne i białe.
Niesprawiedliwość: chyba nie użyłem tego słowa, ale tak - "Avatar" jest filmem niesprawiedliwym. Zaangażowanie społeczno-polityczne nie powinno wyłączać myślenia. Popatrz, jak robi swoje lewicowo-zaangażowane kino choćby Mike Leigh: zero potępienia, zero wyrokowania, zero karykatury - czysta empatia.
Wojny prowadzone przez USA: no tak, jestem głąbem, który nic nie wie o świecie, a Ty oczywiście dysponujesz jakąś wiedzą objawioną. Żeby była jasność: nie pochwalam gospodarczo-militarnej i pseudocywilizatorskiej aktywności Amerykanów, ale z ich filmowego krytykowania bardziej mi wchodzi choćby "Syriana". I będę się upierał, że ta strona "Avatara" (który, zwróć uwagę, bardzo mi się skądinąd podoba) jest jego stroną najsłabszą.
Szanuj zieleń: po pierwsze, sam zaznaczyłem, że upraszczam. Po drugie, bynajmniej nie uważam, że jest to przesłanie do wyrzucenia - wręcz przeciwnie, wszelka rozumna ekologia zawiera się z genialną prostotą w tym właśnie haśle. Po trzecie, zgadzam się absolutnie, że w kinie wycelowanym w masowego odbiorcę przesłania winno się przekazywać metodą walenia pięścią w stół - subtelności zostawiając tym zmanierowanym od Tarkowskiego i von Triera.
I zanim mnie zaatakujesz: naprawdę uważam, że "Avatar" to zacne kino - i nie chodzi mi wyłącznie o efekty, ale i o tempo akcji, baśniowość, wątek kaleki szukającego nowego początku...

ocenił(a) film na 8
Ras_Democritus

To była odpowiedź frozzenowi. Tak się mi jakoś tu wkleiła.

ocenił(a) film na 10
Ras_Democritus

Co do naiwności wydaje mi się, że ekologia a konflikt cywilizacji to dwie różne rzeczy. Co do konfliktu cywilizacji to jest zawsze proste. Konkwiskadorzy chcieli złoto, na którym siedzieli Majowie, Aztekowie czy inne plemiona. Amerykanie chcą ropę, na której siedzieli Irakijczycy. To naprawdę sprowadza się do tego, że jedna nacja chce czegoś, co ma druga nacja ;/ to smutne, ale tak to już jest... Co do ekologii - sprawą bardziej skomplikowaną byłoby gdyby rozważali np. kwestię wpływu rozwalenia Hometree na życie ekosystemu Pandory w perspektywie najbliższych lat. Ale tutaj sprawa związana z ekologią była inaczej potraktowana.
Stronniczość oznacza co innego w kontekście Twojej pierwszej wypowiedzi a co innego w kontekście Twojego wyjaśnienia.
Zgodzę się z radykalizmem - teraz wiem o co Ci chodziło, ale znowuż.. wystarczyło popatrzeć na Busha w czasie wojny w Iraku, obojętnie jakie by nie padały wątpliwości to on i tak szedł w zaparte. Tak masz w życiu ;) Jak ktoś już rozpętuje wojnę, to przynajmniej publicznie zachowuje się radykalnie i nie pokazuje wahania. Może film byłby lepszy jakby pokazali tego pułkownika zalewającego robaka potajemnie, bo czuł wyrzuty sumienia, ale nic nie poradzisz ;) Film byłby za długi wtedy :P

I na koniec polityczna poprawność - w sumie film przynajmniej w ameryce nie powinien wyglądać na poprawny politycznie, bo:
1 - w sumie ma charakter antywojenny w kontekście aktualnego kolonializmu amerykanów
2 - ekologia w ameryce również nie jest dobrze widziana, ani nie ratyfikowali protokołu z Kioto, ani specjalnie nie walczyli o planetę na ostatnim szczycie ;)

Dodam tylko, że nie chce się z Tobą sprzeczać bo troche zaczyna to wyglądać jakbyśmy mieli się bić o własne poglądy i przekonania, które przecież są naszą sprawą i nikt nie powinien z tego powodu robić jakiś awantur ;) Sorry jeśli na Ciebie naskoczyłem, ale po prostu wkurzają mnie już wypowiedzi, które nie do końca są poparte argumentami, ale swoje argumenty już podałeś, więc czy mi się one podobają czy nie, należy nad tym przejść do porządku ;) Pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
frozzen

Zgadzam się Rasem Democritusem co do przesłania zawartego w filmie i jego oceny. W wielu miejscach nie zgadzam się z Cameronem, wiele rzeczy uprościł a wiele pominął tworząc utopijną pandorę. Uważam np. że kolonializm jest nie do uniknięcia, a słabsze cywilizacje muszą podporządkować się silniejszym, zginąć lub zasymilować się, ale nigdy nikt im nie odpuści. W kolonizacji ameryki nie chodziło tylko o złoto, ale również o nowe tereny do zasiedlenia i wiele różnych bogactw naturalnych, cywilizacja nie może się zatrzymać i powiedzieć: ok, to tym tubylcom pozwolimy ganiać po tym pełnym bogactw kontynencie, a my będziemy siedzieć u siebie. Rozwój nie może się zatrzymać, a planety trzeba opuszczać, bo nie są wieczne, pozostanie na etapie dzid i kamieni to tylko czekanie aż jakiś naturalny kataklizm zrobi planecie reset albo zamieni ją w toksyczną pustynię a wtedy żegnaj życie. Niemniej cameron ma prawo do własnego zdania, a jego utiopijne, nierealistyczne przesłanie, to jest właśnie to co chciałbym zobaczyć w bajce, a cameron dodatkowo podał to nie nachalnie i nie zrobił z avatara manifestu pokojowego, trochę pacyfizmu i szanowania zieleni w bajce jeszcze nikomu nie zaszkodziło :)

ocenił(a) film na 8
frozzen

Miły mojemu sercu frozzenie, ależ nie ulega wątpliwości, że od początku dyskutujemy jak dżentelmeni! A że powiemy sobie przy tzw. okazji po mocniejszym nieco słówku... kto by się tam przejmował.
Widzisz, ja naprawdę generalnie zgadzam się i z Twoim podejściem do konfliktu cywilizacji, i do ekologii (ale że artystycznymi, zwłaszcza literackimi, świadectwami zderzania się kulturowych inności zajmuję się poniekąd zawodowo, więc rozumiesz, że mam nieco inną optykę spojrzenia na te kwestie - już choćby z tego tytułu, że płacą mi za komplikowanie rzeczy być może prostych)- a co za tym idzie, zgadzam się też ze sposobem, w jaki zostało to przedstawione w filmie. Co więcej, uważam, że "Avatar" jest w swojej całości doskonale przemyślany (lub "po prostu" cholernie sprawnie opowiedziany, co na jedno wychodzi) i w związku z tym taki, a nie inny przekaz społeczno-polityczny - czyli jednostronny i nieco uproszczony - jest świetnie dopasowany do filmu jako, właśnie, bardzo konsekwentnej całości. Czy ktoś sobie wyobraża to dzieło z jakimś szczególnym dzieleniem każdego (ekologicznego czy cywilizacyjnego) włosa na czworo? Ja na pewno nie. Tylko by mu to zaszkodziło. Co innego, gdyby na taką mocną deklaratywność pokusił się choćby wcześniej przeze mnie wspomniany Mike Leigh - wtedy bym pierwszy rzucił na niego kamieniem, że zmajstrował gniota. Bo Leigh jest gościem od najgłębszego pochylania się nad wszelkimi drgnięciami społeczeństwa, zwłaszcza tego z nizin, a Cameron jest od widowisk, które wyrywają z butów. I prawdopodobnie tak jak Cameron nie poradziłby sobie z "Happy Go Lucky", tak Leigh sknociłby "Titanika". I niech tak zostanie. Krótko mówiąc: taki a nie inny sposób rozumienia kina, który widać w "Avatarze", ma pełne prawo do tego, żeby wygłaszać wszelkie przesłania trochę po trupach. Bo przecież to nade wszystko strasznie w sumie tradycyjna w warstwie fabularnej baśń - a czy ktoś wymaga, żeby Jaś i Małgosia pakujący Babę Jagę do pieca zastanawiali się nad wszystkimi etycznymi konsekwencjami swojego działania? Żeby Calineczka jako uświadomiona feministka zrezygnowała ze szczęścia w miłości, bo jest ono narzuconym jej stereotypem rodem z najsroższego patriarchatu? No chyba nie. Więc i "Avatara" bym się tu nie czepiał.

ocenił(a) film na 8
Ras_Democritus

No i proszę, tak ględziłem i ględziłem, a tu Negative mnie uprzedził i - w końcówce swojej wypowiedzi - elegancko i prosto wyłuszczył dokładnie to samo, do czego ja zmierzałem zajebiście naokoło. Ech, stara gaduła ze mnie - no nic, taka karma.

ocenił(a) film na 10
Ras_Democritus

Hehe, panowie każdy może mieć inne zdanie na poszczególne aspekty tego filmu, ale miło że się zgadzamy (jak sądze) co do jednej rzeczy - w swojej 'kategorii' filmów Avatar jest naprawdę filmem wyjątkowym i wyjątkowo udanym. I nie ma sensu porównywać go pod względem scenariusza, fabuły, przesłania itp. z filmami spoza jego kategorii, gdyż oczywiście tam przegra, ale one przegrają z nim na innym polu (choćby efektów). Co mnie się wyjątkowo podoba w Avatarze to niesamowita sprawność reżyserska Camerona oraz to, że wątki nie są nachalnie podkreślane. Przypomnijmy sobie dla odmiany "pojutrze" w którym wątek ekologiczny był wbijany maczugą do głów ;) Tutaj jest to troche delikatniej, nie mówie że całkiem subtelnie, ale jednak jest wyraźna różnica. I to cieszy, że odrobine więcej ma się szacunku dla widza, nawet masowego ;)

ocenił(a) film na 8
frozzen

No wiesz co... porównywanie czegokolwiek z "Pojutrze" jest o tyle ciosem poniżej wszystkich pasów świata, że w porównaniu z nim to nawet, bo ja wiem, "Obcy kontra predator" jest filmem estetycznie wysmakowanym, o bardzo pogłębionym rysunku psychologicznym postaci i dla niezwykle wymagającego intelektualnie widza...

Ale tak już na poważnie: co mnie się podoba w "Avatarze" (może się nieco powtórzę, ale co tam):

1. Efekty - tu nie ma co po próżnicy ozora strzępić, ten film najprawdopodobniej rzeczywiście zmieni kinematografię światową. Z tego punktu widzenia porównywanie "Avatara" do pojawienia się pierwszych filmów dźwiękowych może faktycznie (pożyjemy, zobaczymy) nie być za bardzo na wyrost. Jak ktoś tego nie zauważa, to niech się wybierze jeszcze raz i tym razem już nie zapomni włożyć okularów... to nie pamiątkowy gadżet, tego się używa!
2. Wyobraźnia reżyserska - można mieć nie wiem jaką kasę, Bóg wie jakie technologie, a i tak zrobić gniota (kłaniają się choćby "Trzy królestwa", w mojej skromnej opinii jedna z przodujących kaszan bieżącej pięciolatki). Ale Cameron po prostu wie - i ma niezwykle konsekwentną wizję. Jakkolwiek głupio by to nie zabrzmiało, miałem cały czas wrażenie, że te wszystkie nieprawdopodobne gagi technologiczne są tu tylko środkiem, nie celem.
3. Sprawność narracyjna - co by o tej historii nie mówić, ja się nie nudziłem ani chwili, te trzy godziny zleciały jak raz. No i co z tego, że domyślałem się, co będzie za chwilę? Na "Terminatorze II" i "Obcym II" też tak było, a paznokcie obgryzłem sobie do łokci.
4. Baśniowość - umowność, cudowność, magia ocaliły ten film.
5. Główny bohater jako inwalida - można było kazać się moralnie przemieniać temu pokancerowanemu jastrzębiowi z US Army albo temu karyplowi na usługach Babilonu, ale to właśnie wątek Jake'a Sully'ego, który dostaje swoją drugą szansę, który budzi się w swoim najpiękniejszym śnie, był dla mnie na tym filmie najbardziej poruszający. Dużo się porównuje "Avatara" do "Pocahontas" - ja miałem skojarzenia raczej z Piotrusiem Panem i Nibylandią; że oto ktoś dostaje na własność najcudowniejszy ze światów, w którym może wszystko. Czy jakoś tak - wierzę, że rozumiecie, o co mi chodzi...

ocenił(a) film na 10
Ras_Democritus

Uwielbiam czytać to co piszesz, potrafisz bezbłędnie ubrać w słowa dokładnie to co ja myślę...
Jak oglądam sceny w których Jake poznaje swoją "Nibylandię", kiedy wrzeszczy jak głupi wychylajac się z helikoptera niczym pies z wywalonym jęzorem przez okno jadącego samochodu, albo jak wali dłońmi w te wielkie świecące grzyby... no poprostu gęba mi się śmieje od ucha do ucha :)Ten film jak żaden inny wydobywa ze mnie wyobraźnię, spontaniczność i prostą dziecięcą radość.
Pozdrawiam
Ps. Na Terminatorze II i Obcy II też sobie obgryzałam paznokcie do łokci. Zresztą Obcy II to mój ulubiony film, znam go prawie na pamięć, a i tak mogłabym go oglądać co jakiś czas wcale się nie nudząc. Nie wiem jak Cameron to robi, że jego filmy są tak płynnie sklecone, wciagające i wyważone.

yezy

Prawda jest taka, że ten film jest świetny tylko pod względem grafiki i efektów specjalnych 3D (wcale się nie dziwie skoro wydali na ten film 300 baniek). Niestety fabuła jest na tyle nudna, że przysnąłem przy tym filmie z 2 razy.

ocenił(a) film na 9
erniks

a ja sobie kupiłem burn'a i nie zasnąłem... zresztą jak byłem 3raz to nie piłem, a widziałem juz 2x czyli niby nuuuuudaaaaaa... a nie chciało mi się spać w ogóle.

yezy

jak czytam to, to przypomina mi tą grupę ludzi, która spotykam na festiwalach filmowych. Nie wiem czy tam bywasz, ale nie podajesz tytułów, które tam widnieją, więc i tak Twoja hipokryzja się przejawia. Też śmiało moge powiedzieć, że częściej chodzę do kina oglądam filmy. Reasumując powie jedno - masz problem z rozpoznawaniem filmów i ich celu. To przypomina gadanie polityków - po co kochać, trzeba zapier** dla kraju, bo miłość jest przejedzona.
Avatar akurat należy do filmów, który mówi pozwal oderwać każdemu się od tego co codzienne i dlatego właśnie wygrywa, bo tłuczenie tylko smutów robi z życia nie zła papke desperacji.

yezy

Zlikwidujmy w ogóle kino rozrywkowe, oglądajmy tylko Felliniego i Bergmana.

ocenił(a) film na 10
Stranger

Zacny pomysł, ale zbyt skromny, ja bym w ogóle zlikwidował kino, książki, muzykę, i zostawił tylko rozprawy filozoficzne i prace naukowe.

użytkownik usunięty
Negative

Przecież kino ambitne - Bergman i jemu podobni to też rozrywka. Jedno nie wyklucza drugiego, a wręcz przeciwnie ;)

ocenił(a) film na 10

Dla niektórych skopanie jąder ma swój urok :)

ocenił(a) film na 1
Negative

nie pi3rdol, a najlepiej to won z tematu

Stranger

Tylko nie Bergman! Błagam! xD [;)]
Ja nie wiem, czym tak wszyscy się zachwycali w "Fanny i Aleksander".

Nudy...

ocenił(a) film na 7
yezy

Ładnie to wszystko ująłeś, mnie też Cameron nabrał...

Ps.
...i jeszcze ta wkurzająca kamera - przez cały film w ruchu, cały czas jeżdzi, może dwa-trzy kilkunastosekundowe statyczne ujęcia.
Taka sztuczka wprawiająca w ruch trójwymiar i uniemożliwiająca dokładne przyjrzenie się scenografii.
Nic dziwnego, że ludzie muszą po kilka razy chodzić do kina...

To nie jest już film - to produkt filmowy z fabryki... nie, nie, nie snów.
Z fabryki pieniędzy.

Czeka nas coraz większy zalew kiczu.

ocenił(a) film na 10
yezy

Wyjaśnijcie mi jedne czy film dobry film charakteryzuje tylko i wyłącznie przesłanie które ona za sobą niesie?
Przecież trzeba rozróżnić formę i treść.
Avater miał być rewolucja pod względem formy i pod tym względem ciężko coś filmowi zarzucić, bo efekty 3D rzeczywiście potrafiły urzeczywistnić ten świat. Na dodatek w żadnym filmie nie używano tych efektów w calu przybliżenia świata pokazywanego w filmie i samego widza siedzącego w sali kinowej. Oczywiście fabułę można powykręcać, zagmatwać, zaciemnić, wprowadzić wiele niespodziewanych zwrotów akcji, tylko trzeba sobie przy tym zadać pytanie: ‘czy film który ma pomóc Ci na chwilę oderwać się od tego szarego otoczenia budynków ma być przytłaczający?’
Wedle mnie, ocenianie filmów w kategorii: fabuła zbyt banalna, nie doznałem tego niecodziennego stanu zadumy i zastanowienia jest bardzo krzywdzące, ale też świadczy o tym iż jest się zamkniętym na inna(mniej ambitna) ale bogatsza cześć kina gdzie można zachwycić się forma. Rozwój kinematografii to w gruncie rzeczy rozwój formy.

PS: Kiedy w kinach zastąpiono orkiestry dźwiękiem ludzie uznali, że jest to beznadziejne i mówili że z dużym prawdopodobieństwem nie przyjmie się taka forma filmu, gdyż podobno film z napisami zamiast dialogów miał dusze(rewolucyjne wprowadzenie dźwięku to też rozwój formy). Jak widać niestety troszkę ludzie się pomylili i teraz delektujemy się wspaniała muzyka filmową. Wiec tak naprawdę czas pokaże czy to co zastosowano w awatarze rzeczywiście wpłynie na to co będzie się kręcić po nim, czy nie.

ocenił(a) film na 9
Viniolli

Zacznę od tego, że bawi mnie wyrafinowanie, kultura i estetyka języka na początku postów niektórych z was a definitywna różnica w kolejnych postach i argumentacjach. Szanuję opinię osób, które twierdzą,że Avatar innowacją i fabuła nie błyszczy. Chciałbym jednak zwrócić uwagę i przytoczyć wypowiedzi innych z którymi w 100% się zgadzam. Avatar jest genialny ale podkreślam w swojej kategorii nie można go porównywać z ojcem Chrzestnym czy Pump fiction. Ponadto nudziliście się w kinie? myślę,że jeśli tak to poszliście na nie ten typ filmu albo od razu ze złym nastawieniem ;) Przypominam też tym, którzy zapomnieli lekcji polskiego, że w naszych czasach już nic nowego praktycznie nie powstaje.
Dodam tylko, że tęsknie czasem za klimatami 8 pasażera nostromo ale nie tego spodziewałem się kupując bilet na avatarowe smerfy ;D

ocenił(a) film na 6
Viniolli

Rozwój formy nie byłby niczym złym gdyby nie pociągał za sobą upadku treści. Niestety kino staje się coraz bardziej widowiskowe a fabuła spada na dalszy plan. Na dobry film składa się kilka czynników, w tym między innymi także przesłanie. Wiele zależy oczywiście od tego czego kto szuka w kinie, ale jeżeli film jest atrakcyjny ze strony wizualnej, ale fabuła jest prosta i banalna, postacie płytkie a przesłanie zerowe, tudzież jest nim "Wojna to zło" podane na tacy, to należy sobie zadać pytanie czy to faktycznie taki dobry film. Jak dla mnie po prostu ludzie pobiegli za widowiskowością i banałami. I oczywiście - jest to dobry film rozrywkowy, ale czy to wystarczy aby okrzykiwać go arcydziełem?

ocenił(a) film na 8
Innoame

Oj naprawdę, tak czasem trochę marudzicie jak stara bibliotekarka, jakaś taka nie do końca przekonująca apokalipsa kulturalna Wam z tego wyłazi... Dobrze by było tak naprawdę dobrze się zastanowić, czego się chce. Czy tego, żeby na arcydzieła filmowych wszystkich świętych - Wellesa, Antonioniego, Kubricka, Felliniego i tych wielu, wielu innych, których i ja czczę i podziwiam - chodziły tłumy? Przecież to nie ma sensu. Tak jak nie wzrośnie liczba czytelników Prousta, Joyce'a czy Kafki kosztem wielbicieli "Zmierzchu", tak jak dalej będzie się sprzedawać niepomiernie więcej płyt Dody czy Golców niż Bartóka, Prokofiewa albo Ornette'a Colemana razem wziętych. Tylko - ja się pytam - co z tego? Taż to właśnie największy przywilej kultury wysokiej - przywilej, powtarzam! - że jest ona przeznaczona dla niewielu. I tylko wtedy - bez nachalnej reklamy, bez mizdrzenia się do masowego odbiorcy - ma ona szanse zachować swoją tożsamość. I nie dajcie sobie wmówić, że kiedykolwiek było inaczej - czy sądzicie, że w polskich kinach w dwudziestoleciu międzywojennym rządził Lang albo Wiene, że wszyscy zaczytywali się Gombrowiczem albo Witkacym? Gdzie tam! Oglądało się niezbyt, umówmy się, inteligentne komedie z Dymszą i czytało romansowo-sensacyjne fabułki Rodziewiczówny albo Dołęgi-Mostowicza. Taki ekscentryczny rosyjski myśliciel, Wasilij Rozanow, już na początku XX wieku napisał tak oto: "Tanie książki to barbarzyństwo. Książki powinny być drogie. To nie wódka. Książka powinna odwracać się od każdego, kto na widok ceny krzywi się. Idź sobie dalej - powinna mu powiedzieć, kiwnąwszy zaś w stronę gazeciarza na rogu, powinna dodać: bierz tamte. Książka w ogóle powinna być dumna, samodzielna i niezależna. Dlatego przede wszystkim powinna być droga."
A tak na marginesie, to chyba apokalipsa polegająca na tym, że będą już tylko filmy wyłącznie widowiskowe, a umrze kino ambitne, autorskie, jest i tak daleka od spełnienia. Bo popatrzcie: kiedyś mówiono, że fotografia wykończy malarstwo, chwilę później - że kino pogrzebie teatr. A potem - że telewizja to śmierć kina. A jeszcze chwilkę później - że fotografia cyfrowa to barbarzyństwo, które zeżre trudną i elitarną fotografię tradycyjną. No i co? I nic: malarstwo, teatr i tak nam wszystkim drogi obyczaj chodzenia do kina mają się w najlepsze, a cyfrówkami robi się rzeczy, których artystyczna ocena musi być bardzo wysoka. Tak samo ma się rzecz z kinem zwanym ambitnym: kiedy pojawiały się w Polsce pierwsze multipleksy, wieszczono, że oto nadszedł koniec dobrych filmów, bo wszyscy już będą chodzić tylko na to, przy czym da się obżerać popcornem. A przecież w programach kombinatów kinowych znajdzie się miejsce i na Almodóvara, i na Jarmuscha, i na Greenawaya, i na von Triera... Tak że uszka do góry, wszystkie Wy miłe misie o uszkach klapniętych!
I jeszcze słowo o rozdzielaniu filmu na formę i treść: nie kupuję tego. I właśnie dlatego - między innymi - podoba mi się "Avatar": bo ten kuty na cztery nogi rzemiecha Cameron doskonale wykombinował, że jak się robi baśń, to ma być baśń, a nie jakieś mózgowe wybroczyny.

ocenił(a) film na 8
Ras_Democritus

Aha, no i jeszcze jedno (jak już zagadać, to na śmierć - a co!): kwestia arcydzielności. Nikt nikogo nie zmusza do nazywania "Avatara" arcydziełem - sam jestem od tego równie daleko, jak z Ziemi na Pandorę (albo na Tatooine, jak kto woli). Arcydzieła to jednak grupa filmów naprawdę nielicznych... A tym cały filmłebowym Top 100 to bym się naprawdę nie przejmował (a niektórzy na tym forum jakoś tak niezdrowo się tym podniecają, czasem zatrąca to zdrowym szmerglem). Ja tam zajrzałem raz i chwatit: "Skazani na Shawshank" na pierwszym miejscu?! No bez jaj... "Leon zawodowiec" przed "Taksówkarzem"? "Zielona mila" przed "Czasem apokalipsy"? Wolne żarty...

ocenił(a) film na 10
Ras_Democritus

A one wszystkie przed kronikami riddicka, granda :P

ocenił(a) film na 7
Ras_Democritus

Dawno nie widziałem na tym portalu żeby ktoś pisał tak sensownie,tylko
pogratulować i życzyć sobie więcej takich postów.

ocenił(a) film na 10
yezy

Avatar zmieni nie tylko kino, kiedyś technologie przekazywania mimiki twarzy avatarowi będą wykorzystywany do kontaktów w sieci, po to by zachwać anonimowość np. będziesz oglądał na ekranie avatara-kobietę, a tak naprawdę ta osoba będzie mężczyzną ;p

ocenił(a) film na 10
Niedopowiedziany

omfg!!!

i trzeba będzie instalować filtry antyawatarowe, bo ta 18-letnia seksowna laska na ekranie to w realu okaże się 80-letni dziadek... i będą za takie oszustwa banowac z komunikatorów...

ocenił(a) film na 10
pik33_2

A teraz na avatarze musisz mieć swoje zdjęcie?

ocenił(a) film na 10
Negative

Teraz, to ja nie muszę mieć nawet avatara. :)

Niedopowiedziany

|Avatar zmieni nie tylko kino, kiedyś technologie przekazywania mimiki twarzy avatarowi będą wykorzystywany do kontaktów w sieci, po to by zachwać anonimowość np. będziesz oglądał na ekranie avatara-kobietę, a tak naprawdę ta osoba będzie mężczyzną ;p |



xD?!
A ja to co? Myślisz, że jestem kotem? choć kocica na mnie mówią, no i umiem miauczeć tak, ze w marcu kocury się schodzą pod moje okna.;pp

ocenił(a) film na 9
yezy

dla mnie avatar jest po prostu bardzo dobrym filmem w swojej kategorii.

nie porównujmy tego typu filmów do filmów bergmana. przegrywają z nim fabularnie itp. ale bergman z nimi przegrywa efektami.

1. porównajmy troję i gladiatora. można? można.
np. gladiator ma ciekawszą fabułę, ale troja ma fajniejsze bitwy (co kto woli, moje odczucia).
2. porównajmy metallicę do mazarta (albo: titanica i helikopter w ogniu - ew. full metal jacket i lord of the rings) da się? no raczej nie.
tatianica nie oglądałem,więc... ale np. full metal jacket - przecież ja wiem o co chodziło w wojnie w wietnamie, dużo filmów było itp. władca - no, coś nowego. jest magia, są potworki, ładny świat, fajna historia... ale przecież w full... było przesłanie!

nie porównujmy filmów wojennych z filmami nie-wojennymi. jak chcę sobie coś porównać (np. filmy wojenne) to nie porównuję ich z gwiezdnymi wojnami.

dla mnie avatar to baśń - sprawdziłem definicję, pasuje. baśń sf, bo do definicji sf pasuje jeszcze lepiej. a jako baśń możemy go porównać (teoretycznie) do czerwnoego kapturka (nie był filmem sf) i obego (to był horror nie baśń xD).

do tego jakieś takie ocenki typu muzyka - 1/10. efekty: 10/10. fabuła... tak samo nie ma dla mnie znaczenia czy film jest w top100 - (avatar był przez jeden dzień na 97miejscu dzięki trollom). na pewno pójdę na clash of the titans, BO JA TAKIE FILMY LUBIĘ. jak wy nie lubicie to po co szliście?

http://demotywatory.pl/772268/Filmweb.pl

ocenił(a) film na 7
yezy

" Pierwsze pytanie, które rzucam w powietrze, to o to jaki jest sens
robienia czegoś tak uniwersalnego?"

Odpowiedziałeś sobie na to pytanie w pierwszym akapicie, a w zasadzie to
nawet w pierwszym zdaniu.

użytkownik usunięty
yezy

TAK TAK TAK!!! Zgadzam się z Tobą w 1000%! Uff... Wreszcie zaczynają się pojawiać jacyś trzeźwo myślący ludzie na FW.