Jestem zachwycona...to jest jeden z 4 najlepszych filmów scince fiction jakie widziałam w życiu. Świetne efekty specjalne, niesamowita fabuła...ogólnie rewelacja. Każdy fan tego gatunku powinien go zobaczyc!!;)
Widziałem, jestem fanem gatunku - nie zachwycił.
Podaj tytuły pozostałych trzech filmów z twojej listy top 4.
Na mojej liście Avatar zajmuje, tak koło 60 miejsca.
Wow...60 miejsce, ja mam tylko 4 ulubione. Pierwsze trzy to oczywiście trylogia Władcy Pierścieni.
hehehe, jaka psychopantka :D A ja tu liczyłem na jakąś rewolucję ;)
pozdrawiam.
Wypowiadasz się na temat gatunku o którym pojęcia w ogóle nie masz xD
Władca Pierścieni to film fantasy, a nie sf -_-'
Jak kogoś obchodzą filmy sf lepsze od Avatara niech wpisze w wyszukiwarce tematów "filmy lepsze" i mu znajdzie.
Tak na szybko kilka tytułów wymienię:
Matrix, Ghost in the shell, Gwiezdne Wojny, Equilibrium, Kontakt, Odyseje Kosmiczne, Moon, D9, Star Trek (aczkolwiek to tylko dla niektórych)
A wczoraj widziałem po raz pierwszy "Odległy ląd" - bardzo dobry, też lepszy.
Z filmów Camerona to Alien 2 i Terminator, oczywiście.
Rzeczywiście koleżanka chyba niewiele wie o sf. A z filmów, które wymieniłeś żaden nie jest lepszy od Avatara, niektóre porównywalne.
Jestem fanem obu tytułów oczywiście, klimat w obu nie do pobicia, jednak
czegoś im brak co w avatorze znalazłem. Może kontynuacji serii
Terminatorów? hehehe
Wymień 59 lepszych filmów skoro uważasz ze Avatar powinien być na 60 miejscu. :)
pozwól że Cię zacytuję:
"Wypowiadasz się na temat gatunku o którym pojęcia w ogóle nie masz xD"
Z tego co mi wiadomo Ghost in the shell to anime?
pozatym:
Kontakt, Odyseje Kosmiczne - jak na tamte lata - owszem, odyseję
obejżałem ostatnio poraz kolejny i doszedłem do wniosku iż nie jest to
film ponadczasowy jednak.
Gwiezdne Wojny - no comments, bo to akurat seria dla fanatyków
Moon - bardzo dobry film o... samotności - duzo za mało aby dorównac
Avatarowi (nie mam na myśli efektów)
Matrix i Equilibrium (czyli 4ta cześc matrixa) - gdyby skończyli na 1
części był by to całkiem solidny argument, i gdyby panowie od eqlibrium
nie wypowiadali się tak otwarcie że wielką inspiracja ów matrix był, bo
gdyby nie matrix to w eqlibrium by w dresach biegali ;) (świetny temat
ale za szybko i za chaotycznie opowiedziany)
I co tam więcej masz do zaoferowania?
całą papkę postapokaliptycznej grozy (której jestem fanem zresztą)
Ja czekam na porządna ekranizację FALLOUTA, aczkolwiek już dziś wiem że
nie przebije avatara pod względem wszechstronności przesłaniowej na
pewno.
Pozdrawiam. I nadal czekam na tytuł który chętnie umieszczę obok Avatara.
Ech Matrix. Fajny film. Nowatorskie zabawy z czasoprzestrzenią. Ciekawa wizja przyszłości i fajne nawiązanie do "wiecznego powrotu". Ale cały czar pryska, kiedy Trinity "pocałunkiem miłości" wskrzesza Neo. Normalnie feministyczna wersja bajki o śpiącej królewnie się zrobiła.
Mimo wszystko lepszy Avatar. W kinematografii dotychczasowej mogłem liczyć co najwyżej na adrenalinowego kopa podczas projekcji dobrego filmu. W Avatarze dostałem wylewu endorfin i dlatego dzielę kino na Avatara i pozostałe.
"Z tego co mi wiadomo Ghost in the shell to anime?"
I? Też jest filmem - a wszystkie GitS'y są świetne, mimo iż nie przepadam za anime.
"Moon - bardzo dobry film o... samotności - duzo za mało aby dorównac
Avatarowi"
To co w takim razie jest lepsze w Avatarze ^^
"Matrix i Equilibrium (czyli 4ta cześc matrixa) - gdyby skończyli na 1
części był by to całkiem solidny argument, i gdyby panowie od eqlibrium
nie wypowiadali się tak otwarcie że wielką inspiracja ów matrix był, bo
gdyby nie matrix to w eqlibrium by w dresach biegali ;)"
Matrixa oceniłem tylko pierwszą część, to raz. Dwa to e Eqilibrium wzorował się na Matrixie pod względem wykonania walk i ubioru głównych bohaterów - nic poza tym.
Nie wiem czy jest sens wymieniać Ci filmy, które zaraz bez żadnych poważnych argumentów uznasz za gorsze od Avatara... ale co tam, łap na pożarcie:
12 małp
Alien 1, 2 i 3
Łowca Androidów (przyczep się tego filmu, a znajdę i... puszczę ci go tyle razy, aż docenisz)
Pitch Black (niedużo lepszy, ale moim zdaniem jednak trochę tak)
Battlestar Galactica - nie moje klimaty, ale wielu lubi
Solaris
Cube
Sztuczna Inteligencja
"Ghost in the Shell" to oczywiście doskonały przykład kina science fiction. To, że jest filmem animowanym niczego nie zmienia. Poza tym gdyby nie taki "Akira" czy "Ghost in the Shell" to pewnie nie byłoby np. "Matrixa".
"12 małp", "Alien", "Łowca androidów" to filmy fabularnie lepsze od "Avatara". Jeśli chodzi o samego Camerona to nakręcił on już moim zdaniem lepsze filmy w tym gatunku, mam na myśli "Aliens" i "Terminator 2".
"Equilibrium" to nie jest najlepszy obraz w tym gatunku, ściągnięty z "Matrixa" jakoś nie może rozwinąć skrzydeł w czasie projekcji. Sam "Matrix również rozmienia się na drobne w drugiej i trzeciej części. Pod tym względem lepiej wypada "Avatar", który zgrabniej trzyma się kupy. Jest to jednak film, którego nie ma sensu porównywać z takimi obrazami jak "Moon", "Solaris", "Odyseja kosmiczna". To nieco inny rodzaj kina. "Avatar" to proste kino akcji w konwencji science fiction. Bardziej kojarzy mi się z "Gwiezdnymi wojnami". Przypomina mi też kontynuacje "Matrixa", ale od tych jest akurat lepsze.
Moim zdaniem "Avatar" to nie jest film zły. Zrealizowany pierwszorzędnie opowiada być może nieco miałką historię, ale siłą wyrazu zbliża się do uniwersalnych produkcji dla wszystkich. Chodzi mi o to,że trafia do potencjalnie większej grupy odbiorców niż typowe filmy science fiction. Sam obejrzałem go z przyjemnością i w tym myślę tkwi fenomen tego filmu, że nie tylko zwolennikom fantastyki się podoba.
"Avatar" to dobry film, ktoś taki jak Cameron nie popełnia błędów co widać po frekwencji w kinach.
"Zrealizowany pierwszorzędnie opowiada być może nieco miałką historię, ale siłą wyrazu zbliża się do uniwersalnych produkcji dla wszystkich. Chodzi mi o to,że trafia do potencjalnie większej grupy odbiorców niż typowe filmy science fiction."
Ale dlaczego? Bo nie wymaga ani myślenia, ani wyobraźni.
Z "Avatarem" jest jak z fajerwerkami. Można byłoby sobie zadać pytanie po co ludzie to oglądają? Przede wszystkim dla wrażeń wizualnych. Z tym, że za fajerwerkami nie kryje się jakakolwiek fabuła a i tak ludzie na to patrzą. Z "Avatarem" jest nieco inaczej, otóż fabuła tam jest, może nie jest świeża, odkrywcza, wydumana, niezrozumiała ale jest prosta i zgrabna. Sądzę, że nie zawsze proste oznacza złe, na pewno nie w przypadku tego filmu. Po prostu jest on taki jaki miał być. A to czy się podoba czy nie, to już kwestia gustu. Mi, pomimo, że lubię również ambitniejsze kino podobał się, bo przecież czasami dobrze jest obejrzeć coś lekkiego, bez łamania sobie głowy. Przy tym nie jest to film infantylny jak na przykład "Mroczne widmo".
przepraszam ale chyba mi coś umknęło... pomijając fajerwerki i fabułę na
której "ambitni" widzowie potrafią zakończyć swoje ambitne postrzeganie tej
produkcji, czy mógłby mi ktoś podać tytuł innego filmu w którym bohater
rezygnuje ze swojej rasy w imię pierwotnych wartości będących istotą
człowieczeństwa? Do tego tak skrupulatnie ukazujący jego osobistą
metamorfozę! Dla mnie ten film nawet w wersji animowanej byłby kultowy
chociażby za sprawą jednej z końcowych wypowiedzi: "obcy wrócili na swoja
zniszczoną planetę" (dokładnie słowo w słowo nie pamiętam, ale sam fakt
spojrzenia na ludzi jako "obcych" jest taki... prawdziwy)
Przykłady to np. "Tarzan", "Instynkt" z Anthonym Hopkinsem, co tam jeszcze... "Tańczący z wilkami" (może nie dokładnie o powrocie człowieka do natury ale zbliżony motyw). Ale ogólnie "Avatar" jest spoko, mi się bardzo podobał bo nie jestem zdania, że wszystko musi być super ambitne.
trochę jednak bardziej chodziło mi bardziej o wybór rasy humanoidalnej niż
zgrai przyjaznych piesków czy małpek i beztroskiego życia... i mimo
wszystko tak jak ktoś napisał poniżej: czy nie jest ambitnym przedsięwzięciem stworzenie takiej produkcji?? Przypominam że wizja tego
filmy sięga wiele lat wstecz, kiedy pan Cameron nie mógł sobie pozwolić na
jego kreację...
Tak, to ambitne przedsięwzięcie, ale miałem na myśli filmy bardzo ambitne fabularnie. Oczywiście to też sztuka zrobić coś prostego co zafascynuje masy ludzi. Film ten jest bardzo ambitny technicznie. Sądzę, że porównanie do "Tańczącego z wilkami" jest jak najbardziej na miejscu.
"tańczący z wilkami" to obraz bardziej o ucieczce i izolacji od
społeczeństwa moim skromnym zdaniem... Choć przyznam że był to również
pierwszy film który mi przyszedł na myśl po obejrzeniu Avatara.
To że jakiś film pierwszy traktuje o jakiejś tematyce nie czyni z niego od razu dzieła.
Poza tym czytałem kilka opowiadań o najeździe ludzi na obcych, jeszcze kilka lat temu.
Avatar zawdzięcza swój sukces dzięki wspaniałym wizualnym efektom, pięknej wzruszającej opowieści i postaci Neytiri - czyste piękno.
nie lubię filmwebowego bajzlu... teraz odnalazłem twojego posta.
Oczywiście i bezwzględnie Łowca Androidów to genialna produkcja którą
plasuje w ścisłej czołówce filmów jakie miałem zaszczyt zobaczyć.
Zwłaszcza w wersji reżyserskiej. W ogóle zawsze uważałem że Cameron
depcze po piętach Scottowi jako rozbudowujący nastrój stworzony przez
Scotta. Najlepszym przykładem są Obcy i Obce ;) Jednak antyamerykańskość
Avatara sięga trochę głębiej niż do autodestrukcyjnej natury człowieka.
Od Pich Blacka dużo bardziej cenię sobie Kroniki, choć nie pamiętam już
co było pierwsze.
Battlestar to tasiemiec równie udany jak Stargate Command, czy Atlantis
aczkolwiek trudno nazwać go superprodukcją, gdyż zaraz odezwie się rzesza
fanatyków uznających Star Treka jako jedyny i kultowy
Solaris - jeśli dobrze kojażę czy to ten na podstawie opowieści Lema?
przyznam że nie widziałem więc nie wypowiadam się.
Cube - proszę cię... (bardzo lubię cz 1 i 0, ale proszę Cię...)
Sztuczna Inteligencja - tu przyznam równie udany tytuł, chętnie obejżę
dla przypomnienia, jednak nie wzbudził on aż takiej sympatii u mnie jak
Avatar i to wcale nie ze względu na 3D
Nadal czekam na Mad Maxów i krew bohaterów.
Przyznam , padło kilka tytułów posiadających dobre argumenty, aczkolwiek
Cuby, Predatory i inne kontakty nie przyćmią mojego zamiłowania do
ludności indiańskiej w wersji S-F po raz pierwszy! (Niech mi tylko ktoś
napisze o planecie małp!)
ACHA!
i jako miłośnik filmów Jeana Pierra Janueta Obcego 4 Ci NIE DARUJE!
Chociazby za fakt że bardzo mało człowieków zdaje sobie sprawę że pan od
uroczej Ameli to ten sam pan od legendarnej ilości śluzu spływającego po
ekranie w całej serii Obcych!
A ja czekam aż ktoś odważny zająłby się zrobieniem filmu na podstawie opowiadań Charlesa Tannera o Tumitaku. Przy takim budżecie mogłoby wyjść naprawdę kultowe dzieło. Jeśli ktos nie czytał to polecam.
Ech Matrix. Fajny film. Nowatorskie zabawy z czasoprzestrzenią. Ciekawa wizja przyszłości i fajne nawiązanie do "wiecznego powrotu". Ale cały czar pryska, kiedy Trinity "pocałunkiem miłości" wskrzesza Neo. Normalnie feministyczna wersja bajki o śpiącej królewnie się zrobiła.
Mimo wszystko lepszy Avatar. W kinematografii dotychczasowej mogłem liczyć co najwyżej na adrenalinowego kopa podczas projekcji dobrego filmu. W Avatarze dostałem wylewu endorfin i dlatego dzielę kino na Avatara i pozostałe.
"Avatar. W kinematografii dotychczasowej mogłem liczyć co najwyżej na adrenalinowego kopa podczas projekcji dobrego filmu."
Czyli łazisz i doceniasz same filmy klasy B, a potem wypowiadasz się na temat kina. Otóż w dobrym filmie (to cie może zaskoczyć więc przysiądź) nie musi paść, ani jeden strzał!
A gdzie napisałem, że oceniam Avatara w odniesieniu do kina klasy "B". I skąd pomysł, że adrenalinowego kopa można dostać wyłącznie od strzelanin i machania świetlnymi (czy nie) mieczami?
Wbrez pozorom widziały moje oczęta filmy tak klasy B,C czy D. Ale również i A.
Wezmę na warsztat jeszcze Odyseję Kubricka. Bez wątpienia arcydzieło. Tki film próbujący zmierzyć się z Absolutem, może również dać sporą dawkę adrenaliny. Tylko z biegiem czasu wielu twórcom filmów nagminnie zachciało się robić filmy z otwarty zakończeniem typu: "Odbirco zakończenie i puentę wymyśl se sam". Po latach umysł może się zmęczyć takimi niedopowiedzeniami i zatęsknić za prostym, jednoznacznym zakończeniem z happy endem.
Można jeszcze wymyśleć wielopłaszczyznową i multiwątkową fabułę. Można też uśmiercić wszystkich bohaterów pozytywnych i zakończyć film pesymistycznie.
Tylko po co? Żeby film zasłużył na dobre przyjęcie przez filmomaniaków o bardzo wysublimowanym guście?
Ja tam lubię dobrej jakości proste historie.
Troche szkoda mi tych ktorzy idą do kina oczekując TYLKO jakis niewiadomo jakich ambitnych filmow,do kina chodzi sie tez,zeby sie rozerwac,oderwac od rzeczywistosci,miec dobrą rozrywke.Avatar ma pół tego pół tego i jest filmem rewelacyjnym.Sam Cameron mowił ze zalezalo mu by ludzie szli do kina zamiast na kompie ogladac i to sie sprawdzilo , o czym swiadczyc moze to ze niektorzy wybieraja sie na ten film do kina po 6 razy.
Nie idę do kina TYLKO dla ambitnych filmów, ale TYLKO ambitne filmy zasługują na 10.
Ja myślałem że na 10 zasługują te filmy, które się najbardziej podobały danemu widzowi. Dzięki, że wyprowadziłeś mnie z błędu.
"Ja myślałem że na 10 zasługują te filmy, które się najbardziej podobały danemu widzowi. Dzięki, że wyprowadziłeś mnie z błędu."
Już o tym pisałem wiele razy. Gdy powstanie film za pomocą obrazków powodujący halucynacje podobne do tych wywoływanych przez narkotyki - wyląduje na pierwszym miejscu w liście filmweb'u.
I dlatego Avatar dostał ode mnie 10. Bo jest to bardzo ambitna produkcja
potrafiąca dotrzeć także do przeciętnego widza w taki sposób żeby na chwilę
kontemplacji go zmusić. Ambitne filmy nie koniecznie muszą być produkcjami
dla "ambitnych" widzów z wysublimowanym gustem! Ktoś za chwile powie że
"irreversible" jest bardziej ambitnym filmem, tylko w jakich kategoriach te
dwa porównywać?? Kto lubi bardziej poryte czy kto lubi bardziej pozytywne
filmy??
a co można nazwać ambitnym jeśli nie tworzenie filmu przez kilka lat, udział przy tworzeniu sprzętu potrzebnego do jego nakręcenia,zatrudnianie profesorów lingwistyki do stworzenia języka Na'avi itd.
niektórzy tak bardzo podniecają się sloganami typu sztuka,artysta,ambitne że zapominają o czym mówią, spuście troszkę powietrza z siebie i cieszcie
się filmami o ile w ogóle lubicie oglądać filmy.
niestety dzisiaj "ambitny" oznacza taki który im mniej ludzi ogląda tym
lepiej... sam nie wiem z czego to wynika... z kompleksów, że chce sie byc
takim... indywidualistą wielkim... trochę to chore...
Rozróżnijcie! Kino może mieć 2, lub więcej funkcji!
Funckcja 1 - relaks, poczynek, dobra zabawa
Funkcja 2 - wzbogacanie czegośtam (wyobraźni, intelektu)
Avatar to oczywiście 1, choć kilka el. 2 też mi dał - np. zacząłem interesować się kinem - tak po obejrzeniu Avatara, zmieniłem nieco swoje poglądy. Nie porównujcie proszę filmów 1, do filmów 2 - bo obydwa gat. są potrzebne, muszą istnieć filmy ambitne i efekciarskie - Niektórzy nie widzą w Avatarze nic - dają 1/10 i?
Jakby powstawały tylko ambitne filmy, dla niewielu - to kino równie dobrze, mogło by się nigdy nie spopularyzować i szczytem rozwoju, były by teatry. Przemyślcie to.
teatr... to jest dopiero ambitne kino!
Przypominam także że wszystkie filmy z założenia maja spełniać funkcję 1, a
ambitniejszymi można nazwac te które zawierają czegośtam z 2!
No może poza filmami z nauczania prorodzinnego w podstawówce, czy teraz już
z gimnazjum w stylu: jak zakładać prezerwatywę hehehe
Racja.
Mnie ciekawi ilu osobom faktycznie nie podobał się "Avatar",a ilu podobał się(choć trochę),ale ich indywidualizm nie pozwala przyznać tego oficjalnie.
Jako przykład podam tekst który usłyszałem przez przypadek w knajpie:
"Chciałam iść na ten film ale zbyt wielu ludzi na nim było i stwierdziło że
jest fajny" - oto cały nasz zakompleksiony naród...
fakt, chyba się pomylił i coś źle napisał - bo tamten koment kupy się nie trzyma ;/
to niestety chyba tylko twoja definicja tego slowa... Przedstawie twoj tok myslenia. krytykujesz film ktory podoba sie wiekszosci i myslisz ze jestes "indywidualistą wielkim..." i jeszcze jedno "trochę to chore..."