Obejrzałem Avatara i uważam go za film dość dobry ale nie rozumiem ludzi, którzy dają mu 10/10. Owszem jest stworzony całkiem ładny świat, na który miło się patrzy, ale jednak efekty nie wgniatają w fotel. Natomiast fabuła jest delikatnie mówiąc prostacka, wprost zerżnięta z takich produkcji jak Król Lew 2 czy Pocahontas, tyle że zrobiona dużo gorzej bo film jest maksymalnie przewidywalny. Właściwie to ani razu film mnie nie zaskoczył i nie wywołał myśli w stylu "no nieźle ale akcja". Klimatu jakiegoś też nie ma. Nie wzrusza, nie śmieszy, ten film jest nijaki. Od tak genialnych filmów sci-fi jak np. "Dzień Niepodległości" dzielą go lata świetlne. Jedyne wyjeśnienie na jego przeogromny fenomen jakie mi przychodzi do głowy to jakieś reklamy działające na podświadomość, czy coś w tym stylu.
"Prostacki: odnoszący się do prostaka, należący do prostaka, właściwy prostakowi; nieokrzesany, ordynarny" - źródło Słownik Języka Polskiego. Tak więc możesz mi powiedzieć, czemu używasz takiej terminologii, tym bardziej że prosty może być scenariusz, bo fabuła to jest co innego. Co do "zerżnięcia" z innych filmów, to wybacz, ale każdy film obecnie produkowany ma wiele elementów z jakichś poprzedników - tak więc to jest akurat żaden argument przeciw, tym bardziej iż w Avatarze dokonano sporo interpretacji.
"Od tak genialnych filmów sci-fi jak np. "Dzień Niepodległości" dzielą go lata świetlne."
No masz prawo do swojej opinii w tym kontekście, ja uważam, że DN miał swoje 5 minut (efekty specjalne, bo sam scenariusz jest trywialny) i w zasadzie na dzień dzisiejszy niczym się nie wyróżnia.
"No masz prawo do swojej opinii w tym kontekście, ja uważam, że DN miał swoje 5 minut (efekty specjalne, bo sam scenariusz jest trywialny) i w zasadzie na dzień dzisiejszy niczym się nie wyróżnia."
Tu akurat nie chodzi mi o jakąś super fabułę, ale przy Dniu Niepodległości czuje się silne emocje, przy Avatarze są o wiele słabsze. Np. gdy prezydent w DN przemawia do ludu przed bitwą, czuję jakby mówił do mnie, czuję jakbym to ja miał brać udział w bitwie o ludzkość, aż ściska mnie za gardło w tym momęcie. W Avatarze czegoś takiego nie ma. To po prostu niezły film jakich wiele, ale żadna rewelacja.
"Co do "zerżnięcia" z innych filmów, to wybacz, ale każdy film obecnie produkowany ma wiele elementów z jakichś poprzedników - tak więc to jest akurat żaden argument przeciw, tym bardziej iż w Avatarze dokonano sporo interpretacji."
Tak? To z jakim innym filmem kojaży ci się np. wydane niedawno "Siedem Dusz"?
Osobiście w dniu niepodległości nie bardzo czułem jakieś emocje - no ciekawa bitwa i w zasadzie tyle. Co do "Siedem Dusz", jak obejrzę to odpowiem - jeszcze nie miałem okazji.