Film to niezwykła hybryda. Obraz, muzyka, dźwięk, treść, przekaz, symbolika, opowieść, itd. - można tym mieszać, można skupić się na wybranych aspektach, można tworzyć dzieła na wiele różnych sposobów.
Odnośnie pytania postawionego w temacie:
Polecam obejrzeć krótki, nietypowy film, w którym z pozoru nic się nie dzieje:
"The Third & The Seventh" (animacja komputerowa).
Proste ujęcia, niby nic wyszukanego, a ciężko nie nazwać tego prawdziwą sztuką. Mi przypadła do gustu szczególnie końcówka.
(notka na blogu: http://film-fx.blogspot.com/2010/01/co-potrafi-cgi-cyfrowy-ultra.html)
Artyzm funkcjonuje w różnych kierunkach. Nie zawsze metoda "dużo wszystkiego" zadziała. Przeładowana pięknem Pandora to duży kawałek tortu. Dodać do tego skomplikowaną fabułę oraz wyszukane dialogi i moglibyśmy otrzymać przesłodzoną papkę nie do przełknięcia dla większości widzów. Wg mnie Cameron podjął słuszną decyzję korzystając z prostej i uniwersalnej opowieści, skoro chciał zachwycać obrazem, imaginacją i emocjami. Przy okazji ok. tysiącu artystów mogło wykazać się swym kunsztem przy tworzeniu tego dzieła i wnieść sztukę kreowania efektów wizualnych na wyższy poziom.
Kazioo jestem wielką fanką Twojego blogu!! Twoja recenzja jest świetna :)
...rzeczywiście ciężko zebrać szczękę z podłogi...
Ciekawy punkt wyjścia, muszę przyznać. Najpierw się uśmiechnąłem, ale ostatecznie patrzę na to tak: Wspaniałość wspaniałości nierówna. Preferencje widza również są ważne. Znam sporą grupę ludzi, która do kina idzie zobaczyć coś widowiskowego, podczas gdy ja szukam ulotnego, niczym z dymu utkanego, piękna. Emocji, złożenia prostych dźwięków. Czy Avatar mi je dał? Nie. Przez swoją dosłowność. Pandora to w moim umyśle nie wytwór artystów (ale tak, wiem, że to ktoś wymyślił, bez obaw) - to świat żyjący własnym życiem. Jego namacalność jest tak wyraźna, że ciężko nań spojrzeć przez pryzmat moich potrzeb filmowych. Ale nie jestem ślepy, widzę ogrom cudowności.
Tak więc, główne pytanie: czy bez scenariusza i dialogów nie może być wspaniałego filmu? Może. Ale nie dla mnie. A to, jak wiadomo, kwestia subiektywna. Dla mnie film jest złożony z różnych składników. Trochę to przypomina debatę nt. "czy jeśli człowiek nie ma nerki i płuca, to czy nie może być sprawnym człowiekiem". Odpowiedź brzmi: "Może, ale biologicznie nie jest człowiekiem w pełnej swej krasie". Widzisz, tysiąc razy bardziej do refleksji pobudził mnie krótkometrażowy "J'attendrai le suivant...", niż "Avatar". Ale to chyba dobrze, bo w moim prywatnym odczuciu w drugim przypadku miałem się zachwycić światem. I się zachwyciłem. I idę dalej, bo poza docenieniem audiowizualnej strony nic mi więcej z tego filmu nie zostało. Ponieważ i tak każdy wypowiada się za siebie, mogę napisać, że film bez dialogów to jeszcze luzik. Jest wiele dobrych filmów bez głębokich dialogów. Ale scenariusz to mus. Jakoś musi prowadzić, chcę być zaskoczony, rzucony na kolana. Ale to moja preferencja. Na pewno istnieje ogromna rzesza wzrokowców, do których tylko oczywiste rzeczy mogą trafić. Nie zgodzę się z nimi, ale ich nie potępię. Nie mam parcia na narzucanie innym swojego punktu widzenia, ale lubię, gdy okazuje się mu szacunek, przez wzgląd na różnorodność ludzkich odczuć. Pozdrawiam!