Dla niektórych "Avatar" to najlepszy film jaki widzieli w swoim życiu, dla innych - nic specjalnego, natomiast jakie jest moje zdanie? Osobiście bardzo mi się spodobał i nie chodzi tu o grę aktorów, która była jak dla mnie naprawdę w porządku. O efektach specjalnych też nie będe pisać, bo wydaje mi się, że raczej każdy ma świadomość tego, że "Avatar" w tej kwesti jest pewnego rodzaju przełomem. Film ten prezentuje nam...cóż, jeżeli ktoś pamięta z lat dziecięcych "Pocahontas" to nie trudno znajdzie tę samą historię i w "Avatarze", tylko zdecydowanie inaczej przyozdobioną. Poimimo tego, że za muzyką stoi Jamse Horner, to zbytnio nie zapadła mi w pamięć, oprócz numeru zatytułowanego "Jake's first flight" i piosenki "I see you" w wykonianiu Leona'y Lewis. Co jednak polubiłam w "Avatarze" najbardziej? To, to, że kiedy oglądłam go w knie, na ponad 2 godziny odbiłam się od rzeczywistości i zatopiłam w magii.
dobrze powiedzane! magia....
w dodatku, ten film zupełnie inaczej smakuje....
z tego co pamiętam, pocahontas takie ekstra nie było....