7,4 822 tys. ocen
7,4 10 1 822145
6,8 70 krytyków
Avatar
powrót do forum filmu Avatar

Dobre efekty, słaby film.

użytkownik usunięty

4 to najwyższa ocena, jaką mogę mu dać, tylko i wyłącznie ze względu na efekty. (Choć i tak było ich zbyt dużo, przez co po 20 minutach te przepyszne widoczki zaczynają męczyć). Fabuła to po prostu Pocahontas w kosmosie i nie da się temu zaprzeczyć. Przez cały film wiedziałem co się za chwilę zdarzy, dosłownie nic mnie nie zaskoczyło.
Plus błędy logiczne rzucające się w oczy nawet w tego typu filmie (np. podczas ostrzału tego drzewa babka dezerteruje i później nie ma z tego tytułu żadnych konsekwencji, ba - może spokojnie uwolnić więźniów i ukraść swój statek, czy szyby, które wcześniej nie przepuszczały strzał nagle to robią).

ocenił(a) film na 3

"po 20 minutach te przepyszne widoczki zaczynają męczyć"

'Avatar' jest istotnie pełen prześlicznych, malarskich kadrów, które - gdyby je powiększyć i wydrukować na dobrym papierze - mogłyby ozdobić niejedną ścianę. Pod tym względem film wytrzymuje konkurencję z "Zemstą Sithów".
Innych zalet 'Avatara' nie stwierdzono.

ocenił(a) film na 9
Film_Polski

"Innych zalet 'Avatara' nie stwierdzono"

Wow... niejeden zawodowy krytyk filmowy stwierdził ich znacznie, znacznie więcej w swojej recenzji. Ale cóż - są znawcy i "znawcy".

użytkownik usunięty
Film_Polski

Mówię, gdyby to był po prostu pokaz możliwości technicznych efektów specjalnych - byłoby to niewątpliwie coś. Ale jako film aspirujący do czegoś więcej, niż tylko efekty, tego czegoś więcej po prostu nie ma.

ocenił(a) film na 9
Film_Polski

To kwestia tego jakie filmy do Ciebie trafiają. Dla mnie Avatar byl przewidywalną prymitywną pod względem fabularnym bajka ale pieknie łami wykonaną, z ciekawymi pomysłami na technologie i teorie ,naukowe' przede wszystkim jednak wzrusza mnie jak mało który film i dlatego wlaśnie go cenię.

ocenił(a) film na 3
Cadavera

"pieknie łami wykonaną, z ciekawymi pomysłami na technologie i teorie ,naukowe' przede wszystkim jednak wzrusza mnie"

No cóż, nie każdy wzrusza się równie łatwo. Nabyty z latami życiowy cynizm bardzo w tym przeszkadza.
Moim zdaniem, pod względem liczby wymyślonych na potrzeby filmu rozwiązań naukowych "Avatar" nie aż tak bardzo wybija się ponad inne czołowe przykłady kina SF. Natomiast pod względem sposobów ich efektownej prezentacji - wybija się o wiele bardziej. Zresztą, jedna z dwóch stron fabularnego konfliktu, czyli localsi z planety Pandora - w ogóle nie polegają na technologii gdyż preferują zbratanie z naturą.

Gdyby rzecz przemyśleć, to owe przywiezione z Ziemi rozwiązania dość łatwo poddają się ośmieszeniu i wszelakim, niezbyt wyszukanym parodiom. Najważniejsza z pokazanych technologii sprowadza się do sloganu: "jesteś kaleką? - to zaśnij a w swym śnie staniesz się fizycznie potężny". Swoją drogą, ciekawe, do jakiego stopnia pomysł ulepszenia realnego życia poprzez przerzucenie się w sferę marzeń sennych - zainspirował "Incepcję" Nolana... To już chyba tylko pomysł z "Gwiezdnych wojen" pod tytułem: "zgiń a i tak będziesz się swobodnie komunikował z żyjącymi" (takie swoiste świętych obcowanie... a long time ago in a galaxy far, far away) - jest jeszcze śmieszniejszy.

ocenił(a) film na 9
Film_Polski

Uchodze za osobe ktora nie umie się wzruszać do tego stopnia że mam opinie osoby o sercu z kamienia ktora nie placze kiedy wszyscy dookoła wzruszają się jakimś filmem (w czasie rzeczywistym a nie na podstawie opinii) . Wiele razy zwracano mi na to uwagę ale ja nigdy się z tym nie zgadzałam.
Mnie najbardziej podobała sie koncepcja lasu jako wielkiej sieci neuronalnej

ocenił(a) film na 9

"Choć i tak było ich zbyt dużo"

Zdefiniuj pojęcie "zbyt dużo" w kontekście efektów - bo ja jakoś sobie nie przypominam, aby w tym filmie było czegokolwiek za dużo. No i te widoczki... biorąc pod uwagę podobieństwo Pandory do Ziemi, ciekaw jestem, jak długo w takim razie wytrzymujesz zwykły spacer po lesie i w której minucie brzydnie ci oglądanie dokumentu przyrodniczego w telewizji. "Widoczki zaczynają męczyć", no ja nie mogę...

"Fabuła to po prostu Pocahontas w kosmosie i nie da się temu zaprzeczyć"

Nie tylko da się temu zaprzeczyć, ale nawet można z czystym sumieniem nazwać to po imieniu - "wierutną brednią". Ot, garść bardzo wątłych analogii w scenariuszu i gotowe - zbiorowy obłęd pod tytułem "Avatar=Pocahontas". Tekst z sajtu Joemonster tylko dodatkowo ów obłęd nakręca.

"Plus błędy logiczne rzucające się w oczy nawet w tego typu filmie"

Tak bardzo się rzucają w oczy, że żadnego nie widziałem. A ci, którzy próbują takowe pokazywać, zawsze sami popełniają błędy, czasami wręcz żenujące. Filmik z serii EWW też był tylko i wyłącznie gigantycznym stekiem bzdur, a niektóre "grzechy" były wręcz wynajdywane skrajnie rozpaczliwie i na siłę. Ci od serii HISHE też nic mądrego nie wymyślili (zresztą, ostatnimi czasy oni ogólnie się opuścili - robią dużo, ale byle jak).

"np. podczas ostrzału tego drzewa babka dezerteruje i później nie ma z tego tytułu żadnych konsekwencji"

Powiedz mi, człowieku, na jakiej podstawie tak twierdzisz? Nic nie pokazano ani nie powiedziano w tej kwestii - na jakiej więc podstawie przypuszczasz, że żadne konsekwencje jej nie dotknęły, pod postacią utraty płacy chociażby? Do tego Trudy nie "zdezerterowała" - dezercja polega na samowolnym opuszczeniu jednostki, a Trudy przecież wróciła do bazy. Ona tylko odmówiła wykonania rozkazu, a dodajmy jeszcze, że oni nie są armią, tylko najemnikami, przez co taka sytuacja ma inny wydźwięk, niż w sytuacji, gdyby była na prawdziwej wojnie.

"szyby, które wcześniej nie przepuszczały strzał nagle to robią"

Trudno się dziwić - w pierwszej bitwie te strzały leciały z ziemi i trafiały w szyby pod dość łagodnym kątem. Nie ma nic szczególnie dziwnego w tym, że się po prostu "ześlizgiwały". Natomiast w drugiej bitwie tubylcy strzelali z góry i to praktycznie pod kątem prostym.

Masz jeszcze jakieś "błędy" w zanadrzu?

użytkownik usunięty
Der_SpeeDer

Dzięki za poprawę humoru, zawsze lubię, jak się ludzie ciskają o czyjąś opinię.

Zbyt dużo to zbyt dużo, nie wiem, jak inaczej mam ci wytłumaczyć znaczenie tych słów. Zajrzyj do słownika może.
Zbyt dużo świecących kwiatków, błysków i przerysowanej przyrody. Przez pierwsze 15 minut zachwyca, przez następne stopniowo zaczyna męczyć.

Owszem, fabuła to jest Pocahontas w kosmosie i tylko ślepy by tego nie zauważył. Przybywają ludzie na obcą planetę (koloniści do Virginii) szukając cennego surowca (złota), jeden z przybyszów poznaje jedną z tubylców (John Smith i Pocahontas), która ukazuje mu potęgę przyrody (kolorowy wiatr), po czym zakochują się w sobie. Ale zły szef przybyszów (gubernator Ratcliffe) chce ich wyrżnąć, bo uważa ich za dzikusów, którzy stoją mu na drodze (kropka w kropkę Pocahontas). Kończy się to starciem i odejściem przybyszów do domu. Żałosne są próby udawania, że nie widzi się tej kalki.

Właśnie na takiej - że nic o tym nie powiedziano i nie pokazano. Jeśli podczas ataku zwyczajnie sobie odleciała i później nic z tego nie wynikło, to owszem, jest to błąd logiczny. Każdą bzdetę można usprawiedliwiać tekstem "skąd wiesz, może tylko tego nie pokazano". Uciekła, nie wyciągnięto konsekwencji, później mogła spokojnie wejść do więzienia i uwolnić resztę.

Co za brednie, kąt padania strzał nie ma nic do rzeczy, czy lecą z góry czy z dołu. W innej scenie te szyby nie przepuszczały nawet strzałów z karabinu, więc to zwyczajny błąd, że raz strzały im gówno robią, a innym razem, bo to ostatnia bitwa, nagle szkodzą.

Poczekam aż obalisz te, choć znając ciebie nie spodziewam się większej wartości merytorycznej.

ocenił(a) film na 9

"Dzięki za poprawę humoru, zawsze lubię, jak się ludzie ciskają o czyjąś opinię"

Tylko wtedy, gdy opinia jest całkiem irracjonalna.

"Zbyt dużo świecących kwiatków, błysków i przerysowanej przyrody"

Jakiej znów "przerysowanej przyrody", na litość Boską? Przecież to normalna dżungla, normalne drzewa, a zwierzaki, choć dziwaczne, pozostają w granicach normy. Nic "przerysowanego" tu nie ma, zresztą sporo osób się ciska na ten film między innymi za to, że Pandora za bardzo Ziemię przypomina. Kwiatki świecą tylko w nocy, w której to sceny rozgrywające się trwają łącznie może z 10-15 minut, także kolejny wysilony powód, żeby się czepiać. "Błysków" sobie nie przypominam.

"Właśnie na takiej - że nic o tym nie powiedziano i nie pokazano. Jeśli podczas ataku zwyczajnie sobie odleciała i później nic z tego nie wynikło, to owszem, jest to błąd logiczny"

To nie jest błąd logiczny, tylko co najwyżej niedopowiedzenie. Możesz wbrew logice twierdzić, że konsekwencje jej nie dotknęły absolutnie żadne, ale nie wciskaj mi takiej bredni jako argumentu o błędzie.

"później mogła spokojnie wejść do więzienia i uwolnić resztę"

Co ty z tym wchodzeniem do więzienia? To twoim zdaniem jakiś dowód na to, że konsekwencji nie było? Bo mogła się po bazie poruszać (w dodatku w godzinach wieczornych, kiedy to było tam raczej pusto)? Czy ty sugerujesz, że istnieją tylko środki karne o izolacyjnym charakterze?

"Co za brednie, kąt padania strzał nie ma nic do rzeczy"

Oczywiście, że ma, mądralo. Jak myślisz, dlaczego współczesne wozy bojowe buduje się tak, żeby ich czołowy pancerz był pochyły? Bo jeśli wydawało ci się, że po to, aby cool wyglądały, to się cholernie pomyliłeś.

"nie ma nic do rzeczy, czy lecą z góry czy z dołu"

Owszem, ma. Jeśli lecą z góry, to nie wytracają energii kinetycznej przez grawitację.

"W innej scenie te szyby nie przepuszczały nawet strzałów z karabinu"

Nie było takiej sceny. Kłamstw już w ogóle nie będę traktował jako argumentu.

"Poczekam aż obalisz te"

Już je obaliłem - to, że ty tępo zaprzeczasz na zasadzie "nie, bo nie" nic mnie nie obchodzi.



A wspomniany wcześniej obłęd zostawiłem sobie na deser...

"Owszem, fabuła to jest Pocahontas w kosmosie i tylko ślepy by tego nie zauważył"

Owszem, Słońce krąży wokół Ziemi. Tylko ślepy by tego nie zauważył - przecież widać, jak wędruje po niebie.

"Przybywają ludzie na obcą planetę (koloniści do Virginii)"

Nie pierwsi i zapewne nie ostatni. W Pocahontas mamy podróż na faktycznie nieznany ląd, natomiast w Avatarze mamy doskonale poznany i zbadany świat. Nie ma w ogóle jakiejś wyprawy w nieznane - jest lot do już uformowanej placówki, samowystarczalnej, która prowadzi zakrojone na szeroką skalę badania oraz próby dialogu z obcą cywilizacją. Główny bohater trafia do ekipy naukowców, która może się poszczycić sporą wiedzą o tubylcach, a niektórzy z nich (Grace) nawiązywali z nimi nawet kontakty o prywatnym charakterze. Generalnie rzecz biorąc, jest zarysowana jakaś historia zdarzeń wcześniejszych, a główny bohater ląduje pośrodku niej. Gdzie masz to wszystko w Pocahontas? Nigdzie.
Nie wspomnę o innych kluczowych dla fabuły motywach, takie jak zupełnie inny charakter misji głównego bohatera, zupełnie inny charakter samego bohatera czy też jego fizyczna ułomność, która ma dość spore znaczenie w jego motywacji, a która nie znajduje w Pocahontas żadnego odzwierciedlenia. Jedyne, co się zgadza, to fakt, że trafiamy na jakiś nieznany ląd - co jest "raczej" często spotykanym w filmach motywem.

"szukając cennego surowca (złota)"

Koloniści nie poszukują żadnego surowca, tylko go wydobywają. To nie jest pogoń za wymyślonym bogactwem i uprzedzenia, z jakimi mamy do czynienia w Pocahontas, tylko biznes wielkiej korporacji. A to oznacza, że owa korporacja działa racjonalnie i wcale nie szuka wojny z tubylcami, jak Ratcliffe w Pocahontas - za chwilkę sobie do tego zresztą dojdziemy. Jedyne i to naciągane podobieństwo to motyw jakiegoś tam skarbu - który to motyw występuje w obu filmach w diametralnie różnej postaci.

"jeden z przybyszów poznaje jedną z tubylców"

A tu już wkraczamy w strefę wyjątkowo wydumanych "podobieństw". Oto okazuje się, że jeden film jest kalką innego - właśnie tego - bo... bo DWIE POSTACI SIĘ SPOTYKAJĄ. Zaiste, już widzę tę "kalkę"... Zaraz się okaże, że "dowodem" na tę kalkę jest fakt, iż główny bohater musi się gdzieś przemieścić, aby wejść z drugą postacią w interakcję. No, toż wiadomo, że to pionierskie, rzadko spotykane rozwiązanie fabularne, które dotąd zastosowano tylko w Pocahontas.
Oczywiście to proste stwierdzenie pomija jeszcze całe mnóstwo innych kluczowych dla fabuły motywów - przede wszystkim okoliczności owego poznania, fakt, że Jake wcale nie poznał jednej z tubylców, tylko całe mnóstwo takowych (co zresztą później przekłada się na relacje nie tylko pomiędzy nim, a Neytiri, ale także pomiędzy nim, a Na'vi w ogóle - znów, nic takiego nie ma w Pocahontas). Naprawdę - dwie postaci się spotykają. To jedyne "podobieństwo". A, no i jeszcze motyw dzielących parę różnic, wynikających z przynależności rodowej, etnicznej czy rasowej - kolejny motyw, który z powodzeniem można znaleźć w setkach innych filmów.

"która ukazuje mu potęgę przyrody (kolorowy wiatr)"

Nie no, to już się żenujące staje. Co ten slogan ma w ogóle oznaczać? Jedyną "analogią" jest tak naprawdę fakt, że pojawia się kwestia kultury tego drugiego ludu, ale w obu filmach występuje to w całkiem zróżnicowanej postaci. Przede wszystkim to Jake - ze względu na charakter swojej misji - dążył do tego, by zasymilować się z tubylcami, więc nie tyle poznawał "potęgę przyrody", co samych Na'vi oraz ich wierzenia. Do tego w Pocahontas mamy faktycznie jakiś kolorowy wiatr, który ma takie czarodziejskie właściwości, że ilekroć się pojawi, od razu budzi w obecnych ich lepszą stronę i przykładowo od samych owych czarów Pocahontas nabiera zaufania do Johna. W Avatarze takie zjawisko nie występuje - to, co jest przez rozmaitych matołków podawane jako ścisła analogia do "kolorowego wiatru" - nasiona Drzewa Dusz znaczy - jest tylko i wyłącznie omenem od bóstwa, który Na'vi traktują tak, jak traktują, ze względu na swoje wierzenia, a nie ze względu na jakieś magiczne właściwości tych nasion.

"po czym zakochują się w sobie"

W innym czasie, w innych okolicznościach i do innych konsekwencji do ostatecznie prowadzi. Owszem, i te i tamte postaci ostatecznie stanowią parę, ale akurat zakochanie się dwóch osób to powszechna przypadłość tak w filmach, jak i w realnym życiu. Tak więc kolejny wymyślony element "kalki".

"Ale zły szef przybyszów (gubernator Ratcliffe)"

I znowu uproszczenie tudzież przekłamanie. W Avatarze mamy dwóch panów, z których każdy prezentuje odmienną mentalność, co ostatecznie prowadzi między nimi do animozji. O ile Parker jest szefem, o tyle Quartich, mając po swojej stronie najemników z Sec-Ops, stanowi swego rodzaju szarą eminencję - i to właśnie on, wbrew woli Parkera, doprowadza do wybuchu regularnej wojny. Gdzie masz to wszystko w Pocahontas? Nigdzie.

"chce ich wyrżnąć, bo uważa ich za dzikusów, którzy stoją mu na drodze (kropka w kropkę Pocahontas)"

Ni cholery to nie przypomina Pocahontas, poza samym - bardzo ogólnikowym - motywem wojny pomiędzy przybyszami a tubylcami. Po pierwsze to w Avatarze planowano dwa rozwiązania i z początku próbowano przejąć zasoby pokojowymi metodami. A i wtedy, gdy już sięgnięto po kij, żadnego "wyrzynania" nie było, Parker wręcz się wahał z wydaniem rozkazu, a Quaritch zapewniał go, że straty u tubylców ograniczy do minimum - a to dlatego że, jak stwierdził sam Selfridge, zabijanie tubylców źle wygląda w prasie. Dopiero kiedy Quartich przejął faktyczne dowodzenie, zaprowadził stan wojny totalnej - ale jego motywacją było realne zagrożenie ze strony Na'vi, którzy zbierali się do walki. W ogóle bieg wydarzeń z tych powodów wyglądał zupełnie inaczej, niż w Pocahontas, inaczej to wszystko planowano i do innych to doprowadziło skutków - doszukiwanie się tutaj ścisłych analogii w oparciu o jakieś totalne ogólniki to kompletny kretynizm.

"Kończy się to starciem i odejściem przybyszów do domu"

Z początku chciałbym napisać, że to bardziej naciągane, niż durexy, ale tak naprawdę to ty w tym momencie zwyczajnie kłamiesz. Po pierwsze to w Pocahontas nie było żadnego starcia, poza potyczką na początku filmu - konflikt został rozwiązany pokojowo, w dużej mierze samej Pocahontas, która - w całkowitym odróżnieniu od Neytiri, co jest przez propagatorów tej bzdury o "kalkach" skrzętnie pomijane - swoją pacyfistyczną przemową namawia pobratymców do zaniechania przemocy. Natomiast w Avatarze były dwie batalie, jedna większa od drugiej, a przybysze zostali pokonani w regularnej wojnie. Kompletnie inni bohaterowie, kompletnie inne zakończenia, kompletnie inna sytuacja przybyszów (w Pocahontas zostają, w Avatarze wynoszą się na kopach), ale wszystkie te kluczowe kwestie są z jakiegoś powodu (ach, jaki ja naiwny) skrzętnie przemilczane.

"Żałosne są próby udawania, że nie widzi się tej kalki"

Żałosne to jest wciskanie bzdur o "kalce" na podstawie kilku wątłych analogii w scenariuszu. To, co tutaj odstawiasz, to nie jest żadna kalka, tylko wyrywanie z kontekstu jakichś totalnych ogólników, obecnych nie tylko w Pocahontas, ale też w setkach innych filmów, oraz naginanie prawdy do wymyślonej tezy, w którą tak chcesz wierzyć. A na razie to tylko nazywasz niedźwiedzia psem, bo ma cztery łapy, futro i pysk.

użytkownik usunięty
Der_SpeeDer

Niepotrzebnie się tak wysilasz. Na wszystkie moje argumenty odpowiedziałeś w stylu "nic takiego nie było, nieprawda itd". A te elaboraty próbujące udowodnić, że fabuła nie pokrywa się idealnie z Pocahontas, bo tu jest Virginia a tu inna planeta, nie wymagają nawet komentarza. Nie chce mi się kłócić z debilami.

ocenił(a) film na 9

Sądząc z twojej odpowiedzi, nijak się mającej do tego, co powiedziałem, jedynym debilem jesteś ty.

użytkownik usunięty
Der_SpeeDer

I vice versa. Mam nadzieję, że poczułeś się lepiej. A teraz do widzenia.

ocenił(a) film na 9

Nigdy nie czuję się lepiej, gdy mam świadomość, że są na świecie takie mielizny intelektualne, jak ty.

ocenił(a) film na 9

Nie spocznę, póki otwarcie nie skontruję takich oczywistych łgarstw.

"Na wszystkie moje argumenty odpowiedziałeś w stylu "nic takiego nie było, nieprawda itd"

Znaczy kiedy? Wtedy, gdy wyraźnie podawałem ci z życia wzięte przykłady przeczące twojemu tępemu "nie, właśnie że kąt uderzenia nie ma znaczenia"? Już T-34 budowano tak, że ich czołowy pancerz był pochyły - w ten sposób pociski z niemieckich czołgów (uderzające po płaskiej trajektorii) uderzały pod kątem i często zwyczajnie się od owych ruskich czołgów odbijały. Podobna zasada ma zastosowanie do pierwszego starcia Na'vi z "ludźmi nieba". Dotyczy to także strzelania w górę, w którym to przypadku wyraźnie wskazałem na siłę grawitacji. To nie jest jakieś kombinowanie - to są PODSTAWOWE PRAWA FIZYKI i wystarczy choć odrobinę posłużyć się rozumem, aby to ogarnąć. Ale po co - wygodniej jest olać, zlekceważyć, i jeszcze bezczelnie wyzwać rozmówcę od debili.

"że fabuła nie pokrywa się idealnie z Pocahontas, bo tu jest Virginia a tu inna planeta"

Oczywiście, mówiłem o czymś zupełnie innym. Ten tekst, "tu Virginia, a tu inna planeta" ma się do sytuacji tak, jak stwierdzenie "tu Reksio, tu Pluto". Nigdy nie opierałem swojej argumentacji na kosmetycznych różnicach typu imiona postaci czy nazwa miejsca, gdzie toczy się akcja utworu - mówiłem o KLUCZOWYCH DLA FABUŁY kwestiach typu motywacja postaci (tu: przykładowo kalectwo głównego bohatera w Avatarze), charakterologia tych postaci, powody ich poczynań, co-jak-dlaczego... to nie są żadne "szczegóły", tylko całość fabuły, która w rzekomym pierwowzorze odzwierciedlenia nie znajduje.. A co półmózgi palant pisze? "Fabuła się nie pokrywa idealnie z Pocahontas", "tu Virginia tu inna planeta". Co za idiota, niemyślący, z gównem zamiast mózgu. "Nie pokrywa się idealnie", no słowo daję. Znaczy to, że NIC się nie pokrywa - poza garstką schematów, obecnych w setkach innych filmów... A zresztą, pobawmy się w stylu, jaki zaprezentował nam tu g*wnomózgi debil, jaki tu przemówił.

Absurdalna teza numer jeden: Avatar to kalka Tańczącego z Wilkami!
"Dowody"? Ano, przecież nasz główny bohater przybywa na nieznaną ziemię (całkiem jak w Avatarze), na której źli ludzie poszukują bogactw ("lebensraum" dla własnego ludu), SPOTYKA przedstawicielkę indiańskiego plemienia i ZAKOCHUJE się w niej. Potem zostaje uwięziony, ale zły dowódca dostaje za swoje, po czym główny bohater żyje ze swoją wybranką ("toczka w toczkę" jak w Pocahontas!).

Ja się dopiero rozgrzewam... absurdalna teza numer dwa: Avatar to kalka Króla Lwa 2!
"Dowody"? Nasza bohaterka przybywa na nową (zakazaną w dodatku) ziemię, gdzie spotyka niejakiego Kovu, w którym oczywiście wkrótce się ZAKOCHUJE. Tymczasem zły przywódca (przywódczyni w tym przypadku) postanawia zagarnąć całą lwią ziemię/unobtanium (żadna różnica przecież!), ale w walnej bitwie zostaje pokonany i między zwaśnionymi stronami zapanowuje zgoda ("toczka w toczkę" jak w Pocahontas!).

A ja nadal nie skończyłem - teraz absurd sięgnie szczytu... otóż, Avatar jest w istocie "kalką" z filmu... Dawid i Sandy!
Nie wierzycie? No, toz przecież główny bohater przybywa na nieznany (bo czarny) ląd. Tam spotyka autochtona - Sandy'ego - i zaprzyjaźnia się z nim (drobiazg! To tylko "drobne odstępstwo!"). Tymczasem wielki szef złych ludzi, poszukując złota i diamentów, dewastuje dżunglę (w czym pomoże mu wiadomość od "pereł Ziemi!"). Ale dobrzy bohaterowie przeciwstawiają się bossowi i pokój powraca do dżungli!

Mogę mnożyć takie przykłady, ale generalnie widać - dla każdego, kto rozumu (w przeciwieństwie do mojego - pożal się Boże - rozmówcy) używa, że takie debilne teorie o "kalkach" są g...uzik warte. Ale niektórzy są aż tak zatwardziałymi debilami, że obstają przy tej debilnej teoryjce "Avatar=Pocahontas", w którą tak chcą wierzyć, by podleczyć swoje ego.

Nie znajdę słów na to, jaki jesteś mały, głupi i beznadziejny - słowa są bezsilne.

użytkownik usunięty
Der_SpeeDer

Fajnie ci żyłka pulsuje. Nie masz nic mądrego do powiedzenia - nie mów.

użytkownik usunięty
Der_SpeeDer

Fajnie ci żyłka pulsuje. Ale następnym razem, jeśli nie masz nic mądrego do powiedzenia - nie pisz.

ocenił(a) film na 9

Przepraszam, najwyraźniej mam nawyk powtarzania się powtarzania się powtarzania się powtarzania się powtarzania...

"jeśli nie masz nic mądrego do powiedzenia"

Jak to Eurypides powiedział? "Mów mądrze do głupca, a nazwie cię idiotą"? Jak zwykle się sprawdza.

użytkownik usunięty
Der_SpeeDer

Fajnie.

ocenił(a) film na 9

Ke give epar viora on Daerion vas.

użytkownik usunięty
Der_SpeeDer

A i bym zapomniał wymienić wśród filmów, które Avatar zrzyna disneyowską Atlantydę.

ocenił(a) film na 9

A ja zapomniałem wymienić jeszcze Sebastiana: Kosmicznego Niedźwiadka.

użytkownik usunięty
Der_SpeeDer

Szczerze mówiąc, nie zdziwiłbym się.

ocenił(a) film na 9

Jestem w stanie w to uwierzyć. Ty to byś umiał stwierdzić nawet to, iż Avatar zrzyna jeszcze ze Star Wars oraz planety Naboo - bo i na Naboo, i na Pandorze drzewa są zielone.

użytkownik usunięty
Der_SpeeDer

Star wars nie wiem, nie pamiętam na tyle dobrze. Pocachontas - na pewno, Atlantyda bardzo prawdopodobnie.

ocenił(a) film na 9

"Pocachontas - na pewno"

G*wno prawda. Na razie tylko stwierdziłeś, że niedźwiedź to pies, bo ma cztery łapy, futro i pysk.

użytkownik usunięty
Der_SpeeDer

Nie gówno prawda tylko na pewno.

ocenił(a) film na 9

To może byś to wreszcie udowodnił, matołku? Skoro to takie "pewne"?

użytkownik usunięty
Der_SpeeDer

Nie ma sensu krzyczeć głuchemu do ucha.

ocenił(a) film na 9

No to nie krzycz. Powiedz po prostu cokolwiek sensownego - do tej pory tego nie zrobiłeś.

użytkownik usunięty
Der_SpeeDer

Patrz wyżej.

ocenił(a) film na 9

Nie powtarzaj, że cukier jest słony - od samego powtarzania bzdura nie stanie się prawdą.

użytkownik usunięty
Der_SpeeDer

Patrz wyżej.

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
użytkownik usunięty
Der_SpeeDer

Patrz wyżej.

ocenił(a) film na 9

Wiesz, facet - trochę mi w gruncie rzeczy niezręcznie. Z wcześniejszych rozmów z tobą wywnioskowałem, iż jesteś człowiekiem inteligentnym i na poziomie. Tymczasem okazuje się, że jesteś mentalnym gówniarzem, który odzywkę "jesteś debilem" traktuje jako argument kończący dyskusję. Może to częściowo dlatego nie potrafiłem odpuścić, w jednym poście próbowałem nawet prostować to, o czym żeś nakłamał. Ale skoro uparcie twierdzisz, że jesteś niedorozwinięty, że wcześniej się co do ciebie pomyliłem - twoja wola. Dobranoc.

użytkownik usunięty
Der_SpeeDer

Patrz wyżej.

użytkownik usunięty

Spodobał mi się komentarz Emki do tego filmu ("W kinie to robiło niesamowite wrażenie."). I myślę, że w tym właśnie rzecz tkwi. Jak oglądałam w kinie, to rzeczywiście wyglądało imponująco. W 3D to naprawdę była bajka (I czy to czasem nie był pierwszy film 3D na jakim byłam?). Teraz w tv jak mi mignęło, to już nie wyglądało tak super, więc rzeczywiście bez tych efektów już nie ma takiego szału. Chociaż na pewno ma też niemałe znaczenie to, że jestem 5 lat starsza. ;) Wątpię żebym kiedyś się szarpnęła na ponowny seans.

użytkownik usunięty

Ja oglądałem na dużym telewizorze i też robiło wrażenie, jak mówię - efekty dobre, ale to jedyne, co jest dobre w tym filmie.

ocenił(a) film na 3

I pomyśleć, ze to dostało Saturna za scenariusz, który został chyba napisany na kolanie w kiblu w trakcie przerwy na cygaro i szklaneczke whisky. Przecież scenariusz, to jedna z najgorszych rzeczy w tym filmie. Od 1 minuty wiadomo było jak to się skończy.

użytkownik usunięty
PIOTREKPK19

Ale saturny to chyba niezbyt prestiżowe nagrody, z tego co wiem. Tak czy siak scenariusz przewidywalny do bólu.

ocenił(a) film na 3

Dziwi mnie to, ze była jakakolwiek nominacja za scenariusz. No chyba, ze do Złotej Maliny, to wtedy byłaby to zasłużona nagroda.

użytkownik usunięty
PIOTREKPK19

Scenariusz jako-taki nie byłby zły (w końcu taka Pocahontas też nie miała złego scenariusza) gdyby właśnie nie to, że był do bólu schematyczną kalką wyżej wymienionej. A nawet nie znając Pocahontas wiadomo było doskonale, co będzie dalej.

ocenił(a) film na 9

Kalką-sralką.

ocenił(a) film na 1

Jest to wielką zagadką ludzkości, dlaczego film na który "niby" wydano grube miliony okazał się wielką filmową klapą... mogli od razu zaznaczyć że jest to tylko animacja komputerowa bez fabuły...

ocenił(a) film na 8
UPADLY_WIDZ

Mam takie pytanie do Ciebie. Mianowicie obserwuję to forum od pewnego czasu i widzę, że cały czas jeździsz po tym filmie dość długo w specyficzny sposób. I tu się pojawia moje pytanie - Nie nudzi Ci się to ? Co do filmu. Taka "prosta fabuła", wręcz wydaje się, że wyjęta z innego filmu w połączeniu z niesamowitymi efektami i muzyką daje(przynajmniej mi) dobre wrażenie. Powiedzmy sobie, że kręcąc ten film J.C zrobił duży krok w kinematografii.

ocenił(a) film na 1
VASIMR

Ba prawie 5 lat :) A moim zdaniem J.C zamiast krok do przodu, zrobił krok w tył i to bardzo poważny... dlaczego ? Udowodnił tylko wszystkim, że w dzisiejszym kinie nie liczy się w filmie fabuła (co stanowi fundament porządnego filmu) tylko rzesza grafików komputerowych i budżet, aby zadowolić miliony "widzów" .

użytkownik usunięty
UPADLY_WIDZ

Z kolei inne miliony wcale nie są zadowolone i chyba zawsze tak było i będzie. Mimo wszystko te nowsze efekty, niestety, coraz częściej prezentują się sztuczniej niż efekty sprzed ponad dziesięciu lat - wystarczy porównać Hobbita z Władcą Pierścieni.

zgadzam się z pierwszym komentarzem i każdym innym, który mówi, że ten film jest nudny. nudna banalna historyjka

Ciężko się z tym nie zgodzić. Błędów logicznych się nie czepiam, bo w każdym filmie można jakieś znaleźć ale...

"Tańczący z wilkami"- bohater na początku filmu znajduje się na zakręcie. Ma za zadanie stanąć do walki z dzikusami (tutaj Indianie) jako przedstawiciel cywilizacji. Po jakimś czasie zauważa swój błąd i zjednuje się z tubylcami i staje do walki ze swoimi pierwotnymi sprzymierzeńcami.
"Ostatni samuraj"- jak wyżej tylko zamiast Indian są samurajowie.
"Avatar"- to samo tylko zamiast samurajów są niebiescy Indianie/kosmici, świetne efekty specjalne i szczęśliwe zakończenie żeby grupa docelowa czyli dzieci z rodzicami nie płakali w kinie.
W każdym z tych 3 filmów występuje jak ja to mawiam -przydupas- czyli prawa ręka przywódcy (zwykle świetny wojownik). Jest on najbardziej nastawiony do nowego bohatera gdy ten chce się bratać z indianami/samurajami/kosmitami. Po jakimś czasie oczywiście się zjednują i o ile dobrze pamiętam ten przydupas ginie w każdym z tych filmów w decydującej walce. No i obowiązkowa sprawa, główny bohater musi mieć kochankę z tego środowiska. Jak ktoś nie wierzy niech obejrzy sobie jeszcze raz te 3 filmy i zobaczy samemu.
Avatara wg mnie należy traktować bardziej jako ciekawostkę, jak daleko sięgają możliwości programistów itd ale na to wystarczyłby 10 minutowy filmik na youtube, a nie prawie 3h film. No chyba że traktujemy ten film jako bajkę. Wtedy jest jak najbardziej na plus- miłe dla oka widoczki, dobry przekaz dla dzieci (Drzewka - DOBRE, Wojsko- ZŁE). Ale nawet wtedy mogę wskazać wiele innych bajek przy których milej spędza się czas.
Podsumowując:
a) przyzwoity film do obejrzenia w rodzinnym gronie
b) za długi jak na tak oklepaną i przewidywalną fabułę
c) ciężko oceniać grę aktorską, bo połowę filmu oglądamy jakieś komputerowe "coś"
d) ktoś napisał że to duży krok w kinematografii... szanujmy się...
Ja dałem 3/10, bo ten film to efekty specjalne i nic poza tym.

ocenił(a) film na 4

Zgadzam się.
Oglądałam w 2010 na maratonie w Multikinie i chociaż wpłynęła na to pewnie też godzina (2:00 w nocy), to musiałam się bardzo wysilać, żeby nie zasnąć- taka ''ciekawa'' fabuła :/ Wizualnie na 8* no i to chyba pierwszy film 3D zrobiony z takim rozmachem, więc za to też brawa, ale nie wiem, jak ludzie mogą to oglądać w tv...