Gdyby nie efekty i zamysl ogólny ...było by ciekno. Szacunek za pomysł i inwecje ale fabuła kiepściutka... 6/10
wymień mi jeden film sf w którym fabuła jest zawiła i trzyma w napięciu od początku do końca... Wyjątkiem jest Batman: Mroczny Rycerz ale tam dwie trzecie filu ociera się wręcz o geniusz
pierwszego nie przypominam sobie, resztę pamiętam... poczęści masz racje ale one są mocno psychologicznie i nie da sie wszystkiego umiescic w jednym filmie... Cameronowi chodziło przedewszystkim o efekty specjalne i pomysł. Chodziło mu o podziwianie krajobrazów i techniki, tak żeby widz mógł uciec w świat marzeń. Zbyt rozległa fabuła mogła by odwrócic uwage widza od głównego celu lub go zniesmaczyć zbyt duzą dozą wrażen
Nie myśl, że nie wiem o co chodziło... uważam poprostu że film oceniany jako rewelacyjny powinien być taki we wszystkich aspektach.
ależ proszę
- Dejavu (nie oglądałem)
- Efekt motyla (oglądałem)
-12 małp (oglądałem, bardzo dobry film)
- seksmisja(Ale jak się czepiali o zoofilie w Avatarze, no ale ten film to czysty pornos).
Ale wiesz te filmy są raczej złym porównaniem do Avatara...
Bo widzisz to nieco mniej opiera się na s-f, i to są bardzo zawiłe filmy, dlatego niemożliwym jest poznać tok wydarzeń w nich po obejrzeniu kilku min, Avatar jest nieco prostszy, że tak powiem.
"Gwiezdne wojny"
"Terminator 2: Dzień sądu"
To pewnie tylko część, bo zbyt dużo sci-fi nie oglądam, ale jeśli Twoje informacje na ten temat sięgają 2008, to trochę cienko.
A to akurat bardzo proste ;) Pierwsze skojarzenia:
Abyss
Aliens
Terminator I
Terminator II
Akurat z zawiłością fabuły to nie trafiłeś specjalnie :) Generalnie tylko Aliens tak naprawdę trzyma w napięciu do końca i przez cały film. Terminatory i Abyss są raczej lekkie, temu drugiemu można dopisać klaustrofobiczny klimat. Oczywiście świetne kino, ale zawiłością fabuł i napięciem to one nie grzeszą :)
Skompromitowałeś się na pełnej linii. Autor wątku ma rację, że gdyby nie rozmach scenograficzny to cieniutko byłoby z Avatarem. Mroczny Rycerz z S-F nie ma zbyt wiele wspólnego, raczej pod kino akcji podlega. Co do bardziej zawiłych filmów s-F: Obcy (każda część), pierwsze Termnatory, Blade Runner, Ghost In the Shell, Matrix, Coś, Robocop...
Powrót do przyszłości też może być, The Man From Earth, Ink, It's a Wonderful Life, The Watchmen, nie wspominając już o animacjach z kraju kwitnącej wiśni.
Ale przecie żaden z tych tytułów nie ma nic wspólnego z obrazem epickim. Poza tym to także całkiem inne filmy, można im zarzucić, słabe efekty, rozmach na poziomie 0, światotwórstwo 0, muzyki nie pamiętam nawet, akcji też niewiele, przeszły raczej bez większego echa. Wiesz, porównujemy tutaj do Camerona (jak powiedział o sobie, reżyser komercyjny), jego filmy raczej przechodzą do historii, zostają zapamiętane.
EDYCJA:
Przepraszam, nie zauważyłem Powrotu do Przyszłości :) Można powiedzieć, że to film z tej samej półki co Avatar, chociaż nie jest to obraz wizjonerski.
Witaj Kolbe. Dalej widzę zażarcie bronisz Avatara, tyle jest ciekawszych filmów, a Ty sobie upatrzyłeś akurat ten;) Co do patosu, to może i racja, że Avatar pod tym względem jest lepszy od innych wymienionych tutaj filmów S-F, jeśli chodzi o rozmach, malowniczość obrazów. Ale wg mnie bardziej epicka walka była chociażby w D9 - Finalna Scena jak Wikus wszedł do Mecha, aż do śmierci głównego antagonisty Kobusa. A wymienialiśmy te filmy tym pod kątem zawiłości fabuły, bo Danio myśli, że mądrzejszego filmu od Avatara nie nakręcono...
Witam, wiem, że są i też je oglądam, na Avatara trafiłem przypadkiem, a teraz staram się prostować nieścisłość na forach :) Jednak D9 w żaden sposób nie da się z Avatarem porównać. D9 to przykład filmu (podobnie jak Avatar) na które przymykam oko. Oczywiście walka z D9 jest świetna, ale gdyby zacząć grzebać w fabule, scenach, sytuacjach, naprawdę jest tak nieskazitelny ? Rozumiem zamiary zobrazowania intelektualności obu filmów, jednak większość fanów w tym temacie milczy, nie twierdzi, ze ma zawiłą fabułę etc. To robota przede wszystkim "krytyki". Jaki jest problem ? Wyciąganie brudów w stylu forum Avatara, nie jest normalne. To nie są już czyjeś opinie tylko najzwyklejsza złośliwość, zresztą chyba sam rozumiesz o co mi chodzi.
Ja sam od początku trzymam się zdania, że Cameron staną na szczycie kina rozrywkowego, a to, że przy okazji ma coś do powiedzenia, to tylko plus.
Podobnie jest z D9, tam mamy problem rasizmu, w Avatarze mamy eco + wojna.
Simple, nie wymagam nic więcej od kina rozrywkowego.
Przychylam sie do odp poprzednika. I chciałbym dodac tylko ze....przeciez wszyscy na tym forum ogladalismy juz pewnie KAZDY rodzaj filmów tak??
Wiec potrafimy je rozdzielic (każdy da sie jakos rozdzieli)
Wiec nie możemy porównywac Avatara do np: Seksmisji, Dejvu itp. Sluchajcie...od zawsze wiadome bylo to ze kino SF ma nas fascynowac swoimi efektaki....nie mozemy dopatrywac sie w tego rodzaju filmach spójnej i zawiłej fabuły!! Podam chciaż przykład ....Seria filmów Alien - Ceniona do dzis za pomysł, efekty które na tamten czas były wielkim wyczynem, jest jedyn z najlepszych dreszczowców do dzis.....lecz nigdy nie został wyróżniany za spójna i powalającą fabułe! Sami widzicie.....celem Avatara z góry było zaciągniecie nas w bajkowy świat i odciagniecie nas od szarej rzeczywistosci a nie powalenie nas fabułą. Od tego sa inne filmy które cenimy i darzymy szaczunkiem. Wiec Prosze Wszystkich i kazdego z osobna....Nie wykłucajmy się co ten film ma a czego nie ma. Poprostu jest taki jaki powinnien byc :))))
Pozdrowienia dla Wszystkich Fanów :)))
"od zawsze wiadome bylo to ze kino SF ma nas fascynowac swoimi efektaki"
???
A niby dlaczego ma i niby dlaczego od zawsze jest to wiadome?
Filmy takie jak 12 Małp, czy Brazil wcale nie są oparte na efektach
specjalnych, a oba są sci-fi i oba są dużo lepsze od Avatara.
Poza tym film, w którym jestem w stanie przewidzieć przebieg nieomal każdej
następnej sceny, zamiast wciągać mnie w bajkowy świat zwyczajnie mnie irytuje.
Gwoli ścisłości, to Avatar nawet nie ma prostej fabuły, jego fabuła jest
zwyczajnie prostacka. Niech więc nikt mi nie mówi, że właśnie taki powinien
być film sci-fi, ponieważ jest to zwyczajna nieprawda.
Radzę sięgnąć do sci-fi starszego, niż np. ostatnie 5 lat aby się przekonać,
że filmy z tego gatunku mogą jak najbardziej mieć ciekawą, a nie sztampową
fabułę. Zresztą nawet ubiegłoroczny Dystrykt 9 zgrabnie łączy ze sobą ciekawe
efekty specjalne z historią opowiedzianą w interesujący sposób.
Avatar to niestety wyłącznie nowa technika i efekty specjalne. Nic poza tym.
Wybacz ale 12 małp to był film bardziej psychologiczny niz SF!!!
A co do fabuły Avatara to, połowa filmow i bajek jakie powstaly maja wlasnie taka. Ja po trailerze wiedzialem jaki ten film bedzie, a i tak na niego poszedlem. Wierze ze ty tez wiedziales jaki on bedzie a i tak na niego poszedles. A to ze dla Ciebie fabuła jest prostacka to juz twoja sprawa.
Chciałbym uprzejmie zwrócić uwagę że największe dzieła s-f wcale nie były przeładowane efektami komputerowymi.
A 12 małp jak najbardziej do tych filmów się zalicza, jest to s-f pełną gębą, o wiele bliższe do kanonu niż Avatar.
Dokładnie.
Avatar niestety jako kino sci-fi także nie do końca się sprawdza.
Przemalowanie Indian na niebiesko i dołożenie im ogonów, jak równiej
skopiowanie nieomal dosłownie ziemskiej fauny, jedynie z groteskowo i zupełnie
bezsensownie doczepioną dodatkową parą nóg wygląda niestety strasznie
infantylnie.
Wojownicy Na'vi nawet fryzury mają zapożyczone od Irokezów.
Kiedy po raz pierwszy w filmie Jake został okrążony przez ludzi Tsu'tej (chyba
nie pomyliłem imienia) nawet wydawane przez nich okrzyki brzmiały jak ze
starego westernu.
Ja zwyczajnie nie widzę owej szalonej wyobraźni i inwencji Camerona o której
często piszą fani filmu.
Zgadzam się z poprzednikiem. Szczególnie głupio i naiwnie byłoby twierdzić, że tzw. kanon sf to plejada efektów, gdyż jak wiadomo dawniej nie było takich możliwości. "Wehikuł czasu" z 1960 ma mniej efektów specjalnych niż dzisiejsze niskobudżetowe seriale, niekoniecznie fantastyczne.
Co do Avatara... nudziłam się na nim. Było pięknie dla oka, owszem, pomysł głupi nie był, idea pokazania, że natura jest częścią nas samych a nie tylko surowcem o czym ludzie zapomnieli istotna. Ale było w tym wszystkim coś takiego... nudnego. Film był przydługi, fabuła prosta a akcja za wolno się rozwijała.
Ale taki chyba miał być. Po prostu ładny dla oka. Dla porównania Wehikuł z 1960 oglądało mi się ciekawiej ale Avatara oglądało mi się milej.
Jak dla mnie film był niesamowity... Wzbudził niesamowitą empatię, choć na początku trochę przy nudno, ale do czasu szkolenia Jake'a. Jak dla mnie film niesamowity.
Może o tym nie wiecie, ale Avatar został nominowany w 2010 roku przez WGA w kategorii najlepszy scenariusz oryginalny.
A gdzie jak gdzie, ale w gildii amerykańskich scenarzystów siedzą eksperci od zgrabnego i ciekawego opowiadania historii i znają się na tym jak mało kto.
Więc te wasze ciągłe biadolenia, że to wyłącznie technika i efekty specjalne, kreskówka bez fabuły, "Pocahontas w kosmosie", "Tańczący z wilkami w kosmosie" itp. są po prostu nieuzasadnione i zwyczajnie nudne.
To nie jest super czyste sci-fi, tylko miks sci-fi / fantasy / space opera / planetary romance / action / adventure i jeszcze paru innych gatunków
To może mi wyjaśnisz, co takiego oryginalnego było w tym scenariuszu?
Jakieś ciekawe przedstawienie bohaterów?
Zaskakujące zwroty akcji?
Historia opowiedziana w nowatorski sposób?
A może mało sztampowe zakończenie?
Czy też fani ciągle mówią o oryginalności jedynie dlatego, że Cameron
powiedział w jakimś wywiadzie, że nakręcił film na podstawie oryginalnego
scenariusza? A co miał biedak powiedzieć? Że posklejał go do kupy z banalnych
i dawno zgranych elementów?
Mam też duże wątpliwości, czy rzeczywiście gildia amerykańskich scenarzystów
skupia ekspertów zgrabnego i ciekawego opowiadania historii. Może większość z
nich to zwyczajni chałturnicy piszący sztampowe historie? W końcu w USA
powstaje dość pokaźna ilość wszelkiej maści gniotów.
"Mam też duże wątpliwości, czy rzeczywiście gildia amerykańskich scenarzystów
skupia ekspertów zgrabnego i ciekawego opowiadania historii. Może większość z
nich to zwyczajni chałturnicy piszący sztampowe historie? W końcu w USA
powstaje dość pokaźna ilość wszelkiej maści gniotów."
Łahahaha, z ust mi wyjąłeś xD
"To nie jest super czyste sci-fi, tylko miks sci-fi / fantasy / space opera / planetary romance / action / adventure i jeszcze paru innych gatunków"
Może i miks, ale te oznaczenia podane wyżej nic nie znaczą. Już dawno wszystko się przemieszało, fantasy z sf również. Romance + adventure + action to mój drogi znawco nic innego co już naście lat temu (a uściślając to właściwie parę setek) wymyślono (tym bardziej, że mówimy o fantastyce, w której wysuwasz argument bezsensownego podziału, który nijak się ma do tego jak jest niekiedy konstruowana fantastyka). Nie wyobrażam sobie na przykład romansu, planetarnego jak i nie planetarnego, bez przygody i akcji. Kombinujesz i to jeszcze niewłaściwie.
Nie znaczą te oznaczenia dodatkowo biorąc pod uwagę fakt, że mówimy o fabule a nie samym pomyśle na film. To, że połączono by nawet setkę różnych gatunków nie znaczy, że akcja rozwinie się ciekawie i z polotem. To dwie odrębne sprawy.