Film, który spełnia wymagania swego gatunku w 101%. Efekty specjalne, gra aktorska, fabuła, klimat plus przesłanie, które oczywiście nie każdy dostrzeże. Żaden inny film w roku 2009 nie zmusił mnie do myślenia o ludzkiej naturze jak Avatar. Niestety wiele Polaków (jeśli nie większość) potrzebuje, aby wszystko w filmie zostało podane jak na talerzu, wykrzyczane im w twarz, bo inaczej tego nie zauważą. Dlatego dla nich ten film to tylko płytka bajeczka o niebieskich ludkach z kosmosu. Dla innych to absolutny majsterszczyk, który zasługuje aby o nim mówić, mówić i mówić. O nim, i o przyrodzie, którą rujnujemy z każdym kolejnym dniem.
Terminator jest dobrze zagrany (Arnold wypada w porządku, gdy nie musi dużo mówić), ma świetną ścieżkę dźwiękową, efekty chyba już nigdy się nie zestarzeją (cz.2) - jest ich niewiele ale są najwyższej próby. Film jest o czymś, ma nieprzewidywalną, pełną zwrotów akcji fabułę, nie ma w nim za to zbędnego ale charakterystycznego dla amerykańskich filmów patosu.
A Avatar? Bajka o wiosce smerfów z tak nachalnym przesłaniem, że aż mdłym, bo powielanym po stokroć wcześniej i później. Nawet efekty już zaczynają się starzeć jeśli porównamy je choćby ze Star Trekiem lub Grawitacją.
Fenomenu Foresta też nie pojmuję. Hanks zagrał dobrze - choć zdarzały mu się lepsze role - ale to za mało żeby cały film uznać za wybitny. Podobne odczucia mam w stosunku do Zielonej Mili. Takie łzawe historyjki dla panienek.
"Fenomenu Foresta też nie pojmuję." - no właśnie, tym już mnie przekonałeś, że nie mamy o czym ze sobą rozmawiać - zupełnie inaczej odbieramy filmy. Avatar, Forest Gump czy Zielona Mila to pozycje dla tych, którzy potrafią się z nich cieszyć, a nie dla malkonentów.
Każdy kolejny argument z twojej strony w moich oczach jest najzwyczajną bzdurą. Ale w porządku. Ludzie rozumieją różne rzeczy inaczej.
Widzisz tylko, że ja podałem kilka argumentów a ty żadnego. Narzucasz swoje zdanie i każdego kto się z nim nie zgadza natychmiast traktujesz jak idiotę. Nie zachowuj się jak rozkapryszony gówniarz.
Ja nie podałem żadnych argumentów? Przede wszystkim cała nasza rozmowa zaczęła się dlatego, że miałem argumenty. Poza tym nie chce mi się powtarzać tego co już napisałem wcześnie - szkoda mi czasu. Lepiej poczytaj sobie moje posty dokładnie. Z drugiej strony znajdziesz tam dokładne przeciwieństwo tego, w jaki sposób ty odebrałeś film. I tu się kółko zamyka.
Generalnie różnica między nami jest taka - ja jestem otwarty na każdy rodzaj filmu (łącznie ze 'łzawymi historyjkami dla panienek" - jak je nazywasz) z kolei ty tylko na filmy dla 'twardzieli'. I na tym polega twój problem - jakbyś go nie miał miałbyś w życiu więcej okazji do cieszenia się z dobrych filmów. Twoja strata.
"Amadeusz", "Odlot", "Powrót do przyszłości" to filmy, które oceniłem najwyżej. Rzeczywiście - kino dla twardzieli. Twoje argumenty są jak UFO: ponoć istnieją ale nikt ich nie widział. Co z Rodriguez? Miałeś mi udowodnić jaką to jest wspaniałą aktorką i coś cicho.
"Amadeusz", "Odlot", "Powrót do przyszłości" to filmy, które oceniłem najwyżej. Rzeczywiście - kino dla twardzieli. "
- może nie zauważyłeś, ale słowo TWARDZIEL zamieściłem w cudzysłowiu. Rozumiem, że wspomniane filmy są dla Ciebie "łzawymi historyjkami dla panienek" ?
"Co z Rodriguez? Miałeś mi udowodnić jaką to jest wspaniałą aktorką i coś cicho."
przepraszam, ale co tu jest do udowodnienia - albo się komuś podoba albo nie. Mi się w filmie podobała. Nie ma tu miejsca na merytoryczne argumenty tylko na subiektywne odczucia.
Wesołych świąt marudo!
Ze skrajności w skrajność. Oprócz filmów akcji i łzawych romansideł jest cała gama innych. Tak naprawdę żaden z filmów, które uznałem za wybitne nie zalicza się do którejkolwiek z tych grup.
Dobrego aktora można poznać po tym, że potrafi wcielić się w każdą rolę. Spójrz na dorobek Willema Dafoe: potrafi być bezwzględnym psycholem, ckliwym żołnierzem a nawet przekonującym transwestytą. Nie inaczej DiCaprio, Waltz, Nicholson, Washington, Theron. Nazywanie Rodriguez dobrą aktorką to obelga dla profesji w/w wymienionych.
Wesołych.
Źle mnie zrozumiałeś, nie stawiam jej na równi z najlepszymi, ale jej rola w Avatarze zupełnie mnie zadowoliła.
"Ze skrajności w skrajność. Oprócz filmów akcji i łzawych romansideł jest cała gama innych."
- oczywiście że jest cała gama innych - ale ty jesteś otwarty tylko na tą całą gamę ale już na łzawe historyjki jesteś zakmnięty. Tylko o to chodzi.
Poza tym:
1. Laska ma tam chyba 2 linijki tekstu razem, a ty oczekujesz od tego bóg wie czego.
2. Masz do niej pretensje że gra jak babochłop, ale jakoś zapominasz kogo ma w tym filmie grać - BABOCHŁOPA właśnie.
Trochę sprawiedliwości stary.
Czy miała grać męską kobietę? Nie wiem. Wiem, że inaczej grać nie potrafi, co świadczy o jej słabiutkim warsztacie, bo to już nie jest aktorstwo tylko rzemiosło. Być może Cameron chciał zaoszczędzić na aktorach, stąd poszedł do tartaku zamiast zorganizować przesłuchanie, a może żaden szanujący się aktor nie chciał zagrać w tym dziadostwie.
"Bajki to dzieło szatana! Spalić! Zniszczyć!"
Każdy film przygodowy/fantasy/sci-fi w pewnym stopniu zalatuje "bajkami". Bo owe "bajki" czerpią pomysły z tych gatunków. -_-
"Każdy film przygodowy/fantasy/sci-fi w pewnym stopniu zalatuje "bajkami". Bo owe "bajki" czerpią pomysły z tych gatunków." - zgadzam się, aczkolwiek coś może bardziej lub mniej zalatywać bajką. Tutaj zaprezentowano nam bardziej wypasioną wersję bajki pt. "Atlantyda". Cała oprawa faktycznie robi wrażenie - ale historia jest przewidywalna (zwłaszcza jeśli ktoś oglądał wspomnianą wcześniej bajkę;P)
Dla mnie sama historia ma większe znaczenie niż efekty specjalne - stąd nisko oceniam ten film. I w tej kwestii nawet sam Jezus mnie nie przekona do zmiany zdania;P
Pozdrawiam!
A przepraszam Parsley, chyba źle Cię zrozumiałem z tym James'em, przed poranną kawą jeszcze byłem. Wybacz ;)
Bo jest to płytka bajeczka, z jakże oczywistym zakończeniem. Wielka bitwa, w której wygra natura. W patetycznym stylu jak na holywood przystało ;) Rysy fabuły tak oklepane, że szkoda gadać. Jak dla mnie nie ma sensu jej bronić, czy też wymyślać przesłania. Ten film miał być dla efektów i to jego cel. Zszokowanie widza magią komputera. Prosta fabuła natomiast do tego pasuje. Poza efektami nic się nie wyróżniło. Gra aktorów? Nie zachwycała. Muzyka? W ogóle nie odczułem jej istnienia w tym filmie. Montaż? Nic wybitnego, co innego tegoroczny Birdman. Tam masz montaż,który jest genialny. W sumie muza też niczego sobie. Same bębny ale oddają klimat filmu, uczuć bohatera. Kiedy film ma choć jedną rzecz, niezależną tylko od kasy i jest ona genialna wtedy można go ocenić obiektywnie 9-10.
PS To przesłanie o ruinowaniu przyrody zostało podane tutaj na talerzu. Wręcz wykrzyczane przez tych niebieskich (nie pamiętam ich nazwy, i tak nieważna).
Do tego ps, to nt. twojego przesłania, bo jak dla mnie go nie było mimo wyrazistości...
Wybacz, ale nie widzę najmniejszego sensu ustosunkowywać się do twoich pseudo-argumentów. To zupełnie jak rozmowa PO-wca z PIS-owcem - jeden widzi szklankę w połowie pełną, a drugi w połowie pustą. Ale generalnie rozumiem, że jesteś "WIELKIM" intelektualistą do, którego dociera jedynie przekaz skierowany do "WIELKICH" intelektualistów, a wszystko inne jest dla dzieci. No cóż, jakbyś naprawdę był taki inteligentny to byś rozumiał znaczenie słowa "dystans".
Po pierwsze, nie mieszam ciebie z błotem, nawet przez ironię. Po drugie zauważ, że wyraziłem własną ocenę filmu, jest ona subiektywna. Po trzecie, efekty mogą podnieść jakość filmu, ale jeśli są tylko one to raczej średnio. Dla mnie ciężko znaleźć film akcji nastawiony na fajerwerki , który pięknie komentowałby zachowania społeczne, sytuację polityczną bądź górnolotniejsze tematy przyszłości (łowca androidów-uczucia androidów). Nie rozumiem tylko jednej rzeczy w twoim komentarzu. Czemu uważasz stwierdzenie, że film był dla efektów, a nie przesłania, jako: To jest film dla dzieci... Lubię oglądać filmy akcji, ale raczej nie są wybitne. W końcu cięższy kaliber filmu nie rozluźni ciebie po pracy. Tak, tak, twierdzę, że takie dzieła też są potrzebne. Natomiast co do dystansu, to na pewno tobie go brakuje, skoro mnie wyzwałeś od ułomnej osoby.
Faktycznie jestem Ci winny przeprosiny - złapałeś mnie w kiepskim momencie i troszkę przesadziłem w swojej reakcji. Dlatego wybacz. Chciałem to nawet przeedytować, ale było za późno. A wracając na spokojnie do filmu - filmy lekkie w odbiorze i w teorii czysto komercyjne również potrafią zmusić do głębokich refleksji - tak było ze mną i z Avatarem. Oglądając go traktowałem Pandorę jako metaforę Ziemi i dostrzegałem w nim wiele schematów rządzących ludzkim umysłem. Dlatego właśnie (między innymi) stanowczo odrzucam argument, że jest to tylko płytka bajeczka, której jedyną siłą są dobre efekty specjalne. Ponadto, śmiem twierdzić (bo sam znam takie osoby), że niektórzy pozostają po prostu zamknięci na taką formę przekazu, przez co nie dają sobie nawet szansy, żeby taki film bardziej docenić.
Dziękuję za przeprosiny, nic nie szkodzi :) Mi też brakuje tej funkcji :D Każdy film przynajmniej częściowo musi oddać to co ludzkie i ziemskie, bo my sami tworzymy te dzieła. Jednak sam motyw walki dobra/natury ze złem pojawia się w najwcześniejszych momentach życia np. w bajkach. Po prostu wydaje mi się, że prawie wszyscy są świadomi wartości przekazywanych, że dobro powinno zwyciężać, a my dbać o siebie nawzajem. Niestety życie nie jest czarno-białe, nie mówiąc jak często złe uczynki uchodzą na sucho. Ten film nie odzwierciedla duszy człowieka, kiedy zawsze trzeba umieć doszukać się pozytywnych cech drugiej osoby. Tego mi brakuje w wielu filmach i ten nie był pierwszym, ani ostatnim. Prawdopodobnie jeszcze wiele lat (jak nie do końca) ludzie będą dzielić społeczeństwo na dwie warstwy. I to jest przykre :(
Przychylam się w 100% do wypowiedzi maagick* :)
Film rzeczywiście jest ewenementem w historii kina, i jestem nim zachwycony po dziś dzień. (a'propos w Pn. na Polsacie powtórka) Mógłbym go oglądać na okrągło i nic /powtarzam NIC by mnie w nim nie znudziło, a wręcz przeciwnie bo jeszcze bardziej odkrywałbym kolejne niuanse nie tylko techniczne, ale przede wszystkim symbolikę i treść przekazu jaki ze sobą niesie dla umysłów otwartych na nowe poznanie tego co "nie widzialne" , bo ukryte za zasłoną... podobnie jak w bajkach, jest przecież morał który jednak jest prawdą, choć nie każdemu i nie wszystkim będzie dane go zobaczyć w samym sobie...
film nie wnosi nic oprócz powielenia scenariusza pocahontas gdyby nie efekty i znane nazwisko reżysera wiekszość uznałaby go za film typu john carter czy książe persji, ogólnie nic nie wnosi totalnie.
No cóż, pozwolę sobie powiedzieć, że pleciesz kompletne bzdury :) John Carter i Książe Persji to zupełnie inna kategoria i trzeba być ostatnim ignorantem, żeby porównywać te produkcje.
śmiem twierdzić że to zwykła bajka i oprócz wciągających efektów nie ma tam nic nowego czyli: scenariusza, ciekawej fabuły, muzyki itd. ot bajeczka dla nastolatków świetnie opakowana jednak bajeczka i w dodatku jota w jotę powielona z Pocahontas.
Patrz: mój opis filmu na samej górze, tam się ustosunkowałem do takich osób jak Ty od samego początku.
I powtórzę raz jeszcze - osoby, które porównują ten film do wspomnianych przez Ciebie tytułów z miejsca się mocno kompromitują i tracą wszelką wiarygodność jako myślący kinomaniacy. No wybacz...
Tego nie powiedziałem. Ale to absolutnie o niczym nie świadczy, no chyba że się nie ma za grosz dystansu do świata - wówczas faktycznie może.
Oczywiście że świadczy!!! Przede wszystkim o tym że nie mieli pomysłu na ciekawy scenariusz ale podparli się efektami które jak widać się sprzedały i tyle. Powiem tak: film to nie tylko efekty specjalne, to również muzyka, oryginalna fabuła która może widza zaskoczyć.
Avatar odgrzewa wątki użyte w wielu innych filmach, najazdu "postępowych"ludzi na odmienne cywilizacje, miłość głównego bohatera do księżniczki czy córki wodza, przejście na stronę uciśnionych po zrozumieniu ich obyczajów i kultury.Podsumowując, podał bym kilka nazw filmów które miały takie wątki jedyna różnica to bajkowy świat który oczywiście robi wrażenie, lecz co gdyby go nie było?
Nie mógłbym się bardziej nie zgodzić.
Nie jestem typem kinomana, który chodzi do kina, żeby zobaczyć efekty specjalne - jestem już na to za stary. To co mnie w tym filmie urzekło to przede wszystkim przepiękna MUZYKA oraz ciekawa fabuła. A to, że widzisz w niej powtarzalne wątki - to twój problem, według mnie zdecydowanie zbyt dosłownie podchodzisz do tematu. "...lecz co gdyby go nie było?" - a cóż to za pytanie?? Równie dobrze mógłbyś twierdzić, że Gladiator nie byłby takim świetnym filmem gdyby nie był o Gladiatorze.
Niestety nie da się edytować wpisów. Co Gladiatora, to było chyba nietrafne porównanie.
Generalnie - Ty uważasz, że jedyną siłą tego filmu są efekty specjalne - ja uważam, że to kompletna bzdura.
Już nawet twój argument o muzyce świadczy o tym jak bardzo jesteś nieobiektywny.
Słuchaj dałeś temu filmowi 10 czyli uważasz fil za wybitny pod każdym względem a tak nie jest bo nie wnosi nic nowego to po prostu dobry film z dobrymi efektami ale nie wybitny. twój cyt"
A to, że widzisz w niej powtarzalne wątki - to twój problem, według mnie zdecydowanie zbyt dosłownie podchodzisz do tematu." Po pierwsze każdy widzi te wątki nie tylko ja, a to potwierdza że nawet nie zmienili fabuły i nie stać ich było na cokolwiek nowego i oryginalnego a to już jest minus który podważa twój Ideał. Po drugie jest to odgrzewany kotlet tylko w ładnym opakowaniu okraszony wielką ilością reklamy przez którą ludzie idą do kin jak owce na rzeź. Żeby nie było, nie mówię że jest zły jest po prostu dobrym lekkim kinem ale to trochę mało jak dla mnie.
10 daję filmom, które dają mi emocje najwyższych lotów i skłaniają do głębokich refleksji po wyjściu z kina. Awatar mi to zapewnił w 100% więc dla mnie to argumenty, że to tylko płytka nowoczesna adaptacja Pocahontas są właściwie płytkie . To nie wina filmu, że jesteś zamknięty na pewne formy przekazu i z góry definiujesz je jako takie właśnie...
- "wybitny pod każdym względem" - tak, dokładnie tak uważam
- "każdy widzi te wątki nie tylko ja," - każdy? Pewnie dlatego ma takie wysokie oceny :)
"Po drugie jest to odgrzewany kotlet tylko w ładnym opakowaniu okraszony wielką ilością reklamy przez którą ludzie idą do kin jak owce na rzeź." - bardzo ignorancki argumument, aż się nie chce tego komentować.
zapytam inaczej: to zrzyna fabułę z Pocahontas czy nie?
Druga sprawa przestań pieprzyć że jestem czy nie jestem zamknięty dałem mu ocenę 6 czyli nie uważam go za gniot ale za produkt marketingowy który nie broni się scenariuszem, zaskakującą fabułą tylko reklamą i dość fajnymi efektami specjalnymi co nie czyni go arcydziełem. Co do ocen to stawiam że taki wynik to efekt wieku oceniających i oglądających tego typu produkcje czyli gimbaza która po-prostu przedkłada efekty specjalne oraz szum w mediach nad prawdziwe wartości kina(nie mówię tu że efekty to nie jest wartość dodana w kinie jednak nie jedyna i nie główna)
"zapytam inaczej: to zrzyna fabułę z Pocahontas czy nie? "
- Nie, nie zrzyna, jestem przekonany, że Cameron nie myślał o tym jakby tu przerobić Pocahontas na nowe realia. Czy ma podobne wątki do Pocahontas? Ma.
Wiesz co łączy takie filmy jak Forrest Gump, Gladiator, Grawitacja, Interstellar i wiele innych z Awatarem?
Otóż wszystkie one są kinematograficznymi perełkami, współczesnymi klasykami, które logicznie rzecz biorąc powinny się podobać wszystkim skoro są takie dobre.
Ale jakimś cudem zawsze znajdzie się jakaś banda ignorantów / pseudointeligentów z rozdmuchanym ego, którzy jedyne co potrafią to krytykować i porównywać je do filmów takich jak Książe z Persji i pieprzyć, że nawet muzyki w nich dobrej nie ma. Każdy z tych filmów miał podobnych krytyków co TY i moim zdaniem nie zasługują oni na większą uwagę, dlatego zakończmy już te nasze wywody bo naprawdę do niczego produktywnego nie prowadzą.
Jeszcze tylko co do tej waszej zrzynki:
http://www.businessinsider.com/james-camerons-45-page-declaration-proving-avatar -was-his-idea-2012-12
JAKIEGO GATUNKU ! ??? I ukryte przesłanie >? ? WTF ??
Zacytuję tutaj słowa koleżanki INES13, ponieważ świetnie oddają prawdę w tej sprawie :
"Film nakręcił wybitni reżyser: niestety spoczął na laurach, bo film nie jest to dobry:
- aktorstwo leży i kwiczy,
- fabuła jest przewidywalna, a temat był już wałkowany wiele razy. Czułam się jakbym oglądała "odgrzewanego kotleta" - o tym mówiono już nie raz i pokazywano na wszystkie możliwe sposoby: nie tylko w filmach, ale i bajkach:/
- Muzyka i obrazy wcale nie są przełomowe jak na nasze czasy: jak to reklamowano film.
Generalnie to przereklamowany gniot. Uwielbiam Camerona, ale niestety taka jest smutna prawda"
Poczytaj sobie wszystko pod moim pierwszym postem, nie chce mi się pisać wszystkiego od nowa.
czytałem, ale się twardo upierasz z tezą "jeżeli milionom się podobał to musi być dobry".
Zajmij się lepiej ratowaniem kraju, chociaż domyślam się że ani w tym ani w ocenianiu filmów dobry nie jesteś.