Oczywiście, film estetycznie wgniata w fotel (tylko, na litość boską, ludzie - widzowie, znaczy się - jak Wy to robicie, że te okulary są tak nieludzko wypaćkane?). Chyba rzeczywiście jakiś tam kolejny próg w kinematografii został przekroczony... No i - żeby jasność była - estetyka tego filmu to nie tylko efekty, ale też globalna i bardzo spójna wizja reżysera: na to, jak ma wyglądać flora i fauna (mnie się osobiście - i, jak widzę po przejrzeniu kilku ostatnich wątków, nie tylko mnie - najbardziej podobały te owady, które po dotknięciu zmieniały się w świecące helikoptery). Tego się nie da zrobić nawet przy nie wiadomo jakich ilościach dolarów i najwymyślniejszych narkotyków - jak się nie ma tego przemyślanego do końca, to nie ma uproś.
Fabuła... no cóż, naiwna do bólu, politycznie i światopoglądowo gruboskórna - co nie znaczy, że niesłuszna (ale wiadomo, że rewolucji nie robi się subtelnościami, tylko waleniem pięścią w stół: choć oczywiście nie zapominajmy, że tu w piórka rewolucjonisty stroi się facet usadowiony w samym środku hollywoodzkiego Babilonu). I tak się zastanawiałem, dlaczego cały ten film jednak tak porusza - i myślę sobie, że chodzi o drobiazg: o to, że Jake Sully jest na wózku. Dzięki temu dęte kino zaangażowane robi się naprawdę przejmującą baśnią o tęsknocie za rzeczywistością, w której można zacząć od początku. I zamiast kolejnej bzdury o przemianie from zero to hero mamy, ot, nowego Piotrusia Pana w nowej Nibylandii. I bardzo ładnie, ja tam jestem za.
Nowy Piotruś Pan w nowej Nibylandii :) Bardzo mi się podoba to porównanie.
Też uważam, że urok tego filmu tkwi w tym, że budzi w nas dziecięcą spontaniczność i zachwyt. A że fabuła prosta... ja nawet uważam, ze gdyby była bardziej skomplikowana to film by na tym stracił. Nie było by już tej magii :)
Pozdrawiam
Ja wychodzę z założenia że ideał musi sięgnąć bruku, aby za kilka (kulkanaście lat) został doceniony. Najprostrzy przykład - "Blade Runner". Został zmiażdżony przez krytykę. Po kilkunastu latach stał się kultowy, wręcz został nazwany arcydziełem. Podobnie było z "2001: A Space Odyssey". "Kubrick dostał po premierze "2001" najgorsze recenzje w swojej dotychczasowej karierze. Sam reżyser powiedział później: "recenzje nie były już nawet złe, były wręcz wrogie". Krytycy prześcigali się w wymyślnych złośliwościach pod adresem filmu: "jest tak nudny, że zabija nawet nasze zainteresowanie swoją technologiczną pomysłowością, dla której przecież Kubrick na początku zdecydował się być nudnym", "pretensjonalny moralnie, niezrozumiały intelektualnie i nieznośnie długi" (Esensja). Tak mówili wielcy krytycy.
Historia się powtarza. Mamy Avatara, który jest krytykowany za fabułę, niektórzy krytykują nawet efekty specjalne ( chyba żeby coś skrytykować). Historia czerpie z Pocahontajednak fabuła jest ( wg mnie) dobra, prosta ale dobra.
Przepraszam, za wcześnie wysłało ;)
No więc, jeśli "Avatarowi" należy się krytyka za fabułę, to co powiedzieć o "Gwiezdnych Wojnach"??? Zobaczcie skąd Lucas czerpał pomysły ( a nawet zgapiał)...
Co do Top100 - to administracja filmwebu się ośmiesza i tyle.
Człowieku, ty mówisz o krytyce. To, czy ktoś zrozumiał Odyseję zależy tylko od poziomu widza. Poza tym ten film objechano za niezrozumienie i nudę co świadczy o tym, że banalny nie był a Avatara krytykują za płytką fabułę. Avatar ma tylko dobre efekty, a płytka fabuła przypomina Pocahontas pomieszaną z czymś jeszcze...
Trzeba patrzeć obiektywnie - Avatar fabularnie nie jest genialny. Ma tylko efekty. I mówię tak bo po prostu obejrzałem oba filmy, krytyka mnie nie wzrusza. Zwłaszcza pseudo-fanów (nie mam na myśli Ciebie).
az nie wiarygodne ze tak malo ludzi zauwaza tak paradokslanie proste rzeczy jak ty. pochwalam wpis i podpisuje sie pod nim cala moja osoba!
Co do Blade Runner kinowa wersja była rzeczywiście taka sobie, dopiero reżyserska wersja została tak dobrze przyjęta.
Lewy do prawego, prawy do lewego... przepijam wzajem w ręce Waszeci! Ale i ze smuteczkiem przepijam, jako że legendarny krzyrzak gdzieś tu się na jednym z wątków był łaskaw wypowiedzieć tak tajemniczo dość, że oto znika i na temat "Avatara" już się krzy(rzak)wił nie będzie. Nad czym oczywiście ubolewamy. Powodzenia na nowej drodze życia, w życiu prywatnym i zawodowym zasyłają Jake Sully z rodziną. Do życzeń dołączamy pisankę (no dobra, to ostatnie zdanie to greps z jakiegoś kabaretu, bodaj z "Potem").
A tak na poważnie. W ostatnim tygodniku powszechnym ukazał się bardzo frapujący kawałek o "Avatarze" - pióra nie byle kogo, bo Jacka Dukaja, najlepszego moim zdaniem (po śmierci Lema) polskiego pisarza-fantasty, a może i najlepszego naszego autora w ogóle:
http://tygodnik.onet.pl/37,0,40763,stworzenie_swiata_jako_galaz_sztuki,artykul.h tml
Niestety, na razie jest tylko fragment, ale myślę, że tak do tygodnia powinni zdigitalizować całość. Tekst nie jest łatwy i nie ze wszystkim bym się zgodził (zwłaszcza, że autora czasem ponosi jego własny dyskurs i chyba nie do końca wie, co chce powiedzieć), ale z pewnością wart lektury.
Ehhh bez krzyrzaka nudno będzie, co zrobić. R.I.P Już po pierwszym zdaniu pana Dukaja postanowiłem oddać się lekturze :) Więc udam się na poczytanie sobie. :)
Pora na ekranizacje Thorgala!! Pora na niego! Avatar czy Alicja pokazuja ze juz wszystko mozna nakrecic a Thorgal bylby czyms niesamowitym! Trylogia by sie schowala a moze i nawet sam Avatar??? Oby nikt tego nie spieprzyl bo widze tylko P.Jacksona jako rezysera bo Cameron nie da rady,nie ta kategoria filmow a Spelberg na przyklad pewnie przesadzilby z przygodowoscia itp. Kto mysli ze to dobry pomysl???
Ja.
A tam powyżej miało być "Tygodnika Powszechnego". Pieprzony brak opcji "edytuj"... Halo admini, dałoby się coś w tym temacie?!...
Przydał by się cały tekst, ciekawe czy będzie go można przeczytać online, czy mam lecieć po "Tygodnik".
W kwestii Edycji to zapomnij, już wielokrotnie o to prosiłem :)
Zazwyczaj digitalizują w całości, ale że "Tygodnik" jest wieczny, a średnia wieku w redakcji to jakieś 98,7 lat, więc spieszą się powoli (czy raczej "festina lente", jakby to sami w swej uczoności powiedzieli). Ale nie trać ducha!
Ani mi się śni, czekam z niecierpliwością :) Czas obie umilę Dante's Inferno i Maleną :)
Kolbe, na stronach "Tygodnika" dali już całość tego kawałka Dukaja. Nie wiem, czy jest podlinkowane tak samo jak poprzednio, więc na wszelki wypadek wklejam raz jeszcze:
http://tygodnik.onet.pl/37,0,40762,3,artykul.html
Połowa tych pseudokrytyków nie wiedziała o co chodzi i zanudziła się na Ciekawym przypadku BB a tutaj piszą znowu, że Avatara charakteryzuje prosta fabuła :D. Film dostanie zapewne serie lśniących statuetek a ślepcy dalej będą ślepcami. Niech mnie coś strzeli jak to nie jest film roku :)
No właśnie na moich i nietylko (chyba na wszystkich) okularach były jakieś okrągłe plamy, od czego to?
No... ja myślę, że to od tego mazistego popiołu, co to wszędzie fruwał po tym, jak pierdyknęło hołmtri... Albo po prostu były oplute przez te takie dziwne krzyżówki bawoła z rekinem-młotem, co to je Jake Sully spotkał zaraz na początku filmu. Ale tak na poważnie to hardkor z okularami zaczyna się dopiero dla tych, którzy (jak niżej podpisany) muszą się dodatkowo wspierać też własnymi, prywatnymi szklanymi wspomagaczami (czułem się trochę jak przydeptany żuk z dwiema parami skrzydeł, błoniastymi i chitynowymi). Ale ja już nie chodzę na 3D bez własnej irchy do czyszczenia bryli, a następnym razem to już chyba wezmę jakieś czyściwo chemiczne - następnym razem, czyli zapewne na "Alicję w krainie czarów".