Widać w dzisiejszych czasach wystarczy trochę efektów, łubu-du, wtórnej historii opowiedzianej już z milion razy, kilka schematycznych do bólu postaci i już mamy ocenę na 9. To już Aliens Camerona choć było tylko rozrywką to przynajmniej nie tak pretensjonalną ja ten cały Avatar.
Aliens to dopiero ambitny film, zero łubu du, zero wtórnej fabuły, bo jeszcze nigdy nie było filmu o tym jak ludzie walczą z groźnym potworem :)
Geniusz Aliens polegał na stworzeniu wybitnego klimatu. Film słusznie uznany za wyjątkowy, bo istotnie przed Aliens nie było żadnego podobnego filmu o takiej tematyce :) No i przede wszystkim to co najwspanialsze - brak muzyki! Teraz do każdego filmu dodają koniecznie jakąś muzykę, a proszę wtedy dało się bez i to tworzyło ten klimat.
No i warto też zauważyć, że Aliens też był o chciwej korporacji, która bardzo chciała mieć Aliena dla siebie :) O nie! Toż to mi przypomniało, że podobny motyw też był w Terminatorze, że to chciwa korporacja stworzyła mordercze maszyny. Jejć, jakby Avatara nakręcił też nakręcił ten sam reżyser to pewnie można by snuć insynuacje, że ma coś do chciwych, niemoralnych korporacji!
Aliens Camerona był do tej pory moim ulubionym filmem wszechczasów, teraz mam dwa ulubione filmy Aliens i Avatar :) Klimat w obu filmach inny, ale podobieństwa trochę się znajdzie. Głównie styl reżyserski Camerona, który uwielbiam :)
Jeśli chodzi o historię, to ja bym jej nie nazwała wtórną, a raczej klasyczną i opowiedzianą w bardzo świeży i innowacyjny sposób. Ta właśnie klasyczna historia nigdy jeszcze nie smakowała mi tak dobrze jak właśnie w tym filmie. I zdecydowanie widzę tu coś więcej niż łubu-du i efekty. Wątków na ten temat jest od groma.
Moje osobiste zdanie jest takie, że ludziom się już tak bardzo opatrzyło gówno obsypane brokatem, że kiedy nagle z tego gówna wykiełkuje róża, to oni jej zwyczajnie nie widzą pośród brokatu.
Czytając wszystkie tematy jakie są na filmzjebie... doszedłem do wniosku że jest to wylęgarnia trolli i dzieci neo :(Może nie tylko ja to zauważyłem ??
Najlepsze kino s-f to przecież Plan 9 from Outer Space Ed Wood`a:)
Tam to jest klimat!;D
właściwie Avatar to nie jest tak naprawdę sci-fi.
żaden z elementów fantastycznych nie miał przecież znaczenia dla fabuły.
nic by się nie zmieniło gdyby zamiast sterować awatarem, żejksuli poszedł
do dżungli osobiście.
nawet ten ciekawy z punktu widzenia fantastyki pomysł łączenia się
warkoczem z "internetem" i peer2peer ze zwierzętami został zupełnie nie
wykorzystany - jest uzyty tylko jako naukowe uzasadnieniem indiańskiej
wiary w duchy przodków i jedność natury, czyli jak gdyby niepotrzebnie.
No tak, ale ,,żejksuli" poruszał się na wózku inwalidzkim. Wtedy już wcale by go nie byłoby widać zza gęstwy traw :)
No i spotkanie z prolemurami nie należałoby do najprzyjemniejszych.
Wprawdzie nie są agresywne, ale kto je tam wie...
PS
Podejrzewam, że to one tak urządziły pułkownika :)
"Podejrzewam, że to one tak urządziły pułkownika :)"
Prolemury?? eee, ja bym tam obstawiał za Thanatorem lub Wężowilkiem :P
A ja obstawiam za tymi fajnymi sarenkami na które "żejksuli" polował.
Lub te roślinki co tak szybko się chowają- chciał jedną podlać (wyszczać się na nią) to mu oddała :D
Albo to były te małe jaszczurki co latają jak helikopter. Wpadł w kilka takich i go pocięły tymi śmigiełkami :)
Tak w zasadzie to te "roślinki" wykazują pewne cechy charakterystyczne dla królestwa zwierząt. To są zwierzorośliny.
W Star Wars też mogliby się bić zwykłymi mieczami. W zasadzie to nie musieliby tak wymachiwać mieczem świetlnym, bo on nie waży. Znaczy... wymachują nim jakby to był ciężki metalowy miecz, któremu trzeba nadać rozpęd, a to jest nic nie ważące ostrze laserowe.
Ale ja wole mroczniejszy klimat z filmów science-fiction taki
jaki był np: Obcy 1,2,3, Terminator 1 itp niz taki
bajkowy kolorowy z filmów fantasy np: Avatar
Ojej.... jak sama nazwa wskazuje, teatrem space opery jest SPACE właśnie:) Space opera to Gwiezdne Wojny, Star Trek, Battlestar Galactica.
Nie panikuj, w tym roku powstał Moon... może jest jeszcze nadzieja dla
filmów sf.
To nie jest pretensjonalny film, ten Avatar. To jest film prostolinijny i naiwny jak westerny z Johnem Waynem:>
Nie wiem czy można mówić o zejściu na psy, jeśli kino sf wydało - dosłownie - góra 5 przyzwoitych filmów. Paradoksalnie, to mój ulubiony gatunek [także literacki], chociaż non stop jestem filmowo rozczarowywana. Kinowo, ten gatunek nigdy z psiarni nie wyszedł. Ksiązkowo - jest nawet nawet...
Kino sci-fi nie zeszło na psy, wystarczy spojrzeć na ubiegłoroczny "Moon" czy "Dystrykt 9" , po prostu komercyjne ścierwa takie jak "avatar" są i zawsze będą słabe.