Czytając te wasze wypociny dochodzę do jednego wniosku: "możesz nie nawidzić Avatara, wyśmiewać się z niego, ale nie możesz przejść obok niego obojętnie" I myślę, że właśnie to wyróżnia ten film spośród ogółu, powodując że jest tak gorączkowo komentowany o czym świadczy liczba tematów i ludzi zaangażowanych w dyskusję. Ja osobiście uważam Avatar za świetny film dlatego bo w grudniu tamtego roku miałem trudny okres a ten film dał mi kopa i wyczulił mnie na pewne rzeczy, których wcześniej niedostrzegałem...
Powiem tak: poszedłem na ten film z takim nastawieniem, na jakie zasługuje, tzn. oczekiwałem wizualnego mega-wypasu jak na Królu Lwie, albo Titanicu. Wszystko miało być wielkie, świecić się i kręcić. W sumie tak było. Tylko, że trudno mi było się tym cieszyć, przez walące po oczach kolory i scenariusz przepisany z Pocahontas. Zdaje sobie sprawę, że takie filmy są zazwyczaj szablonowe ale bez przesady. Gdyby chociaż przepisali Tańczącego z Wilkami, to dałbym filmowi 5/10 i kiedyś go jeszcze obejrzał. Ponieważ nigdy więcej tego filmu nie obejrzę, dałem mu 2, ale ponieważ nie umieszczam go wśród filmów, które uszkodziły mi psychikę na tyle, że zawsze będę mówił o nich jako najgorszych rzeczach jakie widziałem, nie taje mu jedynki. Możemy sobie pójść każde w swoją stronę i zwyczajnie o sobie zapomnieć.
No tak, rozumiem że nadal utrzymujesz obojętną postawę emocjonalną względem całości?
Dyskusja na forum filmu nie koniecznie musi mieć związek z nim samym. Forum Avatara jest tego najlepszym dowodem.
Dla dużej części użytkowników tego forum sam film jest czymś obojętnym, mniej obojętna jest natomiast możliwość prowadzenia "dyskusji" na jego temat.
Jak najbardziej, często tak się dzieje. Niemniej sam przyznasz, że ta obojętność raczej występuje w formie "umownej" niż faktycznej.
Dokładnie tak. Na przykład, jeśli ktoś by mi powiedział, że podobał mu się fil Joe Black, to odparłby, że jest niedorozwinięty, a jeśli chodzi o Avatara, to nie dziwię się, że niektórzy dają mu 10/10. Jestem to w stanie nawet zrozumieć i zaakceptować. Ja pewnie po prostu widziałem za dużo różnych ciekawszych rzeczy, żeby akurat Awatar zrobił na mnie wrażenie. I nie mam już ośmiu lat, jak kiedy oglądałem Króla Lwa. Trochę szkoda ;)
Aha, no tak - jesteś do bólu obojętny... jak kwas siarkowy na żelazie... A tak na poważnie, obojętność to jest nie zwracanie uwagi na dany element, Ty zaś dałeś się wciągnąć i wykazałeś emocje w tym kierunku - chyba pora przyznać się jak mężczyzna - "no przesadziłem, nie dałem rady przejść obojętnie". To nie ujma w honorze, wręcz przeciwnie.