Avatar wyszedł w okresie czasu kiedy dużo ludzi miało depresję. Ten film odbiegał od
rzeczywistości i pomagał ludziom z depresją przenieść się chociaż na chwilę w świat
doskonały. Po obejrzeniu filmu kilka razy możecie się przekonać że film to słabe kino 3D.
Obejrzałem już chyba z dwadzieścia razy - nadal uważam, że jest znakomity. Także w 2D.
"Ten film odbiegał od rzeczywistości i pomagał ludziom z depresją przenieść się chociaż na chwilę w świat
doskonały"
Tak oto w ustach tego, hmmm... dojrzalszego, refleksywniejszego widza, nazywa się po prostu przypominanie nam przez Avatara o pewnych dobrze pojmowanych, a jednak często zapominanych wartościach. I taki czysto pozytywny film (a niewiele się ostatnimi czasy takich robi, miło więc, że ktoś od czasu do czasu odkurza tę formułę, sprawdzoną również m.in. w Gwiezdnych Wojnach) zostaje przez niego nazwany produkcją adresowaną do ludzi cierpiących na depresję.
No comments.
jakiej depresji ? o co Ci chodzi ? Nie kazdy ma depresje i siega po gnioty aby sie oderwac od rzeczewistości...
"Avatar wyszedł w okresie czasu kiedy dużo ludzi miało depresję."
Opierasz się na jakiś danych statystycznych z wiarygodnego źródła czy tak wymyśliłeś tę bzdurę, żeby pasowała do reszty?
"Ten film odbiegał od rzeczywistości i pomagał ludziom z depresją przenieść się chociaż na chwilę w świat doskonały."
Tak jak 90% produkcji odbiega od rzeczywistości - nic nowego. A tak na marginesie, tam nie było świata idealnego - dziwna i naciągana ta Twoja interpretacja.
"Po obejrzeniu filmu kilka razy możecie się przekonać że film to słabe kino 3D."
Zasadniczo to po pierwszym obejrzeniu danego filmu człowiek wie, czy mu się coś podoba i czy stanowi dla niego jakąś wartość - normalne i zdrowe zachowanie. Po co oglądasz coś kilka razy, jak Ci się nie podoba? Dla mnie to jest nienormalne. Poza tym jest to jeden z najlepiej zrobionych filmów zarówno na 3D i 2D, więc w moim odczuciu - zwyczajnie się popisujesz (taka domena typowo dziecinna).
dziecinna domena to ocenić smerfy na dziesiatke. 2009 to początki kryzysu. Wielu zdawało sobie sprawe z wielu bledow w swoim kraju. Ale jak ktos lubi avatara to ja sie na niego nie rzucam. Jak lubi sie takie kino a nie inne to jego sprawa. Ale podtrzymuje moją poprzednią wypowiedź.
Jak już chcesz cokolwiek pisać w tym kontekście, to już prędzej owa pora roku, jaką jest zima nieco bardziej wpływa na pogorszenie nastroju pewnej liczby osób.
"Wielu zdawało sobie sprawe z wielu bledow w swoim kraju."
Jakich wielu? Możesz mi przytoczyć dane potwierdzające Twój tekst? Dla mnie łączenie frekwencji w kinie z pojawieniem się "kryzysu" jest po prostu nonsensem. Procent ludzi, którzy z tego powodu znaleźli się na danej projekcji jest tak mały, że uznawanie to za główny czynnik jest wtórnym irracjonalizmem.
"Ale jak ktos lubi avatara to ja sie na niego nie rzucam."
Widzisz, teraz wyszło szydło z worka. Ja się nie rzucam na Ciebie, tylko nie pasuje mi forma artykułowania Twojej postawy. Przyjmujesz w ogólnym założeniu że coś jest takie, jak Ty to widzisz - więc nie dziw się, że będę opatrywał to stosowną ripostą, bo z Twoim zdanie nie zgadzam się w żadnym punkcie. Na domiar wszystkiego poza pustym sloganem nie przytoczyłeś nic na uzasadnienie tego, co napisałeś. A Twoja reakcja świadczy tylko o tym, że jednak usilnie starasz się pozostać w wizerunku pozera (nie wiem, szukasz nobilitacji w jakiejś grupie, czy co...), oszukując się przy tym, że niby to "masz rację". Nie - nie masz jej i to nie dla tego, że masz sceptyczne nastawienie do filmu (bo to akurat mnie ani ziębi, ani grzeje), tylko że poza pustosłowiem i wręcz bajkopisarstwem nie podałeś absolutnie nic, tak łopatologicznie - żeby nie było wątpliwości.