Każdy ma jakąś inną wizję co do obcych i przyszłości. W jednych jest wizja „Wojny światów”, w innych „ Star Trek”, moją wyobraźnią na zawsze zawładną „Obcy”. Ja potrzebuję brudu, potu i żelastwa by widzieć, że to co pokazują jest realne. Dlatego też, gdy zobaczyłem niebieską twarz na plakacie straciłem zainteresowanie filmem, nie czekałem na niego, nie dla mnie baśniowe postacie.
Wiedziałem jednak , że pewnie pójdę na niego chociażby ze względu na Sama, którego dostrzegłem już parę ładnych lat temu. Przyznam, że nawet nie wiedziałem o czym ma być film, coś tam, że 3D, że przełom kina itp. obiło mi się o uszy, ale to wszystko.
Swoim zwyczajem poszedłem na poranny poniedziałkowy seans (gwarancja, że kino będzie prawie puste) usiadłem w fotelu i… zostałem przeniesiony w świat który mnie zachwycił. Nie każdy potrafi dostrzec piękno, a tu zostało ono we mnie wprost wtłoczone, to nawet nie to, że roślinność była jakaś specjalnie nie zwykła czy zwierzęta, jednak ich odmienność sprawiała, że patrzyło się zachłannie na każdy szczegół każdy ruch – czy potraficie przyglądać się w ten sposób przyrodzie, która nas otacza? Ja jeszcze tak.
Dziękuję Cameronowi za to, że w błękitnych mieszkańcach Pandory nie widziałem animowanych, komputerowych postaci, ale żywe, bardzo ekspresyjne istoty – to zupełnie coś innego niż dziwaczna charakteryzacja w „Star Treku”, zupełne inne odczucia i emocje.
Jedyne zastrzeżenie jakie mam do Camerona to, że Ludzie byli zbyt piękni, duże oczy na twarzy powodują w ludziach przychylność, wysokie, szczupłe postacie to nieosiągalny wzór dla większości z nas – tak Ludzie byli zbyt piękni, niestety kino ciągle promuje piękno zewnętrzne przez co umyka, że byli oni piękni nie tylko na zewnątrz.
Wiele osób ma zarzut, że film to Pocahontas na niebiesko i co z tego? Przejrzyjcie mity i legendy innych państw czy kontynentów to zawsze znajdzie się taka historia – na tym opiera się nasze człowieczeństwo.
A mieszkańcy Pandory nazywali się Ludźmi.
Jeśli autorzy na Indianach z Ameryki Północnej, Południowej, Aborygenach czy plemionach afrykańskich wzorowali plemiona na Pandorze to dobrze, gdyż oni najdłużej zachowali kontakt z otoczeniem w którym żyli – zabijanie zwierząt tylko by przeżyć a nie po to by mieć trofeum na ścianie – wzorzec jest doskonały, żal tylko, że sami go zniszczyliśmy zasypując ich śmieciami naszej cywilizacji.
W wielu komentarzach widziałem, że entuzjaści filmu nie śmiało przyznają, że nie ma tu głębokiego przesłania – ale niech mi ktoś odpowie czym ono jest, na czym polega ta głębia. Kto z tych koneserów „głębi” oglądał jakiś film np. Irański, gdzie prostota, aż bije w oczy i to właśnie zachwyca. Jakie głębokie przesłanie ma „Braveheart”? Czy ważniejsze w walce o wolność jest to, że jest głębokie czy to czym jest wolność.
Owszem są filmy, które są skomplikowane, w których są ukryte różne myśli i przesłania i odkrywanie tego wszystkie jest niezwykłym uczuciem, jednak takie filmy często mają małą publiczność i nie wszyscy, nawet najbardziej zagorzali fani takich filmów są wstanie dotrzeć do samego sedna, a często jest ono zwodnicze.
Moi drodzy prostota nie jest niczym złym – dzięki niej historia jest uniwersalna i czytelna dla różnych ludzi, bez względu na wykształcenie, wychowanie czy miejsce w którym żyją. Historia w tym filmie jest prosta, ale nie jest banalna inaczej za banał trzeba uznać to że żyjemy.
Film w dużej części jest obrazem i najważniejsza jest równowaga między tym na co patrzymy, tym co mamy czuć i myśleć. Cameron zachował tą równowagę właśnie prostotą historii, on postawił na obraz i dźwięk, inaczej z kina byśmy wyszli umęczeni natłokiem tego co widzimy i tego co musimy sobie przemyśleć, ale w brew pozorom jest o czym myśleć ;)
Dziękuje Cameronowi za to, że mnie zachwyciło jego dzieło i serdecznie współczuję tym w których dusza już umarła i nie potrafią dostrzec piękna.
Szczęśliwego Nowego Roku :)
9/10
Podpisuję się obiema rękami...
Oczywiście zaraz pojawi się tu jakiś malkontent i zacznie wytykać to i owo.
P.S. Czy ktoś zwrócił uwagę jak dosłownie zostało pokazane połączenie z naturą? (mam na myśli końcówki ich warkoczy (kto tam wie jak to nazwać))
malkontentów się nie boję - argumenty "nie bo nie" nie sa mi straszne
co do P.S. to my też mamy takie niewidzialne łącze z naturą, tylko cywilizacja u większosci je wykastrowała
Zgadzam się z tematem. Byłem drugi raz na seansie i przyznaję że jestem równie zachwycony. Avatar jest pięknym wizualnie filmem i piękna opowieścią. Jestem zachwycony pięknym światem Pandory, efektami specjalnymi towarzyszącymi filmowi cały czas, idealnie skomponowaną ścieżką dźwiękową i przede wszystkim postacią Neytiri, która wyszła najlepiej ze wszystkich bohaterów pod względem pokazania jej stanów emocjonalnych, mimiki i zachowania... Fabuła jest dość przewidywalna, ale mimo prostego scenariusza idealnie trzyma się kupy łącząc się z oprawą muzyczną i wszystkim co widzimy na ekranie, co wpływa na odbiorcę. Wybaczam tą przewidywalność fabuły i momentami powtórki ze scenariusza za wspaniale pokazany świat planety, klimat i przede wszystkim możliwość zapomnienia na ponad 2 godziny o całej masie spraw życia codziennego. Oceniam filmy pod względem gatunku i tym czy pozostaje w pamięci po seansie. Nie każdy obraz filmowy musi być głęboko refleksyjnym, egzystencjalnym dramatem na temat naszego bytu o czym zapomina coraz więcej głośnych na necie ''krytyków'' i ''znawców światowej kinematografii''.
Jest jednak coś o czym zapominają osoby piszące że każdy wątek i motyw scenariusza, fabuły już były gdzieś w jakimś filmie. Nie trzeba szukać daleko. Mianowicie jest nam podane na samym wierzchu tacy. Mam na myśli sam fakt Avatar, program Avatar. Nie było jeszcze w żadnym filmie takiego schematu: ludzie w celu szpiegowania obcej cywilizacji (będąc lepiej rozwinięci technologicznie od niej) tworzą genetycznie ciała obcych aby ludzcy operatorzy mogli nimi sterować zyskując przychylność wroga. Fakt tego podłączania się w ciała innej rasy i sterowanie nimi umysłem jest czymś nowym. Nie można tego łączyć z Matrixem, gdyż operator i ciało są w tym samym świecie, a powód jak i cel są zupełnie różne od Matrixa. Czy to już gdzieś było? Nie sądzę. Tak więc główny motyw przewodni filmu jest czymś nowym.
Jest to tańczący z wilkami a raczej inną cywilizacją...
Przekaz filmu zależy od nas samych, czego oczekujemy od seansu. Dla mnie przekaz ''Avatara'': ekspansjonizm w połączeniu z cywilizacyjno-technologicznym postępem w celu osiągnięcia korzyści materialnych prowadzi do zapomnienia, upadku i braku poszanowania dla wielopokoleniowej tradycji oraz kultury mniejszych, słabszych etnicznych społeczności. Jako kino Sci-Fi ''Avatar'' wypada wg mnie bardzo dobrze. Jeszcze lepiej wypada jako epicka baśń, która potrafi trzymać w napięciu, zafascynować widza i wzbudzać na widzu różne uczucia i odczucia. Film przyjemnie się ogląda od początku do końca nie patrząc na zegarek i o to w tym wszystkim chodzi.
Wkleiłem post piaty raz na forum, ale po prostu on pasuje, bo trolle zaśmiecają takie tematy pisząc po jednym zdaniu ze film to ''gó..'' prostackim językiem i mentalnością dresiarską...
chyba masz rację co do avatara jako nowej technologii, stworzenie biologicznej istoty z dwóch ras i kierowanej umysłem operatora... w sumie brzmi to strasznie :P
właśnie jestem po drugim seansie, poszedłem by móc wpatrzyć się w szczegóły i przyznaję, że ogladało mi się tak dobrze jak za pierwszym razem...
Należy pamiętać, że Avatar niesie za sobą ważne przesłanie, do którego przyznaje się sam Cameron. Reżyser krytykuje rządzę bogacenia się państw kosztem innych narodów. Czy trzeba czegoś więcej w tej kwestii? Przytoczę tu pewien fragment artykułu z gazety wyborczej:
"Fabuła filmu jest jedną wielką aluzją polityczną - metaforą naszego uzależnienia od paliw kopalnych, alegorią wojny w Wietnamie i wojny w Iraku. Pada tutaj nawet cytat o "zdobywaniu serc i umysłów", który dziś kojarzymy głównie z oficjalnym uzasadnianiem inwazji na Irak, ale w rzeczywistości pojawił się po raz pierwszy w przemówieniu prezydenta Lyndona Johnsona z 1964 roku uzasadniającym amerykańską obecność w Wietnamie."
Potwierdzenie tych słów możemy też znaleźć w tym oto artykule (niestety ANG, lecz nie powinno być problemu z tłumaczeniem):
http://ca.movies.yahoo.com/feature/hmg-avatar-hidden-messages.html
Właśnie o to chodzi, że prostota przesłania w niczym nie umniejsza jego rangi, co więcej historia podana w ten sposób jest uniwersalna i przez co pokazuje że to już się wydarzyło, że to już było, ale ciągle jest i wraca ze zdwojoną siłą, gdyż jako broni używa też nauki i to coraz w większym stopniu.
Idealnie powiedziane. Czy jeśli film ma skomplikowaną fabułę, mnóstwo pobocznych wątków, głowisz się i gubisz w sieci intryg, oznacza to iż jest lepszy?
Właśnie prostota filmu mnie zachwyca, nawet bez oglądania go w 3d. Sama historia, terror i zdobywanie bogactwa kosztem innych. Rasa Na'vi, ich walka z Ludźmi Nieba. Dla mnie jest to właśnie piękne, bo proste. Myślę, że zachwyciłbym się nawet, gdyby była to zwykła kreskówka - a to że jest to tak dokładny i szczegółowy film, z tak realistycznym 3d - czujesz się, jakbyś tam był.
Nie przekonają mnie żadne komentarze "krytyków". Żebyśmy przejżeli na oczy, że to prosta produkcja dla mas. Podoba mi się ta produkcja. Jestem nią zachwycony, wzruszony i wszystko razem.
To tak samo, jakby ktoś wmawiał mi, że jedzenie pizzy to obraza dla prawdziwego jedzenia, że to pokarm dla prostaków i ludzi bez kupek smakowych. Nikt czegoś takiego mi nie wmówi, bo lubię pizzę ;).