Eh... nie zamierzam się sprzeczać, zarówno w kwestii czy "Avatar" to film genialny, czy mistrzostwo nieudolności ludzkiej. Dla mnie film pozostaje dziełem wartościowym, ale żeby wychwalać go pod niebiosa, to tak jakby powiedzieć, że film bije na głowie wszystkie inne - jest nowatorski - rewolucją w historii kina i takie tam.
Kochani - film zajmuje obecnie 217. miejsce w rankingu filmwebu i lepiej żeby tam został, choć i to jest nad wyrost. Niestety, ale prekursorem o tematyce "duchów natury, wartości etnicznych i takiego ukrytego między wierszami nawoływania "szanuj zieleń!"" była swego czasu niezwykle ładnie i dość niehollywoodzko opakowana księżniczka "Pocahontas".
Disnejowska produkcja, choć dla najmłodszych, choć rozśpiewana i stosunkowo łagodna - ginie człowiek, a dwoje zostaje rannych pomimo braku kropelki krwi na ekranie - jest tematycznie zapowiedzią tego, co zostanie poszerzone w "Avatarze".
Autentycznie "Avatar" to rozbudowane sekwencje z "Pocahontas" (proszę nie brać sensu tego zdania dosłownie). Jedynie dodano więcej przemocy, uwydatniono głównego bohatera, który przybywa w głąb cywilizacji obcych i uwydatniono motywy jego działa. Różnice nie są może takie kolosalne - a podobieństwa zabójcze. Choć akurat kwestia żądzy bogactwa wydaje się być nieaktualna na ekranie gdy tłumy z portfelami w ręku gonią na kinowy seans to szacun dla Camerona za po raz kolejny przysr....e ludzkiej naturze i właściwie brak hipokryzji z jego strony ;D.
Podsumowując "Avatar" to rozszerzona o te dodatkowe 1,5 h z hakiem wątki których z przyczyn wiekowych w "Pocahontas" nie wykorzystano. A żeby wielbiciele uroczej indianki nie płakali w finale, na finał główny bohater męski w "Avatarze" - zmartwychwstaje.
Być może w toku obserwacji znajdzie się kilka innych tytułów, które miały podobną tematykę, ale nie da się zaprzeczyć że zarówno "Pocahontas" jak i "Avatar" są jednymi z hitów kinowego ekranu - czyli tytułami powszechnie znanymi.
Pozdrawiam!