Kiedy proponowano mi iść do kina na ten film stanowczo odmówiłem. Uznałem, że wbrew zapowiedziom reżysera, film nie okaże się bombowy. Nie lubię mieć racji!
Zgadzam się, że muzyka była bardzo dobra, animacja i scenografia świetne, reżyseria szczegółowa i mistrzowska, doskonale zbudowany świat, ale mam poważne "ale": W tym filmie nie było nic nowego ani zaskakującego!
To było jak film o niebieskiej "Pocachontas" w świecie latających gór "Schizma" z elementami Eragona i innych elfickich czy tam indiańskich filmów (opowieści).
Zwykła komedia romantyczna o dwóch osobach z różnych światów którzy łączą się w parę (jak książe William i Kate Middleton). Przesłanie filmu można odbierać dwojako: ziemia nie da się bez końca niszczyć ludziom i w końcu nam odda, albo, że siłą i gwałtem niewiele osiągniemy.
Jedynym plusem oglądania tego filmu w kinie były efekty 3D ich mi było brak na monitorze komputera.
Słowem podsumowania film nierewelacyjny, ale potrafiący mocno zaciekawić, choć chyba najbardziej miłośników filmów romantycznych.
Ocena: 7,5-8/10
Dziś tego określenia używają ludzie do nieśmiesznych filmach o dwojgu zakochanych w sobie ludkach więc to tak trochę ironicznie. Jak całe zdanie zresztą, łącznie z nawiasem :)
Nie mówiąc już o tym, że ten cały wątek romantyczny nie był wcale tak mocno zaakcentowany w tym filmie.