Yeah...
"TO" trzeba koniecznie zobaczyć...
Ale tylko po to, by nikt nie zarzucił że się nie widziało... czego? Hm, w prostych żołnierskich słowach: dawno takiego knota i chały nie widziałem, zwłaszcza spod ręki tak uznanego twórcy. Widać wyświechtane hasło mojego kumpla, że wszyscy muszą płacić rachunki objęło także DżejSi. Kiedyś pewien debil, chyba w pijanym widzie uważający siebie za złodzieja, ukradł mi samochodowe, mało warte radio, włamując się przez przednią (sic!) szybę w poldku, do którego ja sam dostawałem się w półtorej sekundy bez kluczyków (żadna chwalba), chętnie nogi bym mu z dupy powyrywał i jeszcze parę innych odstających, a zupełnie mu do niczego nie potrzebnych narządów, za bezmózgowie. Gdyby zadzwonił w środku nocy i poprosił o parę groszy na jabłuszko, zaniósł bym mu w zębach i cmoknął w mankiet. Ale kiedy wybitna fachura, gostek który jest dla mnie całkiem sporym "movie" guru, nawet mimo takich produkcyjniaków jak "Titanic", w ostateczności rozegranych we wszystkich aspektach dzieła po mistrzowsku. A że przewidywalnych... cóż, rachunki. Natomiast "Avatar"... właściwie to brak mi nawet dostatecznie kwiecistych obelg na ten ogrom szajsu którym mnie obdarzył. Staram trzymać się z daleka od kas kinowych, kiedy jestem bombardowany zmasowanymi, marketingowymi "blitzkriegami", macam sobie po forach, to tu poniucham to tam. Czasem jednak niestety mus uczciwości każe wysupłać ciężko wydarty bliźnim szmal i pognać ku kino-, cine- i innym shitoplexom. By żaden burak, zresztą słusznie, nie rzekł: "A widziałeś?". No i pobujałem się po paru drągach... w latrynie. Dla zabujanych garść konkretów: najważniejszy element filmu, efekty, niczym nie przebijają klasyki obecne w naszych 3D, NICZYM!!! Jeśli to miało rzucać o glebę, sorki, u mnie rzuciło tylko treścią żołądka, a wcześniej zjadłem smacznie i było mi szkoda. Choć przyznam że być może znaczny udział miała tu fabuła... kur... co ja mówię!!! Jaka fabuła???!!! To jakiś trzeciowtórny preekopseudokatechizm!!! To że zechcę wymienić tylko kilka podstawowych klisz, to ukłon w stronę polemistów, bo znowu mam na samą myśl odruch wymiotny, a na klawiszach folia sparciała. Nawrócony grzesznik, a potem wręcz syn marnotrawny, drzewo dobra (specjalnie z małej litery), Ejwa (specjalnie fonetycznie), sceny modłów (błeeeeee), boszszszszsz, James, gdybym był benedekiem którymśtam, to już tylko za to bym Cię ekskomunikował bez prawa powrotu do wspólnoty. Z drugiej strony ekobrednie na poziomie bojownika wieszającego się w uprzęży na ogrodowym drzewku borówki kanadyjskiej. To już wolę Cejrowskiego, który bez całej obesranej politycznopoprawnej otoczki, potrafi powiedzieć że DZICY SĄ COOL. Właśnie że DZICY! I dlatego cool. A nie że luzik, bo oni znają całe gówno otaczającego świata i temu właśnie wybierają swój prymitywizm. Dla jasności, Cejrowskiego "politycznego" nie znoszę organicznie. Trzecie... jakie kurna trzecie? Warstwy fabularnej nie ma w ogóle. Po prostu. I nie mam ochoty sie nad tym rozwodzić. Czwarte, pomysły, nowinki. Staremu prykowi brakło ewidentnie kawiarnianej biedy JKR, dorzucił smoki, nawet niezłe w f/x, ale same bidulki nie były w stanie uratować tego gniota. Roboty zerżnięte z "Obcego", śmigłowce i reszta techniki, bez polotu, jak wyrzynanie klocka po solidnym chili. I jeszcze karmienie nim widza.
Per saldo, kilka drobiazgów typu świecąca dżungla albo... i nie wiem co albo? Nic! Aaa... te niby potwory he he ;) (pan pikuś :D) Ergo, uważam że od miszczunia typu Camerona, po terminatorach, obcych i zwłaszcza abisach, mam prawo wymagać roboty na wysokich rejestrach, a ten mi daje jako Pavarotti j*****o "Białego misia". Nie zgadzam się na takie traktowanie i stanowczo proponuję rozpoczęcie kariery w pi-arze Kim-Dzong-Ila, Kononowicza a w najgorszym razie naszego... hm... tfu... reelekta.
BTW, cieszy mnie okrutnie upadek współczesnego tzw. "Holiłód", produkcji... co? wyrobów filmopodobnych typu "2012", już xmeni jakoś mnie ujęli, pomimo dystansu. Ale co tu narzekać skoro taki gigant jak tim burton zaczął się pisać z małej litery po golarzu z Fleet Street, znaczy u mnie. W dodatku Depp w śpiewie jest równie dobry jak Saleta na łyżwach, on tego nie słyszał???
Dobra... żeby nie było... że maruda i swołocz. "Zombieland" mnie dla na przykładu ujęło ;-)))
POSTRAFFFFIAM WSISTKICH POLAKÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓFFFFFFFFF