niestety fabuła jest dosyc przewidywalna -imo kiepska.najezdzcy(usa)pragna zdobyc cenny surowiec.rozwalaja czesc populacji navi ale oczywiscie bitwe przegrywaja.film głownie zrobiony po to by nabic kabze.moze avatar zachwyca w 3D,ale fabula(jak juz nabazgrolilem u gory) jest niestety plytka.to juz BYŁOOOOO Dam 7/10 a niech strace :)
Przewidywalność i powtarzalność fabuł jest teraz wszędzie, w zasadzie każda produkcja czerpie z jakiegoś wzorca - tak więc tymi kryteriami trzeba by wszystkie obecne filmy tak określić - że to już było. Tylko jaki to ma sens, skoro już tyle zostało powiedziane, że stworzenie czegoś zupełnie innego jest już nie możliwe i zawsze będzie się miało wrażenie pewnej wtórności...?
Fabułę jakiego filmu powtarza "Królik por Berlińsku" na przykład? Bo walke ludzi i kosmitów już miałem. Ale czegoś tak pokręconego, jak film Konopy nie widziałem. To, że teraz zdecydowana większość(nie będę uogólniał) filmów miesza znane już nam wątki bądź po prostu bezczelnie plagiatuje fabułę, nie jest żadnym argumentem, który broni tego filmu. Umieszcza go w długim rzędzie filmów przzeciętnych. Skoro wiele jest takich filmów, to co to za arcydzieło? Czy Michał Anioł był geniuszem dla tego, że jego dzieła były jak większość w tamtych czasach?
Efekty ładne, ale bez przesady. Nie jest to krok milowy i coś wielce rewolucyjnego. W "Transformers" mieliśmy podobny poziom efektów. Tylko, że 3D zabrakło.
Mówimy o filmach kinowych, nie o charakterze dokumentalnym - zasadniczo do każdego w mniejszym czy większym stopniu można przykleić jakiś wzorzec. Druga sprawa to plagiat odnosi się do prac naukowych, nie do sztuki. Nie da się "plagiatować" fabuły filmu, takie pojęcie nie istnieje i jest sprzeczne z ogólnie przyjętą nomenklaturą. Można interpretować, adaptować, tworzyć remake'i itd i to jest normalna rzecz w tej branży - nikt nikomu z tego powodu nie może postawić żadnego zarzutu.
"Skoro wiele jest takich filmów, to co to za arcydzieło? Czy Michał Anioł był geniuszem dla tego, że jego dzieła były jak większość w tamtych czasach?"
Tutaj są dwie sprzeczności - z jednej strony zarzucasz brak pozycji "arcy" (w swoim gatunku, podkreślam to grupą linią), z drugiej podajesz argument obalający takie podejście. Kwestia jak przedstawi się dany pomysł na jakieś dzieło, a na to składa się wiele innych czynników. Michał Anioł potrafił namalować coś w odpowiedni sposób i z odpowiednim rozmachem - porównanie naprawdę dobre, gratuluję - to jest coś.
"Efekty ładne, ale bez przesady. Nie jest to krok milowy i coś wielce rewolucyjnego."
Branża zajmująca się efektami wręcz błagała o uchylenia części tajemnicy tych efektów i algorytmów do tworzenia postaci - sugeruję poczytać przed pisaniem podobnych rzeczy. Co do samej kwestii "ładne czy nie" - to jest sprawa subiektywna, więc tutaj każdy ma prawo do swego stanowiska.
"W "Transformers" mieliśmy podobny poziom efektów. Tylko, że 3D zabrakło."
Mniejsza ilość i przede wszystkim - postacie były sztucznej natury, więc ominięty został cały problem typu mimika, oczy i zachowanie się ciała - więc różnica w poziomie owych efektów animacji jest olbrzymia. Tak jak wcześniej, sugeruję poczytać o tym, jak wiele pracy wymaga stworzenie żywej postaci, a o ile łatwiej jest kreować maszyny i statyczną scenografię.
Przykład z królikami mógł być nieco naciągnany(choć takie przedstawienie tamtych wydarzeń nadal jest dla mnie oryginalne).
W takim razie "Katedra" - zupełnie abstrakcyjna animacja. Czy też "Dystrykt 9". Ten jest nawet nieco zbliżony do "Avatara" tematyką. Staram się znaleźć jak najbardziej nowatorskie pomysły ostatnich lat, żeby nie było tak łatwo znaleźć filmu, na którym mógłby się wzorować, chcoć trochę.
Dla mnie "Avatar" jest jak mieszanka "Żołnierzy Kosmosu" z filmami o mordowaniu indian. Są tam ciekawe pomysły, jak to, że cała ta Pandora jest jak gdyby jednym "organizmem". Natomiast, no, zbyt mało innowacji w ogólnym zarysie fabuły.
Rany, jak i Pan Plantum, teraz i Pan czepia się uproszczeń. W języku potocznym słowo "plagiat" może odnosić się do wszystkiego. Słowo "precedens" jest terminem prawnym. I co z tego? Wiele osób w wielu artykułach używa tego zwrotu, ja też. I jakoś nie było dotąd problemów, żeby mnie ktoś nie rozumiał. Czy ja też mam uznać, że widział Pan wszystkie obecne filmy?
Nie wiem, co obalam, ale nadal przystaje przy swoim. Trudno, żeby jakiś twór był arcydziełem, skoro jest taki, jak "wszystkie - przeciętny.
Jeśli chodzi o efekty specjalne, to dla mnie rewolucją było pokazanie statków kosmicznym w samej przestrzeni kosmicznej. To jest rewolucja. Celowo napisałem, po porównaniu do "Transformers" o trójwymiarze(pierwszy raz chyba użyty na taką skalę, a tak zmieniający odbiór filmu przez widza). Pewnie "Avatar" użył efektów na wiekszą skalę i bardziej zaawansowanych, ale gdyby ktoś mnie zapytał, czy lepiej wykonany był mech w "Avatarze", czy lepiej był wykonany autobot w "Transformers", pewnie nie potrafił bym odpowiedzieć. Albo, gdyby zapytano mnie, gdzie wybuch robi większe wrażenie. "Avatar", według mnie, nie dał wiele kinematografii. A jego efekty specjalne nie są tak drastycznie lepsze od efektów używanych we współczesnych produkcjach, żeby można było machnąć ręką na inne aspekty filmu. Ale prawda jest taka, że nie łatwo będzie można zrobić lepsze efekty, niż te, z którymi mamy do czynienia w wielkich produkacjach filmowych lat obecnych.
Dla mnie "Avatar" to rzemiosło. Okładka była lepsza, niż treść książki. A pisarz namęczył się mniej, niż wykonawca tej okładki. A ja książki po okładce oceniać nie będę. Dla mnie fim powinien być dziełem reżysera. Tutaj widze dzieło przede wszystkim ludzi od efektów specjalnych. A reżyser miał po prostu dać jakieś ramki, w które można zlać te dzieło.
Nikomu nie każę krytykować tego filmu. Dałem 7/10, bo, wbrew pozorom, doceniam i widzę trud, jaki włożyli w powstanie tego filmu twórcy(może za wyjątkiem samego reżysera). Widzę, jak dobrze wykonane były efekty specjalne. Nie są dla mnie rewolucyjne, bo gdzie tu rewolucja. Film wykorzystał to wszystko, co już było przedtem(może są jakieś wyjątki, ale pewnie były to tylko dopiewszczenia i zmiany w istniejących już technikach), animacje postaci robiły już duże wrażenie w "Władcy Pierścieni", "Final Fantasy" czy "Beowulfie". I, szczerze powiedziawszy, animowana Angelina Jolie była dla mnie bardziej przekonywująca, a niżeli niebiescy koszykarze. A w innym, współczesnych filmach też poświęcili sporo "wody" na stworzenie różnych efektów. W prównanym przeze mnie 'Transformers" na jedną 2-sekundową scenę poświęcili kilka miesięcy pracy i ogromny budżet(dla mnie pieniądze i czas w błoto). Za kilka chwil powstanie pewnie jeszcze lepszy pod tym względem film.
Można wydłużyć ostrze miecza, zmniejszyć, albo zwiekszyć jelec. Ale to zastąpienie mieczy z brązu mieczami z żelaza było rewolucją, czy też stworzenie mieczy dwuręcznych. Dla mnie "Avatar" ulepsza i tak istniejącą klingę.
Nie czepiam się uproszczeń, tylko nazewnictwa - stosowanie neosemantyzmu nie jest uznawane w takim kontekście za poprawne i w dużej mierze zniekształca nomenklaturę w danej dziedzinie. Poza tym plagiat jest wyrażeniem o negatywnym wydźwięku i stosuje się go w przypadku podkreślenia kradzieży koncepcji oraz danego materiału w pracach naukowych, czy dokumentalnych. Przykładowe słowo "precedens" ma neutralną postać i można w pewnych sytuacjach zaparzyć go do jakieś myśli, niemniej nadal poprawność takiej formy będzie uznawana indywidualnie.
"Nie wiem, co obalam, ale nadal przystaje przy swoim. Trudno, żeby jakiś twór był arcydziełem, skoro jest taki, jak "wszystkie - przeciętny."
Pierwsza sprawa, to podejście do danego filmu masz subiektywne - nie jest to w żadnym stopniu podstawa do ogólnego stwierdzenia, tak samo jako moja ocena. To mogą określić osoby o odpowiednim doświadczeniu, wiedzy i autorytecie - ale nie dajmy się zwariować, to jest tylko film - choć według mnie w swojej dziedzinie można go uznać za arcydzieło. Druga sprawa, to napisałeś o Michale Aniele, że człowiek malował na ścianach, tak jak inni - tylko że jego uznano za mistrza i dziełom przypisuje się poziom "arcy" - dlaczego? Bo mimo malowania standardowych elementów, zrobił to w odpowiedniej formie i jak już wcześniej podkreśliłem - sporym rozmachem, co widać z resztą do dziś. W swojej dziedzinie osiągnął bardzo wysoki poziom i według tego przypisujemy wartość artystyczną danego dzieła - według jego dziedziny. Trzecia sprawa, to napisałeś, że wszystkie filmy są przeciętne, no chyba użyłeś tutaj zbytniego skrótu myślowego i wyszło nieco irracjonalnie.
Co do efektów, to znowu wychodzi indywidualizm postrzegania danych aspektów w filmie - dla jednej osoby ważne jest realistyczne odwzorowanie żywej postaci, dla innego kreacja robota - kwestia upodobań. Ja natomiast przytoczyłem fakt, iż studia zajmujące się tą tematyką jednogłośnie uznały, iż stworzenie tak dopracowanych postaci jak Na'Vi jest dużym skokiem w dziedzinie algorytmów urzynanych do tworzeniem animacji. Przełomy pojawiły się nie w dziedzinie efekciarstwa, tylko większego realizmu, bo tak jak słusznie zauważyłeś - w tej warstwie więcej już powiedzieć się nie da.
"Dla mnie "Avatar" to rzemiosło."
Każdy film nim będzie - kwestia nazewnictwa. Tak naprawdę można przyczepić się do każdego filmu - tylko po co? Dany obraz jest tworzony w jakimś celu, dla rozrywki, dla poruszenia jakiegoś wątku socjologicznego lub psychologicznego - co kto lubi, to wybiera. Dla mnie postawa zamiast jest absurdalna, lubię różne gatunki filmów i skupiam się na danym obrazie w jego kontekście - tak więc wolę uzupełniać sobie wrażenia, emocje oraz niekiedy pewne przekazywane sugestie od autora z różnych źródeł, niż koncertować się na jakimś jednym - bo ono choćby nie wiem co, będzie zawsze i tak niekompletne, gdyż jest to tematyka filmowa jest zbyt obszerna, by zawrzeć ją w jednym.
Każdy będzie zwracał uwagę na co innego i inne elementy przyciągną jego uwagę. Natomiast według mnie człowiek powinien umieć odnajdywać pewne doznania estetyczne, które jest w stanie poddać analizie we własnym zakresie, umieć je nazwać, racjonalnie podzielić się z innymi - jeśli odczuwa taką potrzebę.
Więc n początku napiszę - TO JEST MOJA OPINIA.
Myślałem, że skoro odpowiedź napisana jest przeze mnie, to wiadomo, że jest to moja opinia, która, siłą rzyczy, nie będzie pozbawiona subiektywizmu. Ale gdyby była czysto subiektywna, zapewniam, że moja ocena nie była by tak wysoka.
Napisałem już kiedyś, że nie roszczę sobie praw do bezwzględnie prawdziwej, objawionej racji. I nikt nie powinien, bez względu na to, jaki by to znawca nie był. Dla mnie w sztuce, tak jak w nauce, "świętych ksiąg" nie ma.
Użyłem słowa "plagiat" w języku potocznym, nie widze w tym nic złego. Tak, dla mnie niektórzy reżyserzy kradną czyjeś pomysły na niesamowitą skalę. I będę nazywał rzyczy po imieniu. Skoro język potoczny jest uznawany na forum internetowym za zbyt mało profesjonalny, niech będzie kradzież.
Nie wiem już, gubię się już w dyskusjach na temat gatunku "Avatara", bo słyszałem już wiele opinii. Dla mnie to pomieszanie gatunków dramatu, science fiction, ma też trochę z filmu przygodowego. W dwóch pierwszych kategoriach wypada bardzo blado. Jako przygodowy nie jest zły. Ale to trochę mało. Tak, czy siak, wystawiając ocenę, wystawiłem ją filmowi, a nie filmowi sf, dramatowi czy jakiemu kolwiek innemu. Z każdego gatunku(może poza pornografią) można wyciągnąć bardzo wiele. Dla mnie "Avatar" to kolejna opowieść o walce kosmitów z ludźmi, z jednym gościem ratującym cały świat, który niczego by się nie spodziewał, i po którym nikt by się tego nie spodziewał. Wszystko kończy się bitwą, w której wygrywają oczywiście ci dobrzy, a zły palant ginie zabity, oczywiście, przez głównych bohaterów. A wszystko to ubrane w efekty specjalne.
Michał Anioł był malarzem. Jego prace były arcy nie dla tego, że były takie, jak ówczesny standard. Były powyżej przeciętnej, i to grubo. Napisałeś, że teraz wszystkie(dla mnie uproszczenie znaczące większość - dla jasności) produkcje mają przewidywalną i powtarzalną fabułę(faktycznie, od początku niemal kina była wieksza lub mniejsza powtarzalność, no ale jest różnica między tym, że w dwóch filmach głównym boahterem jest kobieta, a tym, że w obu ta kobieta jest wojowniczką, która była biedna, pochodziła królewskiego rodu, ale ją porzucono itd.). Czyli standard. "Avatar" jest filmem, który trzyma standardy obecnych produkcji - jest w niej pełno efektów, mało wymagająca fabuła, itp. itd. Słowem - podporządkowuje się wymaganiom współczesnej szerokiej publice. Jest przeciętny. Dzieła Michała Anioła były powyżej przeciętnej.
Gdby film podlegał ocenie, która za główne kryterium przyjmowała by efekt wizualny, to twórcą filmu było by studio efektów specjalnych. Za głównego twórce uznajemy reżysera. A twórcy filmu to nie jedna osoba czy grupa osób. Także więc, same efekty specjalne nie wystarczą, żeby film jest perfekcyjny. A dla mnie pozostałe kwestie, w szczególności pomysł, są zbyt mało imponujące, żebym mógł iznać ten film za wybitny. Według mnie wartość "Avatara" jest taka, jak filmów, które są teraz "wszędzie". Jest bardzo przeciętny, jedyne co, to jest nowinką techniczną.
Już wyjaśniam, dlaczego tak bardzo nie pasuje mi używanie słowa "plagiat", ma ono bardzo negatywny wydźwięk i nie jest prawidłowym określeniem, nawet w potocznym rozumieniu. W sztuce obowiązuje pewna zasada - nie wolno fałszować (czyli dokładnie kopiuję coś, łącznie z nazwiskiem autora, żeby na tym zarobić), reszta jest dozwolona i nie postrzegana negatywnie. Na przykładzie obrazu: to nazwisko sprawia, że dane dzieło jest uważane za unikatowe, ale dalej jest to w zasadzie kwestia czysto umowna. W sztuce rządzi interpretacja danych koncepcji.
Z pozostałą resztą zgodzę się z jednym zastrzeżeniem - ta przeciętność, nie umarzasz że nieco zbyt obszernie stosujesz kryterium? Popatrz na to z takiej perspektywy - bardzo słusznie opisałeś składowe filmu, jego standardy - rozpatruje go w tej dziedzinie, tak jak obraz Michała Anioła w jego. Paradoks polega na tym, że miał namalować coś bardzo standardowego (nie w negatywnym tego słowa znaczeniu), ale zrobił to fenomenalnie. Tutaj też zachodzi bardzo podobna analogia, historia przedstawiona jest przepięknej formie, pomimo swego standardowego wzorca, przy czym nie można nikogo zmusić, by się tym zachwycał, tak jak są ludzie, którzy dzieła Michała Anioła zobaczą, przytakną i wrażenia z tego będą przeciętne. Wszystko kwestia postrzegania świata i tego, co w nim chcemy ujrzeć - ale czy po dłuższej refleksji czasem przychodzą zmiany...
Michał Anioł miał zadanie stworzyć coś popularnego, i zrobił to perfekcyjnie, fakt. Ale w tym tkwi ideał rzeźby czy obrazu. Aby twór taki perfekcyjnie naśladował otaczającą nas rzeczywistość. Aby twarz była jak najbardziej zbliżona do oryginału, itp(oczywiście jest jeszcze abstrakcja). Natomiast istote filmu odkrywam przede wszystkim w treści i ukazaniu jej za pomocą obrazu. Nie musi być to obraz wykonany perfekcyjnie, ale intrygujący i w niesamowity sposób, niekoniecznie dosłowny(a nawet lepiej, jak symboliczny) "pokazujący" tą treść.
Nie mówię, że "Avatar" jest beznadziejnie głupi i podrabia wszystko w koło. Jaka kolwiek nie była by definicja plagiatu, dla mnie kradzieżą jest to, co zrobił Michael Bay w drugiej części "Trasformers", i o ten przykład chodziło mi przede wszystkim, kiedy mówiłem o plagiacie.
A jeśli o samego "Avatara" chodzi, jest on chyba dla mnie zbyt współczesny. Nie był to film, który pełen był by refleksji, symboli, filozofii. Nie był filmem-zagadką, którą reżyser nad zadaje. Klimat nie ten, za jakim przepadam. Wole np. stonowane barwy Zony niż jaskrawe kolory Pandory. Film nie był filozoficzną debatą, stonowaną i wyciszającą, gdyż takie filmy po prostu nudzą sporą część odbiorców. A założeniem reżysera było stworzenie filmu, który miałby publiczność zabawić. I udało się. I ja też bawiłem się nie najgorzej. Tyle, że dla mnie to po prostu zbyt mało, aby dać "Avatarowi" miano arcydzieła. Do tego zbyt częste wrażenie wtórności mnie prześladowało podczas seansu.
Apropo fabuly ktora jest "plagiatem" zapraszam na moj temat ktory przed chwila zalozylem przy tym filmie.:)