Nie mogę uwierzyć, że Avengersi są wyżej w rankingu od Mrocznego Rycerza.
Spójrz jednak jak doskonale wyeksploatował potencjał leżący w relacji pomiędzy dwoma głównymi bohaterami. Nie zestawił ich na zasadzie antynomii dobry-zły tylko nadał każdemu z nich zarówno cechy pozytywne jak i negatywne w kwestii zgodności charakterów. Stworzył "jedność przeciwieństw", a do tego skonfrontował ich nas płaszczyźnie ideologicznej. No i w końcu kobitka była tylko tłem, brakowało mi takiego szowinistycznego akcentu w filmach o super-bohaterach. Powinna to być jednak podstawa. Dobrze, że Nolan odważył się na taki ruch. Zauważ też, że postacie są bardzo konsekwentne, rzadko się taka sytuacja zdarza. Stwierdziłbym, że są wręcz "męskie". Takie, jakie moim zdaniem powinny być w takich produkcjach. Współczesnym reżyserom się lekko coś poprzestawiało w głowach i adresują takie filmy do obojga płci. Komiczne. Wychodzi niestrawna dla każdego rzeczywistego faceta papka. MR ma głębię, aczkolwiek jej pokłady są ograniczone i jest naprawdę wybitnym kinem rozrywkowym. Uznałbym go za najlepszy "popcorniak" ostatniej dekady (aż do WP). W przeciwieństwie do Avengersów ma szanse pojawić się w historii kinematografii na jakiejś odległej pozycji. Jak na kino rozrywkowe to jest "coś".
Nawet nie wiesz jak dobrze czyta się takie wypowiedzi, zdając sobie sprawę że nie jest się jedyną osobą, która oszalała szukając w filmach pozornie rozrywkowych odrobiny kunsztu :) hehe... Bardzo ciekawe i dogłębne wypowiedzi - śmiało można podpisać się pod nimi "temat wyczerpany nie mam nic do dodania". Chciałem tylko raz jeszcze podkreślić, idąc za twoją wypowiedzią...to czego najbardziej brakowało mi w "TA" mieli ogromne pokłady możliwości do wykorzystania, głębsze przedstawienie postaci, antagonizmów, przyjaźnij, ogólnych zależności. Zrobili to w sposób minimalny. Ja rozumiem że to film rozrywkowy, że to "blockbuster", ja rozumiem że istnieje przeświadczenie że skoro na podstawie komiksu - to musi być płytki i dla dzieci. Ale tak przytaczając na szybko. Transformers (obojętnie jaka część) - fabuła poszła w czystą rozrywkę i humor.. "to widać,słychać i czuć" tak przytaczając znany wers...czuć tam "lekkość" z jaką był zrobiony (efekt twórców był zamierzony). Na drugiej szali w/w Batman. Również czuć że trochę patosu, głębia postaci, nakreślenie rysów jest zamierzone (chociaż były wady ogólnie udało się to dobrze) - czyli znowu czuć tą "lekkość" wykonania, nic nie jest na siłę tłumaczone itp. W "The Avengers" Ja odniosłem wrażenie takie: "chcieli aby film był trochę śmieszny, albo trochę poważny, może mógłby być trochę głęboki, dobrze jakby było trochę rozrywki, poza tym pamiętajmy żeby było trochę akcji okraszonej efektami" - i jak już napisałem w jakimś poście.. pokracznie ciągnęli raz w jedną, raz w drugą stronę.. i tak wszyła całość - "pokracznie". A żałuję bardzo bo mogła to być bardzo dobrze wyważona kompozycja :)
Pozdrawiam
Nie martw się ;) Poczekajmy tyle samo czasu ile ma Mroczny Rycerz od premiery (czyli 4 lata) i zobaczysz, że Ave będzie na poziomie mniej niż 8 ;) Pozdro
A ja nie mogę uwierzyć, że wy nadal zestawiacie te dwa filmy. Przecież Batmanowi bliżej jest do Sherlocka Holmesa niż Avengersów. Podobieństwo do tych ostatnich - rodowód komiksowy i przebrania (lecz te również pełnią inną rolę w obu filmach - w Batmanie przebranie ma skrywać tożsamość, podczas gdy w Avengersach tożsamość większości bohaterów jest znana). Podobieństwo do Sherlocka: główni bohaterowie to detektywi, niesamowicie inteligentni, mają problemy emocjonalno/psychiczne, lubiący gadgety. Avengers natomiast, to zupełnie inny klimat. Film zupełnie innej kategorii. I tak się składa, że dla wielu w owej kategorii najlepszy.