Jednak The Edge nie jet odpowiednią postacią w filmie. Myślę, ż e mógłby być ktoś z kręgu Pagea i Whitea, ktoś o korzeniach blusowych, The Edge jest popowy. Ale film fajny.
Moim zdaniem daje fantastyczny kontrast, jeśli chodzi o zastosowanie elektroniki i pojmowanie tego co gra, brzmienia. Wplata także ciekawą historię do samego filmu, który na tym bardzo dużo zyskuje i odróżnia się od innych filmów biograficznych. Odbiegając od samego filmu to "popowy" może być każdy styl - i o stricte bluesowych korzeniach Hendrix był w swoich czasach popkulturowy.
U2 było świetne do czasu zakończenia współpracy z Brianem ENO (dużo elektroniki!) . Potem U2 to prawie "0". Reżyserowi nie chodziło o kontrast, nie miał wyjścia i musiał do filmu wkręcić gitarzystę z U2 gdyż chodziło o pokazanie różnych pokoleń znanych gitarzystów. I tiu nie ma tak znanego gitarzysty jak Edge, dekadę starszy to oczywiście Page, młodszy White (świetnie słychać u nich bluesa).
Nigdy nie porównałbym Hendrix`a do U2.
A myślałam, że tylko mi coś nie pasuje w fakcie, że The Edge znalazł się w filmie u boku Page'a i White'a...
Na jego miejscu widziałabym ot choćby taki smaczek jak Slash
Ooooo, Slach tak, znany, fajnie gra(ł), wiekowo - pasowałby. Tak, reżyser się pomylił, mógł wziąć Slacha. Ale, może jak film był robiony to gitarzysyta był trochę w cieniu. Teraz go więcej widać.
jak Slaah wycina te swoje piszczące solóweczki to ja ziewam, macie gust, nie ma co
Pod względem technicznym Slash zżynał z Van Halena i Joe Perrego ile się dało w solówkach słychać to wyraźnie, nawet się przyznał w dokumencie biograficznym o Van Halenie.
Ja się nawet nie znam na 'gitarzeniu', tych Panów nawet za bardzo nie kojarzę (oczywiście muzykę Led Zeppelin znam), a już chyba najbardziej (z twarzy) tego gościa z U2, ale i mi rzuciło się w oczy, że odstawał. totalnie niecharyzmatyczny typ. Na upartego można argumentować, że miał tu wprowadzić trochę komercji, czy nowoczesnego podejścia do muzyki... ale na upartego, właśnie.
slash to placek, page go tak jedzie że wogóle by się nie odzywał na filmie, bo page był jego mentorem, i od niego się uczył slash. Lepiej byloby wziąć jeffa becka, albo claptona, bo się z page'em znają, z Yardbirds jeszcze. Slashowi mówimy nie
To nie tak, szukaliśmy jakiegoś gitarzysty z pokoleia The Edga z U2 - on jest wogóle "0", No nie ma kogo wziąć, Page jako wyjadacz, White jako młodzian (ale fajny), no i kto jako średniak? Wszyscy znamy Backa, Claptona, można dożucić jeszcze wielu - dinozaurów (Pete Townshend, Keith Richards, Peter Green, Santana, Buddy Guy, Robert Frip, i wielu innych). Slach (maił swoje 5 minut) jest tym w średnim wieku, no kto ewentualnie?
poleciłbym kogoś grającego w latach 90 lub 80 rhytm'n bluesa a tych było niewielu bo pasowałby do page'a, niestety żadnego takiego nie znam, ale slash by się zsikał jakby page'a zobaczył na oczy :P więc..... pozostaje albo beck albo clapton, ktoś kogo łączy z jimmym rock, i blues, to chyba najbardziej zestawione połaczenie nieprawdaż? beck page i clapton, zamist becka dałbym hendrixa ale już nie zyje to wiesz. :D
Właśnie chodzi o pokolenie Edge`a z U2, kto? Że wymiataczy było i nadal jest sporo - wiemy. Może facet z Janes Ediction - kiedyś był znany. Wiem, może E. Van Halen albo Angus Young? Tak oni by pasowali, świetnie grali pijoki jedne.
Wymiataczy tu moim zdaniem nie potrzeba... i pomimo że bardzo lubię i szanuję the Edge'a, chętniej zobaczyłbym np Kevina Shieldsa (podobna zabawa efektami czyli "patrzenie na swoje buty" - shoegazing), czy nawet... o zgrozo! Prince'a :-) To by jakoś rozwalało ten utarty schemat i szablonowość "spotkania przy gitarze", no bo sorrewicz panowie ale film jest prze okrutnie wręcz przewidywalny (no może poza sławną już sceną z Pagem, który "gra" Rumble Linka Wraya, choć o tym w sumie można się dowiedzieć z opisu, eh). Tylko problem w tym, że Kevin rzadko wychodzi z sypialni, a jak już się wygrzebie to tylko po by nagrać nową płytę MBV i zagrać parę okolicznościowych koncertów reanimowanej grupy. Z kolei Prince byłby dla większości tzw. rockmanów zbyt mainstreamowy i "cukierkowy" (łagodnie mówiąc), a poza tym on chyba nie ma czasu na takie pierdoły, no bo przepraszam bardzo ale kim jest Jack White? Najbardziej przecenianym muzykiem "młodszego" pokolenia? Zapraszając kogoś takiego sprawia się ogólne wrażenie, że muzyka rockowa nie ma dziś już nic nowego i ciekawego do zaproponowania i musi ciągle sięgać do źródeł. I jeszcze te utyskiwania, że pochodzi z Detroit gdzie ten typ muzyki nie miał lekko (wiadomo - mocny wpływ Motown).
PS. zaznaczam, że to bardzo subiektywne stanowisko osoby, dla której *gitara nie jest najważniejsza* i która najbardziej lubi "Led Zepp próbujące grać Pop" (tak;- świętokradztwo, wiem :-P )
The Edge popowy? Naprawdę? Ok, może ostatnia płyta U2 rzeczywiście jest trochę popowa ale posłuchaj sobie "Sunday Bloody Sunday", "Out of Control" czy chociażby "Vertigo". I dopiero wtedy stwierdź czy The Edge naprawdę jest taki popowy.
O czym mówimy tutaj. Ten z U2 to pod-gitzraysta. U2 w latach osimdziesiątych - tak i pierwsza płyta w latach osiemdziesiątych też. Ale to głównie zasługa producentów (Lanua i Eno), którzy robili dobre płyty pop. Zostawmy temat, żeby nie brnąć w zaułek.
The Edge wypracował specyficzne, przestrzenne brzmienie gitarowe. Kiedyś od razu wiedziało się, że to gra właśnie on. Przez lata masa gitarzystów naśladowała to brzmienie, aż w końcu się to wszystko gdzieś zatarło i ludzie Twojego pokroju nazywają go "pod-gitarzystą." A co do określenia pop.... W latach 70` do muzyki popowej zaliczano takie rzeczy, że byś nie uwierzył.
Rzadko komentuję, ale gdy widzę opinie pod znakiem "nie wiem, to się wypowiem" czasami ciężko się powstrzymać. Eno i Lanois (gość, którego nie wiem z jakiego powodu nazwałeś Lanuo) wkroczyli do akcji po War, czyli po Sunday Boody Sunday, New Year's Day i wielu innych perełkach, i wyprodukowli dopiero czwarty jutuowy album. I ok, można wchodzić w polemikę czy był lepszy czy gorszy, ale jeśli jest on dla Ciebie, jak to ładnie nazwałeś, dobrym popem, to gratuluję braku muzycznego, nawet nie smaku, ale jakiegokolwiek podstawowego zorientowania. O Edgu nie będę mówić, podpisuję się tylko pod słowami kolegi wyżej.
A na przyszłość życzę Ci więcej wiedzy na temat, na który będziesz chciał wyrazić niepochlebną opinię. Pozdrawiam. ;')