...ale co robi tam the edge?! przeciez koles jest smieszny w tym co robi. zachowuje sie jak wioskowy glupek na tle bogow gitary ktorzy mu towarzysza. pokazuje dwa akordy na krzyz i sie cieszy ze dzieki efektom da sie tego wogole sluchac. kazdy z muzykow w czasie filmu ma do zaprezentowania jeden pelny swoj numer ktory graja z nim pozostali improwizujac - co wtedy pokazuje the edge?!?! dwa akordy ta ta ta ta - tu tu tu tu. kolesie stoja graja i patrza na siebie nie dowierzajac ;) byl kiedys taki pistolet co sie nazywal RANDY RHOADS i pomimo tego ze zabil sie taranujac najebany samolotem autobus ( chcial nastraszyc pasazerow) wg mnie jest najlepszym gitarzysta wszechczasow. posluchajcie sami:
http://www.youtube.com/watch?v=j9gUJq46VXI&feature=related
solo wszechczasow ;)
Po pierwsze to nie jest film o trzech najlepszych gitarzystach na świecie.
Tematem jest sama gitara i różne do niej podejścia. White wydaje się
gitarzystą, któremu do szczęścia potrzebny jest piec, kawałek deski i
drutu, Edge potrzebuje tony efektów gdyż uwielbia się tym bawić. Sam Page
powiedział w filmie, że to taki architekt dźwięku. Dla jednych bogiem
gitary jest Vai czy inny wymiatacz, zapierdalający po gryfie z prędkością
światła. Tylko nasuwa się pytanie: Czy to jest muzyk czy rzemieślnik? Można
nie lubić Edga i całej muzyki U2 ale nikt mi nie wmówi, że taki Vai czy
MALMSTEEN stworzyli album na miarę Joshua Tree czy choćby coś zbliżonego
do One a przecież technicznie zabijają. Gdy patrzę na Keitha Richardsa to
zastanawiam się czy klient potrafi złapać więcej niż trzy akordy. Tylko, że
ja nie potrafiłbym wymyślić riffu do Satisfaction jak i tysiące lepszych od
niego technicznie gitarzystów.
Rhoadsa oczywiście znam i świetnym gitarzystą był ale moim skromnym zdaniem
Paranoid spaprał. Drażnią mnie te jego wstawki a i solo jakoś się nie klei
z resztą numeru. Ale to tylko moje zdanie.
zgadzam się w stu procentach, jeśli chodzi o 'paranoid', wolę w wydaniu z Zakk'iem Wylde'em.
Poza tym, dla mnie, jako osoby nie mającej zbyt dużej wiedzy na temat gry na gitarze, miłą odskocznią w filmie było tło historyczne w opowiadaniach Edge'a.
mała poprawka: RR nie pilotował tego samolotu, był tylko pasażerem, i nie był najebany. I też nie lubię the edge'a i u2 ale cóż ciężko znaleźć innego gitarzystę z jego pokolenia który byłby równie rozpoznawalny
R.R.był w porządku kolo ale solo wszechczasów???chopie,właśnie na piecach
rzęzi mi Mike Stern na płyci Milesa Davisa"AGHARTA"/1975!!!/jak dorośniesz
zaryzykuj wysłuchanie.
p.s.zajrzyj do mojego wpisu z 10.02.chyba sie dogadamy że R.R.był"uczniem"
Eddiego Van Halena.
jeszcze raz i spokojnie - sluchasz nagrania mike-a stern-a z 1975 dokonanego wraz z davis-em? mozesz mi podac link do opisu tego nagrania bo chyba nie chodzi Ci o to:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Agharta
nigdzie w sieci nie znalazlem wzmianki o tym ze stern gra na tym albumie
Szynszylu-przecież na stronie głównej filmu przeprosiłem już dawno
za błąd/który nawet mnie się zdarzył-chyba pierwszy raz-cóś niesłycha-
-nego,MNIEEE!/Na płycie AGHARTA-którą znam takt po takcie od roku
premiery na gitarach grają:Reggi Lucas & Pete Cosey-ale tego nie
musiałem Ci pisać-pozdro.