Bękarty wojny

Inglourious Basterds
2009
8,0 622 tys. ocen
8,0 10 1 622379
8,7 80 krytyków
Bękarty wojny
powrót do forum filmu Bękarty wojny

Na początku chciałbym powitać wszystkich Filmwebowiczów, gdyż jest to moja pierwsza publicznie uwidoczniona aktywność na tym portalu.

Kiedy w maju usłyszałem zapowiedzi "Bękartów Wojny", od razu pomyślałem iż Tarantino przygotował dla nas niezłą ucztę. Wyobrażałem sobie sceny walki z Kill Billa, połączone z zakręconą i niespodziewaną fabułą jak w Rezerwowych Psach, do tego dorzuciłem poczucie humoru z Pulp Fiction a to wszystko opakowałem w scenerie przepełnione złymi nazistami i bezlitośnie rozprawiającymi się z nimi podopiecznymi porucznika Aldo. Dodatkowego smaka zrobił mi trailer... który niestety ukazywał film w lekko innym świetle.

Tymczasem po pierwszych piętnastu minutach seansu zastanawiałem się czy przez przypadek nie pomyliłem sal kinowych. Akcja owszem odbywa się w okupowanej Francji, na początku są źli, później oczywiści pojawiają się także i dobrzy, lecz poza tym ciężko nazwać mi ten film stricte wojennym.
A może to jednak mój umysł po wielu filmach typu "Szeregowiec Ryan" czy "Wróg u bram" stworzył własną definicję tago gatunku? Niewiem, jak dla mnie w całym filmie za dużo było monologów, rozkminek i swoistego, typowego dla Tarantino "rozkoszowania" się niektórymi scenami.

Także tytułowe bękarty dość rzadko pojawiały się na ekranie, a jak już to się zdarzało to wcale nie robili z nazistów pokarmu dla kotów (z paroma wyjątkami), a raczej zastanawiali się i knuli. W najlepszym wypadku pojedynki z hitlerowcami to głownie walka umysłów - czyli kto kogo zrobi w ch...

Na pochwałę natomast (co z resztą także zauważył Filwebowy recenzent), zasługuje postać pułkownika SS Hansa Landy oraz sposób w jaki zagrał ją Christoph Waltz. Zarówno w scenach bardziej komediowych, jak i w momentach w których pułkownik miał za zadanie stworzyć napięcie, odtwórca tej roli sprawdził się znakomicie. W wielu scenach Waltz'owi udało przeskakiwać z jednej roli do drugiej bardzo płynnie, a czasem nawet łączył on je w jedną, jednocześnie strasząc i bawiąc.

Kolejną pochwałę kieruje w stronę niektórych, naprawdę skutecznie rozbrajających momentów. Mimo iż film nie był nimi naszpikowany (z resztą chyba nie takie było jego zadanie), to pojawiały się one na ekranie niczym perełki. Chociażby sceny w których porucznik Raine, podszywał się pod Włocha ze swoim południowo-amerykańskim akcentem - genialne, podobnie jak rozbawiony na pokazie propagandowego filmu Hitler... ale nie będę więcej zdradzał. Za te "perełki" duży plus...

Osobiście odniosłem wrażenie, iż "Bękarty Wojny" to próba połączenia kilku rzeczy naraz:
Po pierwsze kina akcji, choć jak dla mnie tego elementu było znacznie za mało jak na film wojenny.
Po drugie filmu zawierającego przekaz. Jest to odczuwalne w niektórych scenach - mi się jednak nie udało tego przekazu rozszyfrować.
Po trzecie miał to być film wojenny. O ile niektórzy mogą go zakategoriować to tego gatunku to jak dla mnie mało było w tym filmie oddanego klimatu II WŚ.
A po czwarte miał to być film z serii "tarantino" - co samo w sobie jest już prawie gatunkiem filmowym.

Domyślam się, że w zamierzeniem producentów miało być zmieszanie wszystkich tych elementów, i zrobienie z niego arcydzieła. Pomysł dobry, zamiary szczytne, jednak ten koktajl nie jest do końca udany. Co nie znaczy, że niektórym nie będzie smakować...







ocenił(a) film na 6
mothzart

Aleś się rozpisał mnie by sie nie chciało ;) 7/10 tyle samo daje nic dodać nic ujać miałem wieksze oczekiwania po tym filmie :(

ocenił(a) film na 10
mothzart

to nie miał być film wojenny tylko "spaghetti western" w wojennych klimatach

ocenił(a) film na 6
mothzart

No cóż, oczekiwać, że film Tarantino będzie filmem "z gatunku tarantino",
jak to trafnie ująłeś i jednocześnie filmem z jakiegokolwiek innego gatunku
- w tym wypadku filmem wojennym, to zafundować sobie rozczarowanie w kinie.