Jako fanatyk Tarantino z przykrością stwierdzam, że Inglourious Basterds mogę ocenić najwyżej jako średniak. Film uratował genialny Christoph Waltz i w sumie tylko dla płk. Hansa Landy wracam do tego filmu. Dużo sobie obiecywałem po zapowiedziach, a tu leciutka klapa, ale mimo wszystko polecam ze względu na Waltza i kilka dobrych scen.