Gdyby reżyserem był ktoś inny, ocena tego filmu byłaby pewnie bardziej bliska właściwej. Włożyć tyle pracy w produkcję takiego bubla?! Od strony technicznej niewiele można zarzucić, ale poza tym marność.
Nieprzeciętnie inteligentny i przebiegły Landa oddaje się w ręce wroga jak gdyby był skończonym kretynem - wiedząc jaki los spotykał tych hitlerowców, którzy mieli do czynienia z bękartami, na co liczył? Warunki o jakie prosił przełożonego Aldo Raine'y to kompletna kompromitacja scenariusza, scenopisu... Widocznie postać pułkownika przerosła jego twórcę.
Zgromadzenie tylu ważnych dla Rzeszy osób w jednym miejscu, na terenie, gdzie ruch oporu mógł zrobić z nimi wszystko w takiej sytuacji, to kompletny absurd - Niemcy by takiego błędu nie zrobili!
I sam główny motyw z naznaczaniem hitlerowców... Może w ten sam sposób powinniśmy naznaczyć w 1989 wszystkich naszych komunistów (gwiazdkę pięcioramienną wyciąwszy im na czołach)? To jest tzw. afirmacja zemsty, nienawiści, przemoc za przemoc itp., co już dawno udowodniono, że do niczego dobrego nie prowadzi i od czego coraz bardziej, mimo wszystko, wszyscy odchodzą.