Za pierwszym razem nie dałem rady,wyłączyłem przy scenie skalpowanie. Dzis byłem twardy, dotrwałem do końca. Pierwsze 50 min dłużyzny i tak ulubione przez Tarantino dialogi/monologi-ale bez sensu( w kultowym Pulp Fiction chociaż część niosła jakieś przeslanie).Później trochę lepiej. Film wydmuszka: oprócz dobrej gry aktorskiej( co zawsze było jego domeną) i nawiązania do kilku znanych filmów, nie niesie nic dobrego i wartościowego ( to delikatnie powiedziane).Nie rozumiem zachwytów krytyków ale tez moich znajomych nad tym filmem. Decyzja już była po "wściekłych psach" i "kill bill" ale teraz zdecydowanie wysiadam z pańskiego "pociągu do hollwood" panie taraantino( cóż za rozczarowanie!!!!)
Od biedy zaakceptuję u Tarantino "lanie" się krwi w "PF" czy "Od zmierzchu do świtu"(skądinąd sequel jest lepszy od "jedynki") czy wzorowanym na filmach kl B Grindhouse, gdzie wiemy ze wampiry i zombie to jedno wielkie udawanie. Tutaj jednak pojawiają się ludzie z krwi i kości. Jeśli kogoś bawi naturalistycznie przedstawione roztrzaskiwanie czaszki kijem bejsbolowym, skalpowanie, wycinanie na czole swastyk czy szlachtowanie przez Til Shweigera współrodaków (notabene bez żadnego wytłumaczenia jego motywacji) i tłumaczenie tego że to: czysta rozrywka, realizacja pomysłu na kino,etc, to ja zaczynam się takiego kogoś po prostu bać .Tarantino wielkim reżyserem jest, w tym przypadku jednak spotkało mnie rozczarowanie połączone z niesmakiem i obrzydzeniem.Hoghw