Jak w temacie, nie wiem czym wy się podniecacie. Przecież to szmira jakich mało, najgorszy film Tarantino jaki wyreżyserował. Nic mnie tam nie zafascynowało choć jestem fanem twórczości Tarantino. Można go ocenić jako niezły, da się obejrzeć.
Jak uważasz że to najgorszy film Quentina to obejrzyj Death proof bo to o wiele większa szmira niz "BW"
Chłopie jak tak uważasz to chyba byliśmy na dwóch innych filmach i tyle w temacie bo szkoda gadać.
Własnie mi się podobał Death Proof, Tarantino pojechał po bandzie, na krawędzi tak jak potrafi, ten film jest jednym z jego najlepszych. W Bękartach nie było nic co zasługiwało na oskara, może bełkoczący Brad Pit? :D Sam scenariusz prosty jak budowa cepa, wszystko było przeciętne, Tarantino dał ciała i bardziej z braku konkurencji miał jakieś nominacje. Właśnie jestem po obejrzeniu Hurt Locker i dostałem to czego się spodziewałem, dobrze się oglądało. Po Tarantino spodziewam się więcej ekstradużej dawki rozrywki w jego stylu.
Christoph Waltz też nie zasługiwał na Oscara? I dlatego zgarnął prawie
wszystkie nagrody za najlepszą rolę drugoplanową, jakie przyznano przez
ostatnie pół roku?
Film jest świetny, bo znakomicie wykorzystuje różne gatunki filmowe
(genialne intro żywcem wyjęte z dorobku Sergia Leone), buduje napięcie, ma
ciekawe kreacje. Zresztą - nie zgadzam się z Twoją opinią i tyle.
Najsłabszy może nie, ale najlepszy też nie. Osobiście uważam ze najsłabszy to Kill Bill, a najlepszy to Wściekłe Psy.
Nie mówie że death proof jest zły, bo mnie sie osobiście bardzo ten film podobał ale zabrakło mi w nim typowego "pokwaszenia" jaki jest normalnie w filmach Q.T. jak dla mnie bękarty są filmem naprawde świetnym a co do prostego sceniariusza to nie wiem który jest lepszy : Historia grupki Żydów walecznych niczym żółwie ninja czy żołnierze ginący na wojnie w Iraku? Bo patrząc po samym scenariuszu to chyba jednak wygrywają Bękarty.
Bękarty poza powierzchowną fabułą mają w sobie wiele scen, w których Tarantino puszcza do nas oko bawiąc się kontekstem, sytuacją, stereotypem postaci czy narodu. Wbrew pozorom, nie jest to film dla zwykłego zjadacza popcornu, który wyjdzie z kina myśląc "eeee... za mało jatki, za mało krwi, za mało wybuchów" - to nie o to w nim chodzi. Tarantino jak zwykle, przezabawnie i inteligentnie z ogromną dawką czarnego humoru przemiela konwencje filmową obracając ją do góry nogami, serwuje nam spaghetti western w realiach 2 wojny światowej przewrotnie stawiając na miejscu ofiar katów, a na miejscu katów ofiary. W porównaniu z tym, płyciutka historia irackiego sapera, uzależnionego od adrenaliny wypada naprawdę blado - przez cały film tak naprawdę nie dzieje się nic. Podążamy za głównym bohaterem od bomby do bomby, wałkując cały czas temat jego konfliktu z kolegami z jednostki. Filmy Tarantino są jedyne w swoim rodzaju i wg. mnie tworzą osobną ich kategorię - nikt inny tak filmów po prostu nie kręci. Ktoś napisał, że Death Proof jest słaby - czy czytaliście cokolwiek o tym czym miał być ten film? Ten film w założeniu miał być najgorszą szmirą, bo takie były filmy klasy F czy G wyświetlane w kinach samochodowych - obrzydliwie przerysowane, z płytką głupawą fabułą, idiotycznymi postaciami i krwią lejącą się na boki strumieniami. Kill Bill także ma w sobie wiele uroku, jest hołdem reżysera dla jego ulubionych japońskich filmów walki ale jak to u niego bywa - jest to ich pastisz, ja osobiście świetnie bawiłem się zarówno na 1 jak i 2.
To, że szmirowaty film jest szmirą z założenia, nie zmienia faktu że jest to szmira. Takie jest moje zdanie o niektórych filmach pana T.
Ale "Bękarty..." świetne!!
wg mnie Tarantino po raz kolejny ukazał swój kunszt artystyczny i pod przykrywką kiczu i brutalizmu ukrył warstwę komedii, pastiszu i dowcipu a dopiero pod tym pierwotny, godny uwagi przekaz.
Tarantino to jedyny twórca, którego filmy, pełne krwi, jestem w stanie oglądać, bo krew nigdy nie jest tu rozlewana bez przyczyny. Jeśli nawet rozlewana jest w głupi sposób, to nigdy bez celu, zawsze znaczy.
Pokazując salwy agresji, brutalności i agresji prawdziwie zwierzęcej, nie jest kłamcą. Zabijanie wywodzi się z naszych pierwotnych instynktów, jest jak najbardziej zwierzęce, nie umalowane, nie ustrojone, ściągnie skalpów, nacinanie czoła, rozwalanie głowy kijem bejsbolowym, oto prawda dot. agresji.
Czy istnieje uwznioślona agresja?
Czy istnieje dobry lub zły agresor?
Każdy agresor jest taki sam. A agresja budzi agresję.
Tu nie ma jasnej i ciemnej strony, które my tak uwielbiamy. Bohater, którego nam "żal" przekakuje z jednej postaci na drugą, ciężko jest tu wyznaczyć postać z która można by się utożsamić, która można usprawiedliwić. Można by powiedzieć, że na wojnie nie ma wygranych.
Na wojnie po prostu traci się coś..
hm, jak to było, swoją moralność? serce? duszę?
dialogi trzymają w napięciu, wzrok postaci niejednokrotnie wywołał u mnie prawdziwe przerażenie.
świetny film,
prawdziwy po prostu.
Jakbym miała jeszcze raz czytac taką moralną wypowiedz na temat tego filmu to chyba bym wolała urządzic sobie drzemke w żelaznej dziewicy. Nie rozumiem czemu ludzie tak powaznie podchodza do filmu w którym nie chodziło o ukazanie jakiejs moralnej strony ludzkiej tylko o czysta rozrywke. Ja tam sie cieszyłam jak Żyd niedzwiedz rozwalał głowe szwabowi albo niemcy płakali ze strachu przed grupką Żydów. jak dla mnie to było zajebiste;)
"Tu nie ma jasnej i ciemnej strony, które my tak uwielbiamy. Bohater, którego nam "żal" przekakuje z jednej postaci na drugą, ciężko jest tu wyznaczyć postać z która można by się utożsamić, która można usprawiedliwić."- może dla Ciebie nie ma- mnie w żadnej scenie nie było żal niemców i w każdej podobały mi sie bękarty.
"Zabijanie wywodzi się z naszych pierwotnych instynktów, jest jak najbardziej zwierzęce"- nie wiem czy wiesz ale zwierzeta zabijaja aby przezyc-najesc sie albo nie zostac zjedzonym- w przeciwienstwie do ludzi nie zabijaja dla przyjemnosci- zabijanie dla władzy i pokazania kto jest silniejszy jest cecha typowo ludzką.
Poza tym który film tarantino jest pełen krwi i brutalności?-ciągle spotykam sie z takim stwierdzeniem a posród filmów Q.T. (a widziałam wszystkie poza Jackie Brown) jakoś takich nie widze nie wiem dlaczego wszyscy tak rozpisują sie na temat "krwistości" i brutalności w filmach pana T. jak dla mnie pod tym względem to akurat nie są brutalniejsze niz inne
kromkarra, twój post oceniam jako bezmyślny bełkot. Tak tylko to można nazwać. Daruj sobie jakieś pseudofilozoficzne, żałosne pierdy w postaci takich "kwiatków" jak: "Jeśli nawet rozlewana jest w głupi sposób, to nigdy bez celu, zawsze znaczy". Czyli co? W głupi sposób ale tak naprawdę mądry.
Znalazł się moralista.
W ogóle co to za tekst: "typowo zwierzęca agresja"? Żadne zwierzę nie zabija dla przyjemności tylko po to aby przeżyć. Więc może naucz się czegoś o zwierzętach a potem spróbuj coś na ten temat napisać.
A o tego to już nawet nie będę komentował
"Czy istnieje uwznioślona agresja?
Czy istnieje dobry lub zły agresor?
Każdy agresor jest taki sam. A agresja budzi agresję"
Jakby nie można było napisać, że film jest po prostu dobry. Nie! Trzeba też dołożyć pseudo filozoficzny traktat.
hahah, pseudofilozoficzne żałosne pierdy?
widzę, że mogłam rozpisać się bardziej, bo widać mnie nie zrozumiano.
chodzi mi o warstwy, które dostrzegłam w filmie, a być może nie wszyscy je widzą.
""Jeśli nawet rozlewana jest w głupi sposób, to nigdy bez celu, zawsze znaczy". Czyli co? W głupi sposób ale tak naprawdę mądry." - nie, nie o to chodzi, chodzi zaś o to, że film odbierany powierzchownie może wzbudzić wstręt, a krew wydawać się rozlewana bez ładu i składu, bez sensu. Jednak to tylko pozory. Skalpy ściągane z głów - to wydaje się być jakimś absurdem, tania zabawą reżysera, igraniem sobie na wrażliwości odbiorcy, jednak chyba zgodzisz się ze mną, że ten właśnie głupi, lub może absurdalny sposób pokonywania wroga posiada swoje ugruntowany, przemyślane znaczenie?
Co do typowo zwierzęcej agresji, dziwi mnie, że nie spotkałeś się dotąd z takim określeniem, bo jest ono powszechnie używane. Zwierzęca agresja - czytaj: agresja wynikająca z pobudek instynktownych - czytaj: bez użycia intelektu, bez wyznaczników moralności, ducha, jak zwal tak zwał. Chodziło mi raczej o to, a nie o przyjemność, którą sam sobie, zdaje się, dopowiedziałeś. Samo przezwisko jednego z bandy bękartów - niedźwiedź, zdaje się mówić samo za siebie. Prawda?
Co do ostatniej uwagi, zgadzam się z Tobą, mogłam sobie to darować.
:)
a film był dobry. i podoba mi się to, że, według mnie był bezstronny, pokazywał dwie walczące strony, gdzie żadna nie była tak naprawdę, do końca dobra ani zła.
amen.
Zwierzęta zabijają dla przyjemności. Są wręcz stada lwów specjalizujące się
w zabijaniu hien dla przyjemności. To są wyniki obserwacji naukowych.
Zamiast zastępować jeden stereotyp drugim, sam się lepiej poducz.
o proszę, dziękuję za obronę :)
ale ogólnie rzecz biorąc, zwierzęta nie zabijają dla przyjemności.
choć jeśli przypomnę sobie na mojego kota gnębiącego krety, przywodzi mi to na myśl twórczość Tarantino ;)
miłej niedzieli.
"Nie rozumiem czemu ludzie tak powaznie podchodza do filmu w którym nie chodziło o ukazanie jakiejs moralnej strony ludzkiej tylko o czysta rozrywke." wychodzę z założenia, że jeśli się czegoś nie rozumie, to się tego nie komentuje.
""Tu nie ma jasnej i ciemnej strony, które my tak uwielbiamy. Bohater, którego nam "żal" przekakuje z jednej postaci na drugą, ciężko jest tu wyznaczyć postać z która można by się utożsamić, która można usprawiedliwić."- może dla Ciebie nie ma- mnie w żadnej scenie nie było żal niemców i w każdej podobały mi sie bękarty." - masz do tego prawo, dla mnie nie było tu biegunowości.
""Zabijanie wywodzi się z naszych pierwotnych instynktów, jest jak najbardziej zwierzęce"- nie wiem czy wiesz ale zwierzeta zabijaja aby przezyc-najesc sie albo nie zostac zjedzonym- w przeciwienstwie do ludzi nie zabijaja dla przyjemnosci- zabijanie dla władzy i pokazania kto jest silniejszy jest cecha typowo ludzką." - na ten zarzut odpowiedziałam w poniższym poście, przeczytaj uwaznie, może mnie zrozumiesz.
"Poza tym który film tarantino jest pełen krwi i brutalności?-ciągle spotykam sie z takim stwierdzeniem a posród filmów Q.T. (a widziałam wszystkie poza Jackie Brown) jakoś takich nie widze nie wiem dlaczego wszyscy tak rozpisują sie na temat "krwistości" i brutalności w filmach pana T. jak dla mnie pod tym względem to akurat nie są brutalniejsze niz inne" - Kill Bill, Kill Bill2, Death Proof dla przykładu.
Pozdrawiam.
oglądałam zarówno "kill bille" jak i "death proof" i to nie raz. prosze wypisz mi sceny które uważasz za brutalne bo mnie tam niektóre bardziej śmieszą niż obrzydzają
no błagam was jaka brutalnośc?!:
-"Death proof"-jedna dośc komiczna scena w której kaskader mike wpieprza sie w dziewczyny samochodem (mnie rozśmieszyła a nie obrzydziła ta wylatująca z wozu noga)? czy zabicie kaskadera (ja sie ucieszyłam że laski wygrały z jakiś nadętym chujem poza tym równiez nic nie pokazali jedynie podskakujące dziewczyny)?
- "Kill Bill'e"- troche fikcyjne sceny walki mieczami, niektórych rzeczy zgodnie z prawami fizyki nie dałoby sie zrobic ani tym bardziej przezyc (Beatrix po otrzymaniu ciosu od tej dziewczyny chroniącej O Ren Isi powinna miec 2 razy złamane żebra a później kark po czyma zabija ją za powocą gwoździa kiedy już dawno nie powinna życ)? Kilka litrów farby rozlanej na podłodze? Czy lecąca peruka która wcześniej było włosami Japonki?
napisałam to jakis czas temu na którymś z forum o Q.T. moja opinia na temat "brutalności"
Przecież to jest właśnie wizytówką Tarantino - przemoc, która zamiast przerażać - bawi, bo jest tak nierealna, przerysowana i groteskowa. To swoisty element specyficznego poczucia humoru (czarnego humoru) reżysera i nie można tego brać na poważnie. Wrażliwe jednostki, mogą się czuć takimi scenami zaszokowane, to prawda - no ale filmy Tarantino nie są dla każdego, tak samo jak nie dla każdego są filmy Gilliama czy Burtona. Różne są gusta ;)
Tak, to właśnie jego wizytówka, Twoja przedmówczyni zaprzecza brutalności, po czym twierdzi, że ją ta brutalność bawi. Jest to dosyć dziwne wyznanie.
To prawda, trochę się zgubiła w swoim rozumowaniu. Ale Ty też niesłusznie doszukujesz się jakichś specjalnych przesłań dotyczących przemocy na wojnie, Tarantino na pewno nie miał na myśli moralizatorstwa tylko czystą rozrywkę. Nie bronię Ci oczywiście odbierać tego w taki sposób, ale szczerze wątpie żeby było to w zamyśle reżysera.
W porządku, to moja interpretacja tego co On robi. dochodzić co autor miał na myśli nie jest moją ambicją ;)
Zresztą, jakbym wiedziała że to się spotka z taką reakcją forumowiczów na pewno bym zamilkła, nie wiedziałam że wyrażenie mojego zdania tak mocno niektórych zdenerwuje.
Pozdrawiam :)
pisz pisz - trudno połączyć wrażliwość z twardą d...
ale warto, bo może komuś otworzą się oczy
:)
Pozdrawiam
A w którym ja miejscu napisałam że nie ma brutalności po czym że ta brutalnośc mnie bawi? Napisałam że bawi mnie scena która mogłaby byc uznana za brutalną ale jest tak nakręcona że powoduje uśmiech a nie obrzydzenie...
podchodząc do każdego filmu T. jak do pastiszu, często się śmieję do bólu
natomiast
oglądając bękarty śmiałem się z całą salą, np. gdy niedźwiedź rozbija łeb niemcowi z "krzyżem za odwagę" :)
a potem nagle wpadło mi do głowy - dlaczego całe kino się śmieje i czy to na miejscu - i w zasadzie że chyba to ma odniesienie do współczesności... :x
i taki zez mi pozostał już przez cały film ;)
Pozdrawiam
Byc moze nie ujelabym tego w taki sposob, ale wiem o co ci chodzi. Dla mnie ten film rowniez byl czyms wiecej niz tylko rozrywka z zabawnymi i brutalnymi scenami. Mysle, ze odbior zalezy od wrazliwosci.
czy najslabszy to nie wiem bo nie widzialam wszystkich jego filmow ale z tego gatunku wole wrog u bram....bekarty maja u mnie 3/10
Z tego gatunku?
To gratuluję rozeznania!
Lepiej wróć do "Romeo musi umrzeć", bo to najwyraźniej bardziej odpowiada
Twojemu poziomowi.
a ja sie w pelni zgadzam z opinia autora postu. nie wiem, jak mozna planowac zrobienie filmu 10 lat i zeby wyszlo cos tak slabego. jest pare fajnych momentow, ale to tylko momenty, pare scen. film jest przede wszystkim za dlugi, po 2gie ten film jest robiony "na serio", tutaj nie ma zabijania w stylu komiksowego kill bill czy psychologicznego death proof, tylko zabijanie na serio - uwaga, uwaga - a ludzie w kinie sie z tego ryja! nie powiem smieja, tylko ryja jak totalne bezmozgi! i to w dodatku jacys gowniarze z gimnazjum, ktorzy wroca z kina do domu i dalej beda rechotac z tego ze zabili kolejne ludziki w grze komputerowej. chodzi mi o to, ze np. w kill bill zabijanie i krew bylo umowne, bylo groteska i zabawa, ktorej nie bierze sie na powaznie. w bekartach QT na prawde zabijal ludzi, a to juz nie jest smieszne. nie wazne czy niemcy zabijali zydow, czy zydzi zabijaja niemcow - to nadal jest zabijanie (w czasie wojny), a smierc nigdy nie powinna bys smieszna. nie podoba mi sie ta powaznosc Tarantino w tym filmie. Tarantino widac tu tylko w dialogach, a reszte jakby wymyslil Spielberg albo nie wiem kto - jakis inny "spec" od filmow wojennych. rozumiem, ze to mialo byc ukochane dziecko QT, ale cos mu nie wyszlo i to sie czuje, jakby za bardzo chcial, za bardzo na powaznie. nie rozumiem tez jego motywacji - moze chcial naprawic bledy amerykanow za II w.ś. i pokazac im, co powinni byli zrobic. pokazac wnioski z wlasnych przemyslen - nie wiem, nie trafia to do mnie.
prawde mowiac, po obejrzeniu bekartow zrobilo mi sie smutno i nieprzyjemnie.
oczywiscie swiat bylby piekniejszy, gdyby hitler i spolka gdzies zgineli, a wojna by sie skonczyla, ale juz nic nie zmieni historii.
osobiscie slyszlam opinie, ze ten film podoba sie tylko ludziom, ktorzy nie znaja dobrze tworczosci QT albo jest to 1wszy jego film, jaki obejrzeli. natomiast ludziom, ktorzy wiedza o co chodzi w filmach QT ten film sie nie podobal. ja naleze do tych, ktorym sie nie podobal i mam prawo do takiej opinii. naszczescie, jak widac, nie jestem w tym osamotniona.
Akurat ja doskonale wiem o co chodzi w jego filmach, bo widziałem wszystkie (wszystkie PRZED obejrzeniem Bękartów, nie po) i doskonale wiem jakim arcydziełem są Bękarty, to najlepszy film Quentina obok Pulpa i Wściekłych Psów. A stwierdzenie o zabijaniu na serio to już z twojej strony totalna porażka! Chłopie, ty chyba inny film oglądałeś! Tu nie ma NIC zrobionego na serio! To jest dokładnie ta sama zabawa jak w Kill Billu czy Death Proofie, a nawet lepiej! To jest praktycznie komedia, a jeśli ktoś nazwie to poważnym filmem, osobiście go wyśmieję. I nie przeczę - ryłem w kinie z tego, jak strzelali do nazistów. Mieliśmy ze znajomymi taki polew, że bania mała (zresztą jak wszyscy inni na sali, a sala była prawie pełna). Właśnie za takie filmy kocham Quentina. Tu jest wszystko dopracowane do perfekcji. Film nawet nie sili się na udawanie poważnego, ostra jazda bez trzymanki, bez żadnych kompromisów. I o to chodzi. To jest właśnie kino Tarantino. Oby więcej takich filmów. Bękarty utwierdziły mnie w przekonaniu, że Tarantino to najlepszy reżyser jaki chodził po tej ziemi i nic mojego zdania nie zmieni. Koleś jest geniuszem w tworzeniu rozrywkowego i wcale nie głupiego kina.A Bękarty oczywiście 10/10 i do ulubionych. Jeden z lepszych filmów jakie widziałem w życiu.
Po pierwsze wydaje mi się że "Jutrzenka" to nie "chłop", ale to na marginesie :)
Każdy ma prawo do własnych przemyśleń i interpretacji, proszę się nie unosić :)
żadna chłopczyca, tylko kobieta!!!! z chłpczyca to ja mam nic wspólnego. bo co? wyrazilam swoja opinie niezgodna z twoja, to od razu jestem "chlopczyca", tak?!?!?!?!? masakra... zeby kogoś obrażać bez powodu.
i rzeczywiscie jak zauwazyla kromkarra - mam prawo do wlasnej opinii, dzieki! :)
żadna chłopczyca, tylko kobieta!!!! z chłpczyca to ja mam nic wspólnego. bo co? wyrazilam swoja opinie niezgodna z twoja, to od razu jestem "chlopczyca", tak?!?!?!?!? masakra... zeby kogoś obrażać bez powodu.
i rzeczywiscie jak zauwazyla kromkarra - mam prawo do wlasnej opinii, dzieki! :)
poza tym naucz sie czytac ze zrozumieniem - nie napisalam, ze to powazny film, tylko robiony na powaznie. nie powiedzialam, ze nie jest smieszny, bo rzeczywiscie ma swoje momenty (napisalam, ze ma parę fajnych scen, glownie dialogowych), ale i tak nadal uwazam, ze to jego najslabszy film, bo to moja opinia, a ty masz prawo do swojej.
wlasciwie, to jakby nie byl jego film.
to ze obejrzales wszystkie jego filmy (rozumiem ze True Romance i Natural Born Killers tez?), nie znaczy ze jestes ekspertem. nie mowiac juz o tym, ze widzisz w nich tylko komedie i lejaca krew i nic poza tym... a czy poza obejrzeniem filmow interesowales sie tym w inny sposob - czytajac wywiady z tarantino, z jego aktorami, ksiazki etc?
True Romace to ostatni film, który mi został do obejrzenia, jakoś nie mogę się do tego zabrać, ale Natural Born Killers oglądałem już dawno i mam go nawet w ulubionych.
Nie mów mi kobieto, co ja widzę w jego filmach, bo ja w nich NIE widzę tylko komedii i krwi, ale widzę wszystko, co reżyser chciał przekazać. A co do twojego ostatniego zdania, to tak - interesuję się tym w inny sposób.
Szczerze, dla mnie najbardziej "prawdziwą" sceną zabijania u Tarantino było torturowanie policjanta w Reservoir Dogs. Ale i tak napięcie rozładowane zostało podrygami Madsena ;p
Obiektywna ocena w przypadku któregokolwiek filmu Tarantino jest, wg mnie, niemożliwa. Każdy z nich oddziałuje na różnych ludzi w różny sposób, jedni zachwycają się humorem ukrytym w "Bękartach...", innym zaś bardziej przypada do gustu ten nieco bardziej >>uwypuklony<< w "Czterech Pokojach" - co człowiek, co charakter, to ocena.
Mnie na przykład podobały się wszystkie obrazy Quentina, jedne ciut bardziej, inne troszkę mniej, ale w ogólnym rachunku jest dla mnie reżyserem i scenarzystą świetnym i - zgodnie z tym, co napisałem wyżej - jest to moja opinia, z którą nikt nie musi i wręcz nie powinien się zgadzać :)
Co nie zmienia faktu, że był to w pewnym - i to dość dużym, bo scena ta była zwieńczeniem historii - stopniu film Tarantino :) Taki na przykład "Od Zmierzchu do Świtu" to dla mnie też film Tarantino (Rodrigueza, oczywiście, również ;))
0wner2, jak zwykle pierdolisz jak chory mąż. W Kill Billu są elementy bardzo serio i w Bękartach również. Tak wielbisz ten film a tego nie widzisz. Podejrzewam, że twoje wpisy nie są pisane przez Ciebie tylko przez jakiś automat. W kółko - geniusz, arcydzieło, itd. Rzygać się chce
O to właśnie chodzi w mojej egzystencji na tym forum. Aby obrzydzić użytkowników twojego typu :)
A tak na serio, to nie mówiłem nigdzie, ze tam nie ma poważnych elementów, bo w każdym filmie Tarantina są poważne elementy (jak na przykład cały pierwszy rozdział w Bękartach, który jest poważny, smutny i przerażający), ale zaraz potem pojawia się jakaś sytuacja, dialog, żart, który rozładowuje całą atmosferę i robi się z tego komedia, po to, aby po chwili znowu zrobiło się poważnie. Właśnie to w filmach Tarantina uwielbiam.
Tak, najlepiej się pozabijajmy o to, co jest śmieszne a co przerażające. Tylko przy tym akcie też pewnie byłby problem, jak to zrobić:
NA ŚMIESZNIE CZY NA PRZERAŻAJĄCO?
hahahah
Ludzie, jak można wnikać "co reżyser miał na myśli", "co film chciał przekazać" lub "jaki ten film był obiektywnie" ?
Przecież film nie istnieje obiektywnie, on jest nakręcony wg jakiejś myśli, ale to odbiór dopiero nadaje mu znaczenie, a znaczeń tych może być nieskończenie wiele. Wszystko zależy od tego, co odbiorca w nim zobaczy. I tak jest ze wszystkim, nie tylko z filmami.
Dlatego fajnie jest dyskutować w grupach - ci którzy widzieli i poruszyły ich podobne kwestie, niech je wałkują i wyciągają z nich jak najwięcej dla siebie.
A nie jeb..ą po sobie, że to nie tak, tylko inaczej było pomyślane.
ps. mam nadzieję, ze to nie nie była moja kolejna "nudna pseudofilozoficzna gadka"
Ja osobiście nie lubię doszukiwania się ukrytych znaczeń i przesłań tam gdzie ich nie ma. Nadinterpretacja filmów czysto rozrywkowych jest jak doszukiwanie się drugiego dna w tekstach np. feel, i chodzi mi tu o bezsensowność obu działań, nie o poziom materiału, bo jak wiadomo feel jest poniżej wszelkiego poziomu ;p
feel jest tak bardzo poniżej poziomu, że nawet tutaj nie poruszę tego wątku.
hahah.
Zgadzam się z Tobą. Mimo, że Tarantino to samorodny geniusz filmu, to JAK NA NIEGO, "Bękarty Wojny" są kiepskie. Z punktu widzenia umiejętności i sztuki filmowej - 10/10, jednakże oczekiwałem, że film mnie wgniecie w fotel, złamie kręgosłup i wypluje z kina, jednakże moje oczekiwania spotkał srogi zawód. Straszne dłużyzny, a fabuła (mimo iż wyprowadzona ze słusznego punktu) poleciała gdzieś zupełnie "kulą w płot". Śmierć Hitlera, choć miała zapewne być zabawna i w stylu "patrzcie, jak skurwysyn ginie", to jednak fałsz historyczny rozmywa cały efekt i sprawia, że zamiast satysfakcji dostaję oszustwo. Podobne "błędy fabularne" mógę wyliczać dalej, ale do większość i tak zapewne to nie trafi - na szczęście nie chcę nikogo "uczyć", ani mówić "jak film powinien zostać odebrany/zrozumiany". Największą zaletą, a jednocześnie wadą internetu jest właśnie to, że każdy może napisać co ON OSOBIŚCIE myśli, co niniejszym właśnie uczyniłem :)
Uwielbiam Tarantino ale zgadzam się z tobą to jego najsłabszy film tłuszcza
jednak ślepo idzie za nazwiskiem