2,5 godziny z życia. Kiepski film. Brad Pitt zasłużył na Złotą Malinę, albo gdyby się postarał na Nagrodę Darwina.
Samą ocenę filmu chyba wystawiały chyba osoby z przypadłością kretynizmu.
Moim zdaniem jest to inne, alternatywne zakończenie wojny pokazane przez Tarantina.
Raczej absurdalne. Miałem trochę historii w szkole a potem na prawie i wszystko jest tak prawdopodobne jak podbój świata przez San Marino.
Mdliło mnie na widok scen z nadprzyrodzonymi mocami żydowskich żołnierzy, dialogów z udziałem Pitta i badziewnego zakończenia. Film ratują jedynie Pułkownik i Żydówka prowadząca kino.
"Wielki amerykański" reżyser nie wyróżnia się pod względem ilości punktów ilorazu inteligencji oraz wiedzy od przeciętnego Amerykanina z Alabamy.
Jeżeli lubi się fantasty to są jednak ludzie, którzy potrafią ją przedstawić odbiorcy nie kompromitując samego siebie. Idealnym przykładem jest S. King
P.S. Moja krytyka nie byłaby taka ostra gdyby filmu nie polecały tak gorliwie liczne źródła, przez co straciłem 2,5h z życia.
Cóż ja uważam jednak całkowicie odwrotnie. Moim zdaniem ( i tutaj pewnie się spotkam z ostracyzmem milośników) King pisze beznadziejnie. Jego ksiązki są przewidywanle i nudne jak flaki z ojelem. Jak słyszę o nim to robi mi się niedobrze. Podobnie jest z Paulo Coelho. Dlatego szanuję Twoje zdanie mimo, że jest tak różne od mojego ;)
Świat niestety z zasady zmierza w kierunku uproszczeń. Takie swoiste "wyrównywanie szans", gdzie w tle chodzi o pieniądze. Ale dlaczego akurat Quentin?
Jeśli chodzi o mnie ujęło jego spojrzenie na świat z takiej innej perspektywy. Ale zauważ, że on nie robi filmów na siłę. Może Ci się wydać, że Bękarty są takim filmem, ale patrząc na cały dorobek Quentina można rzec, że jest jednym z najlepszych reżyserów ostatnich czasów. Bo tworzy coś unikatowego poprzez dobranie doskonałej muzyki, scenografii, aktorów i dialogów. On bawi się filmowym obrazem. Gdzieś słyszałam, że powiedział, że nakręci kolejną część Kill Billa jak dorośnie jedna z aktorek, która grała we wcześniejszej wersji mając kilka lat. Więc chyba nie taki diabeł straszny :>
Niech się bawi ale rodzi się nowe pokolenie jak zobaczy ten film to wezmie to za pewniak .Jak nakęcili to pewnie tak było. Amerykanie kręcą filmu setkami mam nadzieję ze nie nakręcą o naszych partyzantach z AK .
Z tym się zgodzę zwłaszcza, że historii w szkole teraz co kot napłakał. A co powiedzieć za kilka lat.
Może coś w tym jest. Obie wersje Kill Billa były ciekawe mimo bardzo prostej fabuły, Uma pasowała doskonale i muzyka zapadająca w pamięć. Muszę jeszcze zobaczyć Pulp Fiction
Dla mnie to zdecydowana przepaść między tym co wcześniej tworzył. Nawet dialogi są pozbawione tego czegoś. Wiadomym jest, że Tarantino lubuje się w filmach klasy B tworząc pastisz takowych ale na poziomie. Natomiast w Bękartach ja nie widzę tego pastiszu a typowe kino klasy B, w którym wszystko jest tak mierne albo przeciętne, że to poraża - poza rolą Waltz'a. Rozumiałbym gdyby to był pierwszy jego film, a tak to naprawdę nie wiem, nie wiem "dlaczego".
Ogólnie się zgadzam, dla mnie to też było rozczarowanie. Tarantino dla mnie nie bawi się konwencjami, tylko bierze jednom konwencje (satyra) i przykrawa do czegoś w rodzaju pornola bez seksu, gdzie każda scena kończy się kotłowaniem po dywanie i wymianą płynów ustrojowych. Jeśli ktoś zaczyna gadać o niemieckich dialektach, i tak wiemy, że w tle zbliża się kotłowanko. I tak dalej.
Niczym mnie ten obraz nie zaskoczył, chyba tylko prostotą pomysłu, jak z podstawówki.
Natomiast grę Pitta oceniam przyzwoicie.
Brakuje Pulp Fiction i Wściekłych psów...
Dobra, nie będę prowadził merytorycznej dyskusji, bo dawno doszedłem do tego że nie ma to sensu na filmwebie, ale nie mogę się powstrzymać. Jakie były sceny z kotłowaniem po dywanie, bo nie przypominam sobie ani jednej? A druga rzecz to te nadprzyrodzone moce Żydów. Oglądaliśmy inne filmy?
Co do nadprzyrodzonych mocy Żydów - nie mam pojęcia, gdzie to napisałem. Chyba pomyłka w adresie.
Co do kotłowanka, chyba sarkazm tego określenia był wyczuwalny (pornol bez seksu). Chodzi o to, że każda scena kończy się krwawą rozwałką, choćby ta w knajpie. Masakra jest finałem prawie każdej sceny - jak wytrysk w pornolu.
Czy teraz jasne?
Ja tam mam wiele zastrzeżeń i do Tarantino, i do Kinga. Ale obojgu parę rzeczy wyszło świetnie. Przykładami Pulp Fiction i Misery.
Przykładami rzeczy, które mnie znudziły do nudności - znów dla obu - właśnie Bękarty Wojny i To!
Przeoczyłem jakieś sceny? "Mdliło mnie na widok scen z nadprzyrodzonymi mocami żydowskich żołnierzy" wtf?
Żeby pomyśleć, że to jest film historyczny, trzeba być samemu niedorozwiniętym umysłowo.
To pastisz, żart, czarna komedia nawet - po prostu osadzony w czasach II Wojny Światowej. Nie ma i nie miał mieć absolutnie nic wspólnego z historią, jaką znamy. O to chodzi w tym filmie.
A bo to pierwszy film Tarantino? Taki ma styl, może się nie podobać jego konwencja - przerysowanie, stylizowanie filmu na badziewie. Nie można się przyczepić ani do muzyki, ani do gry aktorskiej, ani do zdjęć.
Brad Pitt powinien dostać Złotą Malinę??? Świetnie zagrał południowca.
No chyba, że jesteś po prostu utalentowanym trollem, to gratuluję.
nie jestem historykiem, ale to wygląda jak film robiony na zamówienie, Hitler pokazany jako potykający się o własne nogi zaćpany zboczeniec, a Żydowscy dysydenci to fantastyczna czwórka razy dwa. Nie mówię czy to źle czy dobrze, ale inklinacje są rażące dla bardziej zorientowanego widza...
Szkoda gadać - taka myśl sama się nasuwa, gdy się czyta takie denne komentarze, przykładowo: autor tematu
to niepotrzebnie tu wchodzisz. Od razu widać, że to dział krytyki. Idź właź w tyłki w innym temacie.
Sam tu nie potrzebnie wlazłeś. Odpowiedziałem na debilną zaczepkę odnośnie świetnego filmu, a ty tylko wyjesz, że zabrano ci 2,5 godziny z życia. Kogo to obchodzi?
mnie
a kogo obchodzi, że się jarasz Tarantino jak winda w Babilonie? O ile Pulp Fiction to dla mnie genialna sprawa, Reservoir dogs były w porządku, o tyle Kill Bill czy Bękarty Wojny w ogóle mnie nie ruszają. Rozrywkę na o wiele wyższym poziomie zapewnia pierwsza lepsza wyżynanka typu God of War czy Dark Messiah.
A kogo obchodzi, co ciebie rusza, a co nie? Poza tym koleżanko nie pisałem, że "Tarantino to bóg, i takie tam", więc nie masz prawa pisać, że się nim jaram, a jeśli tak to daj dowody.
A jeśli nie lubisz Kill Billów, Bękartów lub Grindhouse'a części pierwszej, to zwyczajnie nie chwytasz jego stylu.
Jego styl polega na kradnięciu.
Zresztą forum jest do dyskusji, więc zdania "A kogo obchodzi..." są zupełnie niepotrzebne. Już lepiej zacząć "Moim zdaniem". Nie uczyli was tego?
Wygooglowałem sobie tego pana, jeśli mi podajesz artystów z przełomu XIX/XX wieku, to wtedy rzeczywiście trudno o podrobienie czegokolwiek w kinie, w porównaniu do dziś.
Poza tym wali mnie, czy Tarantino kradnie, czy nie, jego filmy ogląda mi się bardzo przyjemnie, jeśli jesteś osobą tolerancyjną, uszanuj to :P.
A tak propos, za co postawiłeś Brada Pitta na drugim miejscu w rankingu?
Dobrze wiedzieć, że nie jestem jedyną osobą, która bardziej niż jego popularność medialną ceni jego warsztat (aktorski). A Michaela Praeda byś na którym walnął (miejscu)?
Na żadnym, bo widziałem z nim za mało filmów. To samo tyczy się Granta, Fondy, Stewarta, Cagney'a itd.
Po pierwsze, nie wkładaj mi w usta słów, których nie wypowiedziałem.
Po drugie, nie wiem czemu ma służyć nazywanie mnie koleżanką.
Po trzecie, już Ci pokazałem, że teksty w stylu 'kogo obchodzi' czy 'jak się nie podoba to wypad' są żenujące i bez sensu.
A jeśli czegoś nie lubię, to nie znaczy, że tego nie rozumiem. I powiedziałem, co moim zdaniem jest lepsze.
Ty w ogóle czytać umiesz? Naskakujesz na mnie pisząc o mnie bzdury, a potem się bezsensownie wykręcasz. Poza tym jedyne co tu pokazałeś to wymądrzanie się, co ci z resztą słabo wychodzi. Widać, że teraz panuje moda na jeżdżenie po nowszych filmach Tarantino, bo lepiej by było, jakby cały czas siedział w jednym gatunku, nie?