Dodam, że z filmu zapamiętałem jedynie gości strzelających sobie pod stołem w worki mosznowe, i klienta, który w zamyśle miał być pewnie Hitlerem, w białej pelerynie i na tle mapy Europy, bogato upstrzonej ogromnymi swastykami, czyli - jak chłop z Nebraski wyobrażał sobie nazizm... W rezultacie powstał film dla nikogo. Dla karka za dużo paplaniny i za mało karate, dla wykształciucha zbyt durne i wydumane dialogi, debilny scenariusz, dla dziecka za dużo krwi, a dla niedorozwiniętej kucharki z kolonijnej stołówki - za mało pocałunków....
A propos pytanie do fanów tego "filmu" - scena rozłupywania hitlerowcowi czaszki kijem bejsbolowym miała być straszna, śmieszna, ironiczna czy...jaka? Bo przy całej mojej niechęci do nazizmu, jakoś zupełnie nie pasowała do poetyki tego "widowiska" i poczułem zwyczajny niesmak... I tak Bogu dziękuję, że w tej scenie w tle nie leciała jakaś chwytna meksykańska muzyczka w stylu Los Lobos...


Zdecydowanie gniot roku.