Zdaje sobie sprawę, że pisząc to od razu zostanę "zaatakowany" przez wielu zagorzałych fanów jego twórczości, ale fakty są nieubłagane - Tarantino od 14 lat (od "Jackie Brown"), poza udziałem w "Sin City" nie zrobił nic co godne byłoby uwagi. W zasadzie wszystkie jego późniejsze dzieła to powielanie znanych już wcześniej schematów i przez siebie wykreowanych form, którym bardzo dużo brakowało do świeżości oraz klimatu "pierwszych" obrazów tego twórcy. Podobnie jest teraz - film nie posiada zupełnie klimatu, jest dość nudnawy, wiele scen jest dość sztucznych i niepotrzebnych. Do tego zupełnie niepasujące do konwencji "wstawki" w starym stylu Tarantino zupełnie psują odbiór. Tak jak wielu przede mną piszących zupełnie nie wiem na czym polega fenomen tego filmu - chyba tylko na mocno już przereklamowanym nazwisku reżysera i na tym, że dostał kilka nagród, więc pewnie nie wypada pisać o nim źle....
Myślę, że po tych wielu latach posuchy Tarantino powinien dać sobie już spokój z reżyserią, a swoje scenariusze powinien raczej przekazywać reżyserom o dużo świeższym spojrzeniu na świat, jak i na samą sztukę filmową....
4/10