Proszę też wziąc pod uwagę celowe błędy ort w oryginale.
1. Niechlybne skurwensyny ;-D
Ponieważ te błędy ort. nie wpływają na zmianę angielskiej wymowy, starałbym się jakoś do tego dostosować... może 3. "Niehlubni łaidacy", albo 4. "Niegodźiwe kanalje", czy ewentualnie 5. "Chaniebne benkarty" :P
Osobiscie zostawiłbym tytuł w wersji orginalnej, jak większość filmów Tarantino. Poprostu wychodzą głupio (po polsku) brzmiące nazwy. Choć nie twierdze że Bękarty wojny to tytuł krzywdzący, jednak nie posuwałbym się do błędów ortograficznych w polskim tłumaczeniu.
Nie chodzi o to że tytuły filmów Tarantiono nie należy tłumaczyć ponieważ w dosłownym znaczeniu i potocznej mowie, nie zostałby zrozumiane, ale to są amerykańskie tytuły nawiązujące do kultury danego kraju. Tak jak opowiadania rozpoznawalne w każdym kiosku ruchu pod dość popularną nazwą 'pulp fiction'.
Inglourious Basterds ma wiele wspólnego z wojną i bękartami. Film przedstawia nam po części historie osób, które straciły własny kraj, stając się tytułowymi bękartami wojny.
Ale literówki też powinny znaleźć się w polskim tytule. Tak jak w angielskim oznaczają to że należy jeszcze wiele zmienić (nie tylko na dzisiejszych kartach historii), aby każdy z nas czuł się jak w domu, znalazł rodzinę i wiedział że w walce z tyranią i ukrytymi zabójcami nie jest osamotniony. Osobiście zaproponowałbym "Benkarty woinu".
... ciepło pozdrawiam Sunny
Ehhh, zapodałem temat z propozycjami tytułów, na końcu dodałem ;-D czyli "z przymrużeniem oka". Łapiecie co niektórzy? Więc nie filozofujcie.
Ciekawe interpretacje, Sunny. Jednak znając Tarantino z jego filmów i wywiadów, zakładam, że głębszego przekazu w tym obrazie z założenia nie będzie :P Mimo, iż film jest osadzony w wojennych realiach, nie jest do końca "filmem wojennym".
Widząc ten plakat, trailer, nazwisko reżysera i słysząc hasła typu "each and every man under my command owes me ONE... HUNDRED... NAZI... SCALPS... and I WANT my scalps!", wnioskuję, że będziemy mieć do czynienia z kolejną zakręconą rozrywką, oprawioną przerysowaną przemocą oraz dialogami żywszymi niż życie :)
Dlatego "inglorious bastards" rozumiem zwyczajnie jako "niesławne sukinkoty", które będą kroić Nazistów ile wlezie, a literówki stały się oficjalne z powodów dystrybucyjnych. Oczywiście mogę się mylić, ale do kina i tak się wybiorę :D
Jak dla mnie powinni zostawic oryginalny, ale taki "moj" to "Dranie Nieslawy". Wiem, ze kiepski, ale moim zdaniem lepszy niz "Bekarty Wojny".