W którymś komentarzu przeczytałam, że Tarantino liże tyłek żydowskim reżyserom z Hollywoodu. Czy ktoś mógłby mi wytłumaczyć o co w tym chodzi? Moim zdaniem jest wręcz przeciwnie. Rzeczy, z które nigdy nie były powodem do żartów (np. holocaust) są tu wyśmiewane i bagatelizowane. Scena gdzie pytają francuza czy ukrywa żydów też nie jest do końca poważna. Zemsta Shosanny i moment kiedy bękarty strzelają do Niemców na widownie jest rodem z jakiejś prymitywnej strzelanki (pomimo śmierci dwóch bękartów). Tarantino pokazał wojnę w sposób żartobliwy, zbagatelizował ją, jednak nie jest to komedia. Jestem przekonana, że wyczerpał tym temat filmów wojennych.