Świetna gra aktorska nie ratuje cieniutkiej jak woda fabułki, solidnie się wynudziłem na tym filmie. Obejrzeć oczywiście można i na pewno są ludzie, którym się spodoba, mnie jednak nie przypadł do gustu. Dokuczliwe dłużyzny, przewidywalne zakończenie i brak tego "czegoś" co przykuwa uwagę i długo nie pozwala o filmie zapomnieć. Jak widać nie wszystko co wyreżyseruje Quentin Tarantino i nie wszystko w czym zagra Brad Pitt można polecić z czystym sumieniem ;-)
Miałam zupełnie innde odczucia podczas oglądania tego filmu :) Siedziałam w kinie jak zaczarowana, dla mnie nie było nawet chwili nudy :P
„wynudziłem” contra „siedziałam jak zaczarowana” hehe ja poprę Wincentego, ale nie dlatego że sam jestem facetem ;P ludu kochany, w czasie trwania tego filmu można by było puścić trzy odcinki archiwum x, gdzie jeden odcinek kipi treścią - a tu? (wiadomo o co chodzi) gdyby to była tylko opowieść o wysadzeniu teatru to spoko, ale tyle dziwnych wątków że szok. Tytułowe Bękarty Wojny to przydługie NIC i flaki z olejem, równie dobrze mogłoby ich nie być. Jedyne z nimi co ciekawe to scena z Dianą Kruger w tym pubie, resztę można było sobie podarować. Gdyby tylko był wątek Shosanny spiskującej z Bridget von Hammersmark to mógłbym film ubóstwić.
Dodatkowo nie trawię uśmieszków i pychy Pitta, więc tym bardziej ciężej mi się film oglądało. Za samo nazwisko nic ode mnie nie dostanie. POLECIŁBYM „Bękartów wojny”, gdyby w nim nie było wątku Bękartów Wojny. A tak to polecam trzy odcinki z Molderem i Scully. Byleby nie te o kosmitach ;-)