"Bękarty wojny" są krwawe, ale bez odpowiedniej ilości ketchupu nie byłoby
Tarantino. Są i słynne ujęcia z obrotu, by użyć terminologii ze sztuk
walki, i ujęcia w zwolnionym tempie. Kamera skrupulatnie filmuje zakątki
okupowanego Paryża i - niemalże z miłością - stare projektory, wnętrza kina
i taśmy 35 mm, które de facto w efektowny sposób zakończą II wojnę
światową. Zarzucić można Tarantino jedynie brak samodyscypliny. W swojej
filmowej zabawie, choć udanej, nazbyt się zapamiętuje i pod koniec filmu
można odczuć ponad dwugodzinny seans. A i tak do kin trafia podobno wersja
skrócona. 8/10