Nie mamy tu do czynienia z Pulp Fiction, jednak "Bękarty wojny" to film solidnie wykonany, z
jajem, bardzo dobrą obsadą i dobrą stroną techniczną. Bije też na kilometr panem
Tarantino -gdybym oglądał ten film "w ciemno" nie miałbym wątpliwości co do tego, kto go
wyreżyserował. Pitt dawno mi się tak nie podobał, jak w tej roli. Waltz także bezbłędny,
zgodzi się każdy, że jest on główną atrakcją w całej produkcji.
Dziwią mnie jednocześnie ludzie, którzy doszukują się tu zgodności historycznej, powagi i
tego typu rzeczy... film nie miał na celu bycia dokumentem, a komedią osadzoną w czasach
wojny.
Ode mnie 8/10, bawiłem się przednio.