Uwielbiam twórczość Quentina Tarantino, więc ciężko będzie mi ocenić ten film obiektywnie, ale spróbuję.
Zacznijmy od fabuły. Akcja filmu dzieje się w podczas II WŚ, czyli okresu (którym się interesuję), jaki był już wiele razy eksploatowany w kinematografii. Jednak to nic, gdyż konkretnie wszystko skupia się wokół akcji wysadzenia kina z siedzącymi w środku przywódcami III Rzeszy - jest tam Goebbels, a nawet sam Führer. W międzyczasie dzieją się inne, równie ciekawe wątki. Nie jest źle, fabuła zdecydowanie na plus. 8/10
Aktorstwo - już chyba wszędzie chwalono Waltza za rolę "Łowcy Żydów", czyli pułkownika Landy, dostał nawet za tę rolę Oskara i kilka innych nagród. I słusznie, bo zagrał bardzo dobrze. Mogę nawet powiedzieć, że zrównał się, ba nawet przerósł poziomem aktorskim głównych bohaterów. Zaraz po nim jest Mélanie Laurent, a Pitt nieznacznie gorzej na 3 miejscu. Reszta zagrała przyzwoicie, na równym poziomie. 9/10
Muzyka - kiedy muzykę do filmu komponuje Morricone nie trzeba się martwić o jej poziom. I rzeczywiście, tutaj jest nie inaczej. Wyszło doskonale. Cały soundtrack jest świetny, ale trzeba przyznać, że wybijają się z niego głównie dwie kompozycje - Rabbia E Tarantella i Un Amico. 9/10
Dodatkowo ocenę filmu poprawiają takie smaczki jak to, że aktorzy nie mówią tylko i wyłącznie po angielsku. Rozmowa dwóch Niemców - po niemiecku, rozmowa w restauracji nt. zmiany kina - po francusku z udziałem tłumacza. Jest nawet włoski (co prawda nie wiele) i rzecz jasna angielski. Coś, co nie zdarza się w filmach często. Jest to niewątpliwa zaleta.
Co do wad - to raczej nie jest film dla wszystkich. Chodzi mi o to, że w filmie pojawia się wiele Tarantinowskich zabiegów - m.in. długie dialogi (świetne) i pewien rodzaj kiczu, jaki pojawia się w jego filmach.
Moja ocena końcowa: 9 (z małym plusem). Na dodatek dodaję film do ulubionych, bo potrafię go oglądać kilka razy, a on mi się nie znudzi.