Film nieszablonowy, zaskakujący, nieprzewidywalny, z dużą dozą czarnego humoru - jednym
słowem Tarantino. Ale momentami taki blisko było mu do współczesnego kiczowatego
kina, że nie dowierzałem, że był to film Quentina (pora kończyć, bo już rymuje...). Jak dla
mnie, warto obejrzeć i dopisać to tych gorszych filmów tego reżysera - 6/10.
podobny do wspolczesnego kiczowategi kina? niby jakiego? podaj tytuly. jezeli cos teraz jest jakis kiczotowatym kinem podobnym do tego filmu, to sa to filmy zerzniete z Pulp Ficition, tworcy chca mu jakos dorownac, ale nie za bardzo im to wychodzi.
"dopisac do tych gorszych filmow tego rezysera" ?!?!?! to raczej jego jeden z lepszych filmow. a zreszta, jakie sa te jego gorsze filmy? chyba Kill Bill tylko, bo Grindhouse sie nie liczy, bo to tylko zabawa dla zabicia nudy byla ;-)
obejrzyj Bekarty jeszcze raz i dopiero mi odpowiedz, bo rozumiem ze ogladales nieuwaznie :)
Sam sobie mniej więcej odpowiedziałeś na swoje pytanie. A film jak film, mimo, że lubię klimaty drugiej wojny światowej, Tarantino i czarny humor wyczuwałem tu coś co mi nie odpowiadało. Swojej opinie nie zmienię, Quentin wyraźnie poszedł trochę w stronę tej mniej ambitnej publiczności, ale na szczęście zachował dużo ze swojego niepowtarzalnego stylu.