Właśnie wróciłem z kina. Czuć Tarantino na kilometr. Mieszanka gatunków. Trochę z komedii, trochę z sensacji. Wszystko. Do tego pokazane ze smakiem (no, co do tego to sprawa dyskusyjna :-) ).
Jestem zadowolony z seansu. Świetne aktorstwo, dialogi i poczucie humoru, jak i realizacja. W takiej "Walkirii" wszyscy mówili po angielsku a Tarantino nawet i tej strony zaskoczył. Jest klimat, kiedy trzeba po niemiecku, kiedy trzeba po angielsku.
Ide ochłonąć. Chaotyczna wypowiedź zaraz po seansie.
Również właśnie wróciłem z seansu i muszę powiedzieć, że film genialny - jak większość od Tarantino zresztą. W końcu doczekałem się filmu z prawdziwym klimatem, dialogami, fabułą i muzyką - aż przypomniały mi się stare czasy :D Teraz niestety każdy idzie na efekty specjalne żeby się zbytnio nie spocić... smutne ale taka prawda. Teraz czekam na "Machete" ^^
Nie jestem sam. Nawet po średniej widać, ze większości film się podobał.
Tarantino zaskoczył mnie też tymi wszystkimi akcentami. Niemiecki, Francuski, Włoski. Wszystko bardzo ładnie. To zawsze zwiększa realizm i dodaje smaczku do produkcji filmowej (czego np. brakowało w takiej "Walkirii" - wszyscy nawijali po Angielsku). Wyszukany humor. Świetne absurdalne sytuacje i dialogi. Wszystko okraszone ciekawą fabułą. I mimo, ze film długi - ani chwili się nie nudziłem. A warto zaznaczyć, że dostaliśmy wersje jeszcze dłuższą niż tą z Cannes.