W filmie jest wszystko: od komedii do brutalnego okrucieństwa.
Własnie za to w pewnej mierze pokochałem ten film.
Brad Pitt przyprawiał mnie o salwy śmiechu, Waltz budził niepokój...Praktycznie kazdy bohater miał za zadanie cos wprowadzać w filmie. Genialne! Zauważyłem tez wątek tragicznej miłosci między Shoshanną a Frederikiem. Wiem ze była to miłosc nie odwzajemniona ze strony dziewczyny ale jednak tragizm był, szczególnie w momencie gdy dziewczyna zabija adoratora. Jak sie pózniej okazało, Frederik jeszcze żył i z rozpaczy zdołał uśmiercic jeszcze Shoshanne. Piękny wątek, piękny film, może stać na równi z Pulp Fiction!
Do tego sklania do refleksji nad rasizmem (watek z Murzynem), zabiera glos w dyskusji o tym co jest dobre a co zle(wg mnie takim momentem bylo przesluchanie niemieckiego oficera i jego smierc, niby zasluzyl ale z drugiej strony pokazany byl jako horonowy (sic!) czlowiek i rozwalenie mu czaszki nie bylo takie do konca "zasluzone"); po mistrzowsku operuje budowaniem napiecia oraz wplata komizm dokladnie tam, gdzie jest potrzebny, zeby przemoc nie byla pokazana smiertelnie powaznie.
Dodajmy do tego wspaniala muzyke, piekne zdjecia i fantastyczne poprowadzenie aktorow i fakt, ze kazdy akt jest perelka = najlepszy film tego roku.