W końcu doczekaliśmy się nowego filmu tego co by nie powiedzieć oryginalnego reżysera.
Szedłem do kina z wielkimi wymaganiami i... stało się mój głód kulturowy został zaspokojony w 100%.Quentin Tarantino po bardzo dobrym "Kill Billu" i pierwszej części "Grindhouse" znacznie opuścił loty w drugiej części(Death Proof).
"Bękartami Wojny" ponownie Tarantino pokazuje to co u niego najlepsze.
Ciekawy scenariusz,masa dwuznaczności,szczegóły które rozbawiają po "Tarantinowsku"(np:pytanie o gumę do żucia).Czarny humor,dialogi rewelacyjne(tutaj Quentin stworzył już swój oryginalny a zarazem genialny styl),muzyka podkręcająca cały klimat.
Aktorzy albo bardzo dobrze grający swoje role,albo genialnie tj Christoph Waltz jako Pułkownik Hans Landa czy Mélanie Laurent jako Shoshanna Dreyfus.
W całej beznadziejności kina jakim teraz jesteśmy zalewni od głupkowatych amerykański komedii począwszy a na nędznych horrorach skończywszy dziękuje Bogu za takich reżyserów i takie filmy.