Tarantino to reżyser niezwykły. Reprezentuje żywy przykład na fakt iż,
dobrym filmowcem może zostać praktycznie każdy. W młodości jako maniak
kina oglądał wszystko co wpadło mu do ręki. Możliwość taką dawała mu
praca w wypożyczalni kaset video. Młodzieńcze fascynacje tamtym kinem
odcisnęły się piętnem, które uwidacznia się w każdym obrazie, który
tworzy współcześnie. Wszystkie filmy Tarantino, to inteligentna zabawa z
najróżniejszymi konwencjami. Od dramatów gangsterskich ("Wściekłe psy",
"Pulp Fiction") poprzez kino blacksploitation ("Jackie Brown"), filmy
samurajskie i kung-fu ("Kill Bill vol. 1 i 2") a na kinie exploitation
("Grindhouse: Death Proof") skończywszy.
Bękarty wojny są swoistą wariacją na temat kina wojennego. W filmie obraz
II Wojny Światowej został przetrawiony, po czym ostentacyjnie wypluty
przez wyobraźnię twórcy. To co obserwujemy na ekranie nie za wiele ma
wspólnego z faktami historycznymi. Reżyser bawi się historią, posługuje
się nią niczym cyrkowiec piłeczkami do żonglowania. Zgrabnie wplata
rzeczywiste postacie (Hitler czy Goebbels) angażując je w całkiem
zmyślone historie. Stara się nawiązać dialog z widzem za pośrednictwem
środków oferowanych mu przez kino. W wyniku rozmowy prowadzonej pomiędzy
twórcą a oglądającymi, wywiązuje się swoista gra na znaczenia i
rozumienie kontekstu historii. Szczerze polecam wszystkim rozegranie tej
partyjki osobiście.
Świetne dialogi (ale to żadna nowość u Tarantino) wyraziste postacie
(brawa na stojąco dla Christoph’a Waltz i jego psychotycznej kreacji
łowcy żydów) oraz piękne kobiety (w szczególności Diane Kruger) te
wszystkie cechy oraz wiele, wiele więcej składają się na inteligentny
obraz kina dla mas.