Kocham ten film za pięknie ułożone włosy przez cały film jak po wizycie u fryzjera, kocham go za
beztroskie zachowanie rodziców.. Można wymieniać i wymieniać :)
Myślałem, że oglądam jakąś parodie filmów o bezludnych wyspach.. Jak można taki syf kręcić?
W prawdziwym życiu ona nie byłaby modelką Victoria's secret, tylko gruba i brzydka, a on (jedząc tylko owoce, nie miałby takiej rzeźby przez miesiąc) byłby życiowym niedorajdą, który nie umie nawet ogniska rozpalić i w ciągu dwóch dni umarliby na katar. Poza tym nie mogę zrozumieć jakim cudem oni uprawiają seks non stop i żadno z nich nie zaraża się chorobą weneryczną, dziewczyna nie zachodzi w ciążę. I jeszcze jedno. To jest BEZLUDNA wyspa, gdzie ŻYCIE KWITNIE, tylko szkoda, że jedynymi żywymi istotami jest jedna małpa i jedna pantera, które nie wiadomo skąd się wzięły, nie wspominając o tym, że 99% wszystkich gatunków świata to owady, a ja tam nie widziałam ani jednego....
dodać jeszcze to jej beznadziejne udawanie, że go nie zna po powrocie do domu ... żenada.
Wiem, że po 6 latach, ale skąd pomysł na to, że mieliby się zarazić chorobą weneryczną? Przecież nie urządzali tam jakichś dzikich orgii, ale uprawiali seks ze sobą. Emma przed była dziewicą a co do Deana wiemy o jednej dziewczynie. To jakieś założenie, że każdy amerykański nastolatek musi mieć jakiegoś syfa? Co do ciąży, mogli mieć po prostu szczęście, może jak miała płodne dni to akurat miał focha i się pokłócili. Jest w tym trochę nieprawdopodobieństwa, bo w sumie to byli w wieku, w którym o wpadkę najłatwiej, bo płodność największa, ale z drugiej strony współcześnie ludzie mają duże problemy z poczęciem dziecka nawet jeśli tego chcą.