Obsada koreańska w Korei mało jest zdolnych reżyserów xd. Nie żebym miał coś przeciwko, lubię japońskich twórców, ale wolałbym oglądać Japońskie produkcje od Japońskich twórców a Koreańskie od Koreańskich. Każdy szanowany się twórca filmowy powinien znać mentalność i realia społeczeństwa o którym robi film, a kto może być lepszy niż rodak, który spędził życie w krainie K-Popu.
Nominacja w Cannes coś jednak znaczy to nie Oscary xd. Zobaczymy co wyszło z tego omletu, i czy da się go w ogóle zjeść.
Co za pokręcona logika. Gdyby każdy reżyser pracował tylko w swoim kraju, pozbawilibyśmy się wielu świetnych filmów.
Chyba lepiej najpierw obejrzeć film i zobaczyć, co z tego połączenia kultur wyszło. Wydaje mi się, że historia opowiadana w tym filmie jest na tyle uniwersalna, że nie trzeba tutaj uwzględniać mentalności czy realiów danego społeczeństwa. I chyba o to w kinie tak naprawdę chodzi.
Xd Nauczcie się czytać, potem pisać bo z waszych wypowiedzi czuję się jakbym był jakimś rasistą albo gorzej. Napisałem jedynie, że wolałbym Koreańskich twórców w Koreańskim filmach i że jestem ciekaw co z tego wyszło xd. Jakby wesele robił jakiś Niemiec lub Węgier, też bym oglądał z czystej ciekawości, ale wolałbym by o problemach naszej społeczności robił Polak który wychował się w naszym kraju tak jak to miało miejsce w przypadku Wajdy czy Smarzowskiego Xd. Jak napisałem lubię japońskie kino i jestem ciekaw co z tego wyszło.
Pozdrawiam serdecznie.
bo jesteś, a to pokrętne tłumaczenie, że Ty byś wolał aby Polak kręcił o Polakach, Koreańczyk o Koreańczykach tylko o tym właśnie świadczy
Znając Korede na pewno wyjdzie coś smacznego ;)
A co do głównej tematyki twojego posta- kto zna zawiłe relacje Japonsko koreańskie, powienien się cieszyć , ze mimo niezbyt dobrych historycznie relacji, potrafią współpracować choćby nad filmami :)
O co chodzi z tym xd? Że niby ta wypowiedź jest aż taka zabawna? Niestety nie jest.
Masz rację, ani to film koreański, ani japoński w klimacie. Koreeda niestety nie zna w ząb koreańskiego, więc na planie to on widział ruszajace ustami kukły, a za tłumacza robił mu Song, który przy okazji też chciał ugrać film pod siebie.
Andrzej Wajda nakręcił kiedyś film japoński i niemiecki i wyszło podobnie, lepiej mu poszło z kinem francuskim (przynajmniej z Dantonem, Biesów nie widziałem), ale po prostu znał francuski, a i obsada była mieszana polsko-francuska.
Jak ktoś zna twórczość Koreedy to niewiele jej klimatów tu znajdzie, poza tym, że sam film miał być takim koreańskim "remake'iem" Złodziejaszków, tylko bardziej hiciastym. Koreański to on jest formalnie. Wyszła taka świnka morska.