sursum koreeda! w górę bożęta, te maluczkie, te ubożuchne, jeszcze niepodfotoszopowane, z deczka tylko na czarno w zakamarkach umarkerowane w okolicach brwi.. koreeda-san bierze na warsztat - konkretniej to na myjkę, a jeszcze konkretniej do światła - "potwory" z pierwszych stron superekspresowych gazet i jest jak red bull: dodaje im skrzydeł! gdzieś na pograniczu familijnego filmu życzeniowego i amerykańskiego kina drogi otwiera im serca, zaprasza do światła, obmywa ich winy, rozgrzesza i uszlachetnia - na pewno bardziej niż tom selleck, lepiej niż ted danson i mocniej niż steve guttenberg, choć na tej samej długości fali..